Jasiu ma kumpli!

listopad 9, 2015 by
Kategoria: Trzy Jaśki

Październik przebiegał intensywnie pod względem zajęć.Dużo czasu zajęło dzieciom przygotowanie do pasowania na ucznia.Uczyły się wierszy i piosenek oraz tańczyły poloneza.

 

!Jasiek Wrocław
Cała uroczystość przebiegła perfekcyjnie. Jaś został pasowany razem z ojcem, który podszedł, zrobić mu zdjęcie. Usłyszał wymianę słów między pasującym a pasowanym, więc od razu wypalił do radnego: "Gratuluję, dziękuję"! Pozostało tylko uścisnąć prawicę.
Pojawiły się zadania domowe,  dzieci otrzymują je w poniedziałek i mają zrobić do piątku za to jest nagroda, naklejka

Jasia rączki najchętniej by się pisaniem nie skalały, ale po śladzie idzie mu całkiem nieźle, pomocna jest też duża liniatura w zeszycie,  kredki kamykowe, a najbardziej “trójkątne” flamastry, którymi najłatwiej mu się nimi pisze.

Większość tygodnia mija spokojnie, ale trafi się dzień, kiedy Jaś jest nieposłuszny. Nie chce pracować, nie można go niczym zmotywować… ale jest postęp w dobrym zachowaniu.

Pani Ania i Pani Kasia wymyśliły sposób na motywowanie go: kulki w słoju. Najwięcej może dostać 5 i wtedy NAGRODA.

Jak do tej pory rekordu nie było, ale często jest blisko 4.

Dzieci są bardzo skrupulatne i mówią mi, że dostał Jaś dziś 4 kulki i "może być nagroda".Pilnują także sytuacji, gdy nie ma żadnej kulki i raz z tego powodu wywiązała się dyskusja, że powinien mieć sok (nagroda), bo jednak wykonał ćwiczenie.

Angielski przychodzi mu naturalnie, z łatwością, po części dzięki tabletowi, programom po angielsku i do nauki angielskiego. Takie same po niemiecku jednak omija szerokim łukiem, ale w domu powtarza i jest aktywny na lekcji, podczas odrabiania zadania. Idzie mu to zazwyczaj bardzo sprawnie.

Klasa miała lekcję w kinie, trochę się obawiałam spaceru na przystanek i do kina, bo Jaś popada w skrajności, albo się zachowuje jak na przechadzce w uzdrowisku, kontemplując piękno przyrody lub daje dyla znienacka. Z “obstawą” wszystko poszło dobrze, dopóki nie zaczęło być nudno podczas projekcji bajek. Jednakże Pani potrafiła go zmotywować pozytywnie. Nagroda była za to, że "pięknie uczestniczył w pierwszej części zajęć" ( o drugiej części za to, że odbył się spektakl na sali kinowej Latające Buciki Jasia, nie ma co wspominać).

Tak samo podczas bardzo intensywnego marszu na lodowisko, jak kolega go chwycił za rękę, to ten ani pisnął, tylko dziarsko przebierał nogami. Były to “pierwsze łyżwy” Jasia, poprzednio nie mógł być, bo miał kontrolę u laryngologa, a kiedy nie było go przez jeden dzień w szkole, od razu dzieci pytały się na następny dzień, co się z nim działo.

Nadal wita wszystkich wylewnie, ściskając i usiłując pocałować, dziewczynki poddają się temu z rezygnacją, chłopcy jeszcze walczą, natomiast słownie jest bardzo kulturalny. Dzień dobry, proszę dziękuję, rozbrzmiewa non stop i jest jego znakiem rozpoznawczym.

Ostatnio ganiał z chłopakami do końca korytarza i z powrotem, bo im się nudziło, podczas oczekiwania na wyjście. I w pewnym momencie dzieci pobiegły, wróciły, pobiegły, wróciły, pobiegły i …zniknęły. Hmm, czyżby tam były schody? Potwierdził to uczeń, więc wystrzeliłam niczym gazela za nimi, na szczęście chłopcy zrobili kółeczko i znaleźli się przy klasie, już wybiegani.

Sama widzę też, jaki ja mam ścisk dolnej części ciała. Czasem trafiam z nim po lekcjach do stołówki. Jeśli dzieci nie zdążyły pójść na obiad, staram się pomóc. Biegam, podaję, a pani kucharka mówi, że on sobie świetnie radzi sam i podaje mu do ręki talerz z obiadem, a  w drugiej Jaś niesie kompot i nic nie rozlewa.

Kiedyś kategorycznie zażądał, żebym czekała na górze, kiedy idzie do piwnic do toalety. Wyobraźnia pracuje, że nawieje do jakiejś klasy i ku uciesze dzieci powie "dzień dobry", no to czekam podglądając… jednak zawsze wraca suchy i w jednym kawałku.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...