Historia Franziski, pierwszej mnistranki z zespołem Downa

maj 20, 2015 by
Kategoria: Filmoteka

Dzisiaj mam taki dzień niemiecki. Dostałem bardzo dużą ilość fajnych filmów o osobach z zespołem Downa z Niemiec. Często są to przypadki zaskakujące, jak ten: Franziska, ministrant.

https://www.youtube.com/watch?v=gjrMXAOqZlg&app=desktop

image

Komentarze

Liczba komentarzy: 5 do “Historia Franziski, pierwszej mnistranki z zespołem Downa”
  1. renata pisze:

    bo tutaj jest inne zycie dla naszych dzieciatek z zd….:)
    równiez mieszkam w Niemczech

  2. Jola pisze:

    w mojej miejscowosci (woj.slaskie) chlopiec z ZD tez sluzyl do Mszy Sw bylo to juz jakies 18 lat temu

  3. Asiap pisze:

    Tak mnie ta historia zaciekawiła, że poprosiłam siostrę o przetłumaczenie. Dodała, że w Niemczech w Kościele katolickim dziewczynki mogą być “ministrantkami”

    “To jest opowieść o Franzi z DS, która zachowuje się całkiem normalnie. Nie boi sie być ministrantką. Zna na pamięć kolejność czynności. Wszystkiego się nauczyła, często to powtarzając. Nie było łatwo, ale opanowała. Zapamiętuje ludzi, którzy byli w kościele i wie, którzy zaspali. To mała miejscowość i do kościoła nie przychodzi za dużo ludzi. Zawsze bierze udział w miejscowych wydarzeniach. Chodzi do grupy tanecznej. Wszyscy powiedzieli, że ona to potrafi i jak jej się udało, to sie rozpłakała z radości. Jest całkiem zintegrowana w tej społeczności. Bez niej nic nie może się odbyć. Jest bardzo elokwentna i umie z humorem odpowiedzieć na dowcip. Jak była mała, była operowana, coś z aortą i to był duży problem, nie DS. Teraz szukają dla niej pracy. Próbowała jako praktykantka w domu starców, ale chyba będzie pracować na warsztatach w Lebenshilfe ( to jest instytucja Pomoc Życiowa ). Tam są przedszkola, szkoły i warsztaty dla osób z DS i innych niepełnosprawnych.”

    • Asiap pisze:

      Uzupełnienie:” Franziska służy do mszy, jak ktoś
      zaśpi, a nie ludzie, którzy nie przyszli do kościoła. Aorta była owinięta o tchawicę i dziewczynka mogłaby się udusić. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że to mała miejscowość, wszyscy się znają i ona należy do nich. Zapraszają ją na festy, na procesję, dają jakąś funkcję i ona sobie radzi, bo ludzie w nią wierzą. Co robi akceptacja i zbiorowa motywacja! Jak było z tańcem? Namówili ją. Na początku nie bardzo jej wychodziło. Figury, grupa, ale poćwiczyli i wyszło. Sama uwierzyła w siebie, bo zobaczyła, że da radę.
      Nakręcili o niej film. Producenci mieli dużo radości przy filmowaniu, bo ona jest wesoła i “wyszczekana”. Napisali, że było to bardzo pozytywnie doświadczenie dla nich.”

  4. Imioło pisze:

    Mój syn z Zespołem Downa też jest ministrantem i mieszkamy w Polsce w małej miejscowości.Całkiem dobrze mu to wychodzi.Uwielbia być w kościele i służyć do mszy.Zaproponował mu to ksiądz ,ktory był u nas na kolędzie.Ja z początku byłam sceptyczna,myślałam,że sobie nie poradzi,lecz on to uwielbia i coraz lepiej sobie radzi.Pozdrawiam!

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...