Im więcej wiesz tym mniej wiesz. Im jesteś starszy tym bardziej gubisz się w wiedzy.

listopad 16, 2018 by
Kategoria: Po prostu życie

To jest pewien absurd, ale najtrudniejszą rzeczą jaka zawsze przede mną stała, to korzystanie z doświadczeń starszych ode mnie rodziców. Zawsze zrzucałem to na ich poglądy, bardzo konserwatywne, ich postawę w moich oczach niczym “psa ogrodnika” czyli (skoro mi to nie pomogło, to po co inni mają skorzystać). Dzisiaj coraz częściej jestem w sytuacji, gdy młodzi rodzice to w istocie “moje dzieci”…i ich język, wiedza, determinacja mnie przerażają, wściekają, a nawet oburzają…ale nie chcę być “psem ogrodnika”.

Rozmawianie jest sztuką, szczególnie gdy chcemy się zrozumieć. Różnice pokoleniowe utrudniają nam tą komunikację, chociażby z perspektywy i percepcji życia, możliwości jaką ono dzisiaj daje. Wczoraj rozmawiałem z Magdą i było to dla mnie jak szklany sufit. Dochodziłem z nią do pewnych consensusów, a potem nie umiałem ani ja ani ona pójść dalej.

To co wspólnego znaleźliśmy brzmiało groźnie.

MAGDA

Każda terapia, która pomoże mojemu dziecku będzie dobrą terapią.

JA

Każda terapia w dniu dzisiejszym nie mówi wszystkiego do końca, może się okazać, że wymaga dalszego działania, może się okazać, że akurat dla tego dziecka jest nieskuteczna.

MAGDA

Skoro mój syn ma problem z neuroprzekaźnikami, metylacja jest najlepszym mechanizmem do ich regulacji.

JA

Metylacja w oparciu o panel metylacyjny jest złudna, gdyż obejmuje części składowe, ale nie miejsce akcji, nie czynniki które mają na nią wpływ.

MAGDA

Mikrobiota jest przeleczona, więc nie powinna być problemem.

JA

Nasze geny sprzyjają określonym bakteriom, wirusom. Leczenie mikrobioty jest doprowadzeniem do równowagi, ale nie do jej kompletnej zmiany….

…tak rozmawialiśmy i niby szukaliśmy wspólnych słów, wspólnych metod, wspólnych celów, ciągle się rozjeżdżaliśmy w naszych poglądach, rozwiązaniach. Było to bardzo trudne. Dopiero po tej rozmowie zrozumiałem jak trudno być “starym rodzicem” który wie mniej, ale doświadczył więcej. Którego rozum nakazuje ostrzegać, tłumaczyć, hamować, ale serce rozumie emocje i chęć działania.

Czułem się, jakbym stał nad rzeką i każda decyzja “wrzucałaby” mnie do niej, z tym że mogłem być bardziej z lewej lub bardziej prawej strony i zawsze bym tonął…szok.

Milczenie czy mowa jest tutaj istotna…zastanawiam się. Widzę jak zagubiony jestem w swojej wiedzy, gdyż im więcej wiem, tym na więcej szczegółów zwracam uwagę…a one wciąż nie są wyjaśnione do końca, lub po prostu nieznane. Im jestem starszy tym trudniej mi odpowiadać na pytanie o skuteczność danej metody. Człowiek analizujący coś z perspektywy lat wpada w skrajność: odrzuca emocje, albo w nie wpada i to te skrajne, gdy wie że coś było stratą czasu. Czyż zatem jednak nie musi tak być, że każda generacja musi tworzyć swoją własną wartość, metodologię w protokole leczniczym swojego dziecka? Czyż zatem nie jest tak, że doświadczenie jest tutaj przeszkodą w odkrywaniu nowych metod, a “świeżość spojrzenia” budowaniem nowych rozwiązań?

Trudno jest być “starym ojcem” i rozmawiać z “młodym ojcem”. Przepraszam, ale dopiero dzisiaj to zauważam jakie jest to skomplikowane i zagmatwane….a jakby fajnie było, gdybyśmy się rozumieli bez słów.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...