Kiedy byśmy nie rozmawiali o aborcji?

kwiecień 4, 2016 by
Kategoria: Po prostu życie

Aborcja stała się kwestią polityczną i nie ma w niej ani trochę religijności. Ja jestem za kobietami, za człowiekiem który jest pozostawiony przez wszystkich “mądrych” i “religijnych” samemu sobie. Ale nie chcę włączać się w dyskusję na ten tematem. Chcę pokazać, kiedy temat aborcji mógłby nie być takim problemem, jakim jest dziś.

1.Wiedza medyczna

Przestańmy zasłaniać się etyką. Przestańmy manipulować niepełnosprawnością. Zainwestujmy w badania, racjonalne, obiektywne w tym kierunku. Stwórzmy protokoły medyczne, zdobywajmy wiedzę. Leczmy przyczyny, leczmy lepiej objawy.

2.Lekarze

Dzisiaj lekarze biorą pieniądze za swoją niewiedzę, gdyż nie ma lekarzy specjalistów, a są Ci którzy na tym się nie znają. Nikt nie nauczył ich, jak wspomagać niepełnosprawność, jak ją leczyć. Gdyby tak przygotować ich należycie do opieki nad pacjentem od jego urodzenia i akceptować pacjenta takim jakim jest… Wróćmy do Hipokratesa, stwórzmy medycynę pacjenta i dla pacjenta.

“Metoda Hipokratesa opierała się na metodach racjonalnych. Na podstawie obserwacji i doświadczeń wyciągał wnioski prowadzące do ustalenia diagnozy i dobierał odpowiadające jej sposoby leczenia. Jego szkoła nacechowana była troską o zdrowie chorego (łac. salus aegroti suprema lex – zdrowie chorego najwyższym prawem). Leczenie miało polegać na wspomaganiu naturalnych procesów zdrowienia, a naczelną zasadą było nieszkodzenie choremu (łac. primum non nocere – po pierwsze nie szkodzić). “ źródło: wikipedia.org

3.Opieka decydentów, Państwa.

Jeżeli Ci, którzy chcą innym narzucić zasadę religijności w aborcji, nie wezmą na siebie także odpowiedzialności za dzieci niepełnosprawne, nie zmieni się ich życie. Skoro religia i władza reprezentująca tą religię oczekuje podporządkowania się społeczeństwa w tym zakresie, to musimy wrócić do ubiegłego wieku i rozwiązań przyjętych w USA: obowiązkowego wsparcia Państwa w systemie opieki nad osobą niepełnosprawną przez całe jej życie. Rodzice, którzy nie akceptują dziecka, mogą je oddać do instytutu-domu dziecka niepełnosprawnego. Państwo musi zapewnić opiekę, wsparcie medyczne, edukacyjne, pracę i szacunek.

4.NIEPEŁNOSPRAWNYM OD URODZENIA PO PROSTU SIĘ JEST

Zlikwidujmy biurokratyczne zasady. Jeżeli rodzic rodzi dziecko z genetyczną wadą, to ona nagle się nie cofnie, co lekarze w systemie orzecznictwa swoim postępowaniem bardzo często sugerują, dając orzeczenie na 2 lata. Za każdym razem orzeczenie dla rodzica jest traumą bo, jak wytłumaczyć lekarzowi, który to powinien wiedzieć, że za dwa lata niepełnosprawność się nie cofnie. Upokorzenie.

5.Wsparcie dla rodziny.

Dzisiaj matka nie pracująca ma zasiłek pielęgnacyjny, który nie wystarcza na jedną wizytę u lekarza, na jeden zestaw badań. Matka, która nie weźmie urlopu wychowawczego, nie porzuci pracy by zająć się dzieckiem niepełnosprawnym traci szansę na karierę, na pieniądze, na emeryturę. Państwo musi zapewnić wsparcie na jej zatrudnienie w niepełnym wymiarze, Państwo musi zagwarantować godziwą emeryturę i poszanowanie społeczne takiej osoby.

6.Prawo do śmierci.

Nikt w tych dyskusjach nie bierze pod uwagę, że aborcja to “łagodna” śmierć w stosunku do cierpienia, uprzedmiotowania, konającego niemowlaka, pozbawionego jakiejkolwiek racjonalnej pomocy. Wszyscy chcą ratować życie, za jaką cenę? Czy byli na miejscu matek, które musiały stanąć twarzą w twarz z konającym niemowlakiem na ich rękach. Ja to widziałem i to widzę. Szacunek dla człowieka, to akceptacja jego śmierci…a nie pozwolenie mu na konanie w bólu, bez szans na przetrwanie.  Wciąż się zastanawiam, gdzie leży tutaj granica. Czy medycyna z ochroną dziecka konającego za wszelką cenę, to nie jest coś gorszego niż aborcja? Czy okaleczenie, skazanie na wieczny ból, odrzucenie,  niemowlaka tytułem jego ratowania to nie jest gorszy eksperyment od aborcji? Społeczeństwo nie akceptuje słabości i niepełnosprawności, społeczeństwo nie chce go utrzymywać i piękne religijne hasła pozostają hasłami, gdy przychodzi do pierwszego szarego dnia..brak pieniędzy na jego leczenie, brak pieniędzy na jego leki, brak pieniędzy na jego opiekę, brak pieniędzy na opiekę dla matki, która zajmuje się takim dzieckiem…to jest gorsze niż śmierć.

7.NIE MOŻNA ZJEŚĆ CIASTKA I WCIĄŻ GO MIEĆ.

W czasach ekonomicznego dyktatu życia, nie można zakazać jednego nie dając drugiego. W krajach, nawet bardzo religijnych, gdy jednym z ministrów, zostawała osoba mająca dziecko z problemem nagle wszystko się zmieniało. Edukacja w Chorwacji, opieka medyczna na Malcie, wsparcie społeczne w Irlandii, dostępność pracy we Włoszech. Nagle mogło być inaczej, szukano równowagi.

Jednak wszystkie kraje oszczędzają wydając pieniądze przede wszystkim na potrzeby zaspokojenia istnienia władzy, danej, akurat rządzącej partii. I nie mają pieniędzy na peryferia ich bytu. Zatem łatwo cofnąć kraj do tyłu w jego społecznym rozwoju, nie dając nic by pójść do przodu, by zacząć akceptować niepełnosprawność nowo narodzonych dzieci i ich byt. Przyszłość to szacunek dla każdego człowieka i wsparcie każdego bytu proporcjonalnie do jego obciążeń.

W XXI wieku w żadnym kraju tego nie osiągniemy, ale nie cofajmy się.

Komentarze

Liczba komentarzy: 3 do “Kiedy byśmy nie rozmawiali o aborcji?”
  1. mgr Ewa Marczak pisze:

    Szacunek do ludzkiego życia, także, a zwłaszcza chorego, ułomnego, to kwestia związana z naszym człowieczeństwem, a nie religijnością. Zabijanie ludzi chorych, niepełnosprawnych to cofanie się do okrutnych czasów starożytności.
    Powinniśmy iść w kierunku lepszej opieki nad osobami niepełnosprawnymi i ich rodzinami, a nie w kierunku eliminacji chorób przez eliminację chorych.
    Zabijanie ludzi przed urodzeniem to nie sprawa polityczna, ani religijna. To łamanie podstawowego prawa człowieka – prawa do życia. A to życie zaczyna się, zgodnie z wiedzą naukową, biologiczną, w momencie zapłodnienia.
    Jestem za całkowitym zakazem zabijania ludzi takich, jak ja: z ciężkim, nieodwracalnym uszkodzeniem organizmu, czyli… ze złożoną wadą serca, której nie da się wyleczyć, usunąć, która wymaga kosztownych operacji i zabiegów kardiologii inwazyjnej. Ale moje życie, jak i życie setek dzieci, zabijanych rocznie w Polsce z powodu różnych wad, jest bezcenne. Nikt nie ma prawa nam go odbierać.

  2. Ola pisze:

    No ciekawe Ewo, jak ewoluowałby twój tok myślenia, gdybyś zaszła teraz w ciążę. Ciąża ta, zagrażałaby twojemu sercu i istniałaby duża szansa, że umrzesz przy porodzie. Co wtedy? Jaki ma sens, wydawanie na świat dziecka kosztem matki? Jaka to dla niego trauma psychiczna? A co jeśli dziecko urodzi też będzie miało wadę serca? Dziś, można by ją zoperować w łonie matki. Ale nikt nie wykona operacji in utero, bo mogłaby ona zakończyć się poronieniem i odpowiedzialnością karną. Prawda jest taka, że te brednie o “zabójstwie prenatalnym” i “dziecku poczętym” nikogo z polityków i księży nie obchodzą w najmniejszym stopniu. Ta ustawa to tylko narzędzie zastraszania kobiet, próba pokazania siły episkopatu. I naprawdę Ewo, powiedziałabyś np. swojej ciężarnej córce, siostrze, kuzynce, sąsiadce, że lepiej żeby umarła ?

  3. Piotr pisze:

    Głos Ewy jest bardzo wartościowym elementem całej dyskusji. Zazwyczaj słyszy się głosy polityków, organizacji religijnych podających różne argumenty. Z drugiej strony głosy wielu kobiet, matek, których ustawa dotyczy. Zapominamy, że jest jeszcze jedna strona tej sprawy – dzieci, czy osoby z niepełnosprawnością. Ich słyszy się dużo rzadziej, bo albo nie dano im szansy na wypowiedź, albo po prostu jest ich o wiele mniej. Dobrze było poznać opinię z pierwszej ręki.

    Mi osobiście ta pełna ochrona od zapłodnienia do śmierci bardziej niż za samym brakiem aborcji kojarzy się z pełną ochroną zapewnioną przez państwo dla osób chorych i z niepełnosprawnością. Nie może to być przymusowa ochrona. Każdy człowiek ma wolną wolę i to on ostatecznie powinien podjąć taką decyzję. Na marginesie, tak samo decyzję sumienia powinien móc zachować lekarz. Dotyczy to w jednakowym stopniu wierzących i niewierzących. Czy za podjęcie złych decyzji czeka nas po śmierci wieczne potępienie? O tym kto inny zdecyduje… ani politycy, ani kobiety, ani organizacje religijne… co do tego nie ma wątpliwości. Powinna więc istnieć w państwie pełna potencja przyjęcia i opieki dzieci niezależnie od ich stanu zdrowia.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...