Metoda Vojty

listopad 24, 2009 by
Kategoria: Wczesna interwencja i rehabilitacja

pp

 

Dla wielu Vojta jest synonimem czegoś okrutnego i bolącego. Dla innych jest to droga, najlepsza droga do wsparcia małej istoty. Ponieważ pytacie się o to proponuję odwiedzić stronę www.vojta.com.pl , która pozwoli zrozumieć istotę tej metody. poniżej znajdziecie artykuł omawiający zasady metody Vojty.

Zasady metody Vojty 
   Prof. Vaclav Vojta, czeski neurolog dziecięcy, obserwował przez wiele lat rozwój ruchowy noworodków oraz niemowląt pracując w jednej z praskich klinik dziecięcych.

Równocześnie spędzał dużo czasu w ośrodku leczenia dla dzieci dotkniętych porażeniem mózgowym   (Żeleźnice, dawna Czechosłowacja). Działo się to w latach pięćdziesiątych oraz sześćdziesiątych XX wieku. Był to okres intensywnych badań naukowych, prowadzonych na całym świecie w celu znalezienia skutecznego sposobu pomocy osobom z uszkodzeniami centralnego układu nerwowego objawiającymi się zaburzeniami ruchowymi. W tamtych czasach narodziło się kilka koncepcji rehabilitacji neurofizjologicznej znanych i z powodzeniem wykorzystywanych do dziś, takich jak: NDT-Bobath, PNF, Doman- Delecato. Vojta zawsze uważał, że najbliżej problemów dzieci z mózgowym porażeniem są fizjoterapeuci, dlatego przez cały czas blisko z nimi współpracował. Jednocześnie sam w bezpośredni sposób próbował różnych form terapii w stosunku do dzieci. Jednak wtedy, rehabilitacja (fizjoterapia) miała charakter adaptacyjny, tzn. wszystkie dzieci poddawane usprawnianiu funkcjonowały już z utrwaloną niepełnosprawnością. Jako wczesne usprawnianie dziecka z mózgowym porażeniem rozumiano podjęcie terapii w drugim czy trzecim roku życia. Vojcie, znanemu z wielkiej miłości do dzieci, coraz częściej zaczynała przychodzić do głowy idea opracowania sposobu pomocy malutkim dzieciom zagrożonym niepełnosprawnością, zanim przyjmie ona trwały charakter.
    Wielogodzinne obserwacje sposobu poruszania się dzieci dotkniętych spastyczną postacią mózgowego porażenia, doprowadziły go do stwierdzenia, że wszystkie z nich poruszają się w pewien charakterystyczny, wspólny dla nich sposób. Dla Vojty, coraz ważniejsze stawało się znaczenie jakości wzorców ruchowych jakimi posługują się dzieci. Po przeanalizowaniu motoryki zdrowych oraz chorych noworodków i niemowląt, rozpoznał pewne prawidłowości, jakie nią sterują. W ten sposób powstała pierwsza część jego koncepcji diagnostycznej: motoryka spontaniczna. Sam mówił zawsze o sobie, że nie jest żadnym „wynalazcą”, lecz „kolekcjonerem” istniejących już faktów. Zaowocowało to sprecyzowaniem tzw. idealnego modelu rozwoju motorycznego dziecka, na który składają się określone ramy czasowe występowania poszczególnych umiejętności ruchowych oraz odpowiednia ich jakość. Te umiejętności ruchowe nazwał później wzorcami globalnymi motoryki spontanicznej. Wg Vojty, do takiego idealnego wzorca powinno zawsze odwoływać się badanie motoryki dziecka. To, co określił u niemowląt, zaczął odnosić do niepełnosprawnych dzieci, którym cały czas próbował pomagać. Okazało się, że wszystkie dzieci dotknięte mózgowym porażeniem, niezależnie od stopnia rozwoju ruchowego, jaki osiągnęły (np.: obracanie się, raczkowanie, chodzenie), zawsze dysponowały wzorcami ruchowymi, których jakość nigdy nie wykraczała poza trzeci miesiąc życia w porównaniu z prawidłowo rozwijającym się niemowlęciem! Dokładniej mówiąc kręgosłup każdego z nich, bez względu na wiek prezentował jakość występującą w prawidłowych warunkach w pierwszym trymestrze życia. Jeśli przyjrzymy się prawidłowemu rozwojowi niemowlęcia, zauważyć będziemy mogli, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy zachodzą diametralne zmiany w wyproście oraz możliwości rotacji kręgosłupa. Ten proces decyduje o prawidłowym ustawieniu wszystkich stawów, prawidłowym skurczu i rozkurczu mięśni, możliwości pionizowania się oraz przemieszczania w przód.
    Praca w ośrodku terapeutycznym w Żeleźnicach przynosiła kolejne próby terapii, które często jak inne próby w dziedzinach naukowych bywały przypadkowe. Były to działania polegające np.: na dociskaniu dziecka do podłoża, ustawianiu ciała w różnie podpartych pozycjach, stawianiu oporu dla poszczególnych części ciała itd. W trakcie jednej z takich manipulacji w obrębie stopy, zauważył u małego pacjenta, że sprowokował reakcję w postaci napięcia i ruchu mięśni w obrębie głowy! Fakt ten doprowadził Vojtę do stwierdzenia, iż głowa i stopa są razem wbudowane w jakiś jeden wspólny „schemat”. W ten sposób powstało później pojęcie sformułowane przez Vojtę – globalny wzorzec lokomocji. Kontakt z wieloma dziećmi z uszkodzeniami centralnego układu nerwowego (mózgowe porażenie dziecięce) przekonał go o tym, że ich problemem nie jest słaba siła mięśni, ale złe „sterowanie” centralne, które nie daje dziecku optymalnej postawy (wyprostu kręgosłupa). Takiej postawy, która w najbardziej ekonomiczny sposób pozwalałaby pokonywać siłę grawitacji i przemieszczać się w przód. Od tego momentu mottem Vojty stały się słowa jednego z neurofizjologów pracujących już w pierwszej połowie XX wieku, Magnusa:
„Każdy ruch celowy zaczyna się z określonego położenia ciała i kończy się w określonym położeniu. Co więcej, postawa ciała towarzyszy jak cień aktywności ruchowej.”

Te próby działań terapeutycznych dały początek metodzie fizjoterapeutycznej, nazwanej później potocznie metodą Vojty. Okazało się, że istnieją różne pozycje oraz miejsca na ciele za pomocą których wywoływać można określone odruchowe reakcje ruchowe.
Po pewnym czasie zaczął zastanawiać się, dlaczego małe dziecko, które przecież nie dysponuje żadną wiedzą naukową (tym bardziej na temat rozwoju ruchowego), „wie” kiedy i jak ma się podpierać, obracać, chwytać zabawkę, raczkować czy chodzić. Przecież na całym świecie wszystkie dzieci wszystkich ras rozwijają się wg tych samych praw, a żadne z nich nie studiuje neurofizjologii. Jedyna logiczna odpowiedź dla Vojty, to: rozwój ruchowy jest zakodowany genetycznie, a jeśli tak faktycznie jest, to jego „program” musi istnieć od momentu poczęcia dziecka. Pamiętać musimy, że działo się to jeszcze w latach pięćdziesiątych oraz na samym początku sześćdziesiątych, kiedy medycyna nie dysponowała taką techniką jak dziś. Wszyscy doskonale znamy zdjęcia wykonywane płodom, na których widać np.: otwartą dłoń z rozstawionymi szeroko paluszkami, chwytanie rączką za stopę itp. Są to elementy rozwoju pojawiające się odpowiednio na sześć i siedem miesięcy życia, tak więc współczesna technika badań obrazowych potwierdza hipotezę postawioną przez Vojtę blisko pięćdziesiąt lat temu! Aby rozwój ruchowy mógł się odbywać, potrzebne jest jeszcze to „coś”, co będzie go mogło uruchomić. Ten mechanizm to IDEOMOTORYKA. Pojawia się ona w miarę dojrzewania centralnego układu nerwowego i wyraża naszą potrzebę osiągania różnych celów oraz realizowania potrzeb za pomocą lokomocji (przemieszczania się, zmiany pozycji ciała, ruchu). Półroczne dziecko swoją ideomotorykę wyrazi poprzez np.: chęć zdobycia zabawki wykonując obrót z pleców na brzuch i chwyt; dorosły wyrazi ją poprzez np.: pokonanie za pomocą dwunożnej lokomocji drogi z domu do sklepu w celu zakupu papieru toaletowego. Każdy z nas, taką lokomocję może jedynie rozpocząć, zakończyć, zmienić jej tempo czy kierunek ale nikt z nas nie jest jej w stanie się nauczyć, oduczyć, ani zmieniać świadomie jej jakości. Ten model lokomocji jest taki sam dla każdego człowieka. To samo prawo dotyczy krowy, wieloryba, bociana, ropuchy, pstrąga itd. Jaki z tego wniosek? Lokomocji nie uczymy się, nie uczą nas jej nasi rodzice ani dziadkowie, tym bardziej nie uczymy się jej w chodzikach… Lokomocja zakodowana jest genetycznie w centralnym układzie nerwowym w postaci matrycy rozwoju motorycznego. Osiąganie jej poszczególnych etapów od podparcia na przedramionach do samodzielnego chodu włącznie przychodzi w sposób całkowicie automatyczny.
Vojta zaczął sobie zadawać kolejne pytania: dlaczego u niektórych dzieci dochodzi do zatrzymania rozwoju na wcześniejszych etapach, dlaczego stopniowo dochodzi do pojawiania się patologicznych wzorców lokomocji oraz w jaki sposób możnaby określić, u których noworodków (niemowląt) istnieje zagrożenie nieprawidłowym rozwojem? Może istnieje jakiś sposób, żeby do niego nie doszło? Przecież objawy mózgowego porażenia dziecięcego prawie nigdy nie są widoczne w pierwszych miesiącach życia dziecka. Diagnozę kliniczną zazwyczaj stawia się w drugim roku życia, przy czym zaburzenia ruchowe w tym czasie są już w większości utrwalone. Sięgnął wtedy po narzędzia, które istniały już od wielu lat- reakcje ułożeniowe. W przeszłości neurologią rozwojową interesowało się wielu badaczy. Kilku z nich wprowadziło do oceny rozwoju, specyficzny sposób badania sprawności działania centralnego układu nerwowego, polegający na szybkim i nagłym wychyleniu ciała dziecka w przestrzeni. Badanie to wyobrazić sobie można jako szybkie przechodzenie przez wąską kładkę, w trakcie którego wytrącani będziemy z równowagi. Jednak dopiero Vojta zebrał je wszystkie, usystematyzował, sam opracował i dołożył jeszcze jedną, a co najważniejsze dokładnie sprecyzował idealne oraz nieprawidłowe reakcje możliwe do zaobserwowania w trakcie badania. W ten sposób powstała druga część diagnostycznej koncepcji Vojty: siedem neurologicznych reakcji ułożeniowych ciała w przestrzeni . Pozwalają one już w pierwszych dniach życia dziecka na bardzo czułe i dokładne wychwytywanie zaburzeń wynikających z tzw. złej kontroli posturalnej (kontroli postawy). Dziecko wykazujące odchylenie w badaniu wg koncepcji Vojty nie może absolutnie być traktowane jako pacjent, u którego zostało zdiagnozowane mózgowe porażenie dziecięce! W tej sytuacji mówimy o centralnym zaburzeniu koordynacji ( w polskiej literaturze używane jest pojęcie zaburzenie ośrodkowej koordynacji nerwowej; w skrócie z.o.k.n.). Dla bardziej dokładnego określenia prawdopodobieństwa zagrożenia patologicznym rozwojem, potrzebna jest jeszcze trzecia, ostatnia część badania wg Vojty: ocena odruchów pierwotnych. Odruchy pierwotne to pewne automatyzmy ruchowe występujące w różnych okresach życia. Vojta ściśle określił, które z nich mają występować w okresie noworodkowym, dokąd utrzymywać się i kiedy zanikać, aby kolejne etapy rozwoju motorycznego mogły być realizowane. Konkluzją wysiłku Vojty jest stwierdzenie, iż dziecko nie rodzi się z mózgowym porażeniem, ale na wskutek uszkodzenia mózgu dochodzi do zablokowania dostępu do genetycznie zakodowanych mechanizmów lokomocji. Dziecko rozwija się w stronę spastyki lub dyskinezy w ciągu pierwszego roku życia! Jak wcześniej Vojta zauważył, każde dziecko z mózgowym porażeniem wykorzystuje wzorce ruchowe, których jakość zawsze jest poniżej trzeciego miesiąca życia. Jeśli teraz włączymy w to fakt istnienia odruchów pierwotnych, to stwierdzimy, iż motoryka dziecka dotkniętego mózgowym porażeniem dziecięcym oparta będzie zawsze na ich nieprawidłowej aktywności.
Podsumowując, im wcześniej zauważymy odchylenie od prawidłowości w motoryce spontanicznej dziecka, w reakcjach ułożeniowych i w aktywności odruchów pierwotnych oraz im odchylenie to będzie większe, tym wcześniej i w większym stopniu może dojść do zablokowania realizacji rozwoju ruchowego u dziecka!!!

    Przez cały czas Vojta próbował swojego sposobu wyzwalania reakcji ruchowych u dzieci, początkowo nie zdając sobie do końca sprawy, czym one w rzeczywistości są. Stopniowo okazywać się zaczęło, że reakcje te odpowiadają poszczególnym wzorcom lokomocji człowieka. W trakcie niemal dziesięcioletnich prób, udało się Vojcie opracować odpowiednie pozycje wyjściowe dla terapii oraz tzw. strefy stymulacji pozwalające na wyzwalanie mechanizmów lokomocji takich, które w przypadku prawidłowego rozwoju dziecka występują pomiędzy trzecim miesiącem, a trzecim rokiem życia. Stanowią one tzw. podstawowy program ruchowy. Jak okazało się później, a co bardzo ważne, terapia Vojty wyzwala je w jakości odpowiadającej idealnemu modelowi rozwoju motorycznego. Tak powstawała metoda Vojty, nazwana później metodą odruchowej lokomocji.

Jeśli rozwój ruchowy zakodowany jest genetycznie, a wiele jego elementów możemy zobaczyć za pomocą badań obrazowych już w trakcie życia płodowego, to powstaje pytanie, dlaczego nie są one widoczne u noworodka? Najlepiej zapytać lekarza położnika i pediatrę-neonatologa, o to jak inne i o ile trudniejsze jest życie dziecka w okresie noworodkowym w stosunku do warunków jakie panowały w brzuchu mamy. Taka sytuacja wymaga od dziecka „samodzielnego” odżywiania się, wydalania, oddychania, a co najbardziej istotne, od momentu narodzin siła grawitacji oddziaływać zaczyna na dziecko już w sposób bezpośredni. Dojrzałość centralnego układu nerwowego na tym etapie jest niewystarczająca, aby „udostępnić” wszystkie mechanizmy pozwalające pokonywać siłę grawitacji. Jak wcześniej zostało powiedziane, rozwój ruchowy zakodowany jest genetycznie. Wobec tego, Vojta uważa, że istnieje on w centralnym układzie nerwowym przez cały czas, a jeśli tak, to jego poszczególne mechanizmy powinny być możliwe do wywołania w jakiś sposób też u noworodka czy niemowlaka niezależnie od wieku! Potwierdzeniem takich przypuszczeń, okazało się zastosowanie opracowanego wcześniej przez Vojtę, odruchowego sposobu wyzwalania reakcji ruchowych, czyli metody odruchowej lokomocji. Terapia Vojty, niezależnie od wieku dziecka pozwala na wywoływanie wszystkich mechanizmów składających się na prawidłowy rozwój, a w przyszłości na prawidłową lokomocję. Bardzo istotnym jest fakt, iż jakość wzorców ruchowych wywoływanych w trakcie terapii Vojty, odpowiada jakości idealnego modelu rozwoju motorycznego. Jeżeli zbierzemy wcześniejsze stwierdzenia Vojty, iż mózgowe porażenie dziecięce nie jest stanem wrodzonym, od początku przesądzonym i trwałym, to w tym momencie dojdziemy do sedna sprawy, czyli esencji metody Vojty:
    Jeśli badanie neurokinezjologiczne motoryki spontanicznej dziecka, reakcje ułożeniowe oraz badanie odruchów pierwotnych wykaże odchylenia od prawidłowości, to możliwie najwcześniejsze zastosowanie metody odruchowej lokomocji pozwoli na niedopuszczenie do patologicznego rozwoju, a przynajmniej zminimalizowanie jego skutków.
    Efektem takiego działania może być prawidłowy rozwój, a jeśli mimo wszystko dojdzie do patologicznego rozwoju (mózgowego porażenia dziecięcego) to jego rozmiary i skutki będą możliwie najmniejsze. Konieczność możliwie najwcześniejszego wprowadzenia terapii podyktowana jest, istnieniem największej plastyczności mózgu w pierwszych miesiącach życia dziecka. Najlepszy okres dla jej rozpoczęcia to pierwsze trzy miesiące życia, najpóźniej do końca piątego miesiąca. Pierwsze trzy miesiące życia dlatego, gdyż w tym okresie w prawidłowych warunkach kształtuje się fizjologiczny wyprost kręgosłupa. Pamiętać musimy jednak o tym, że terapia Vojty nie jest w stanie stworzyć czegoś nowego! Możliwości i granice terapii zależeć będą od momentu życia dziecka, w którym doszło do uszkodzenia centralnego układu nerwowego, od jego umiejscowienia, rozległości, a także od ewentualnego wystąpienia wrodzonych chorób lub wad mózgu. Możemy wpływać jedynie na nieuszkodzone obszary mózgu, mobilizować je do przejmowania funkcji tych części mózgu, które zostały uszkodzone.
    Dzisiaj niejednokrotnie usłyszeć można krytyczne opinie w stosunku do diagnozowania rozwoju ruchowego metodą Vojty. Podstawowym zarzutem jest rzekoma „nadwykrywalność” mózgowych porażeń dziecięcych. Argumentem wykorzystywanym dla takiej opinii jest dość duża dysproporcja pomiędzy liczbą dzieci dotkniętych mózgowym porażeniem podawaną przez statystyki medyczne, a znaczną ilością niemowląt wykazujących odchylenia w badaniu wg koncepcji Vojty. Diagnostyka Vojty to ocena rozwoju ruchowego niemowląt. Prawidłowość tego procesu ocenianego poprzez badanie motoryki spontanicznej, reakcje ułożeniowe oraz odruchy pierwotne jest miarą jakości funkcjonowania centralnego układu nerwowego. Nie można stawiać znaku równania pomiędzy złą jakością funkcjonowania centralnego układu nerwowego, a mózgowym porażeniem dziecięcym. Tylko dla pewnego odsetka niemowląt, u których stwierdzimy zaburzenie ośrodkowej koordynacji nerwowej wystąpić może zagrożenie rozwojem mózgowego porażenia dziecięcego. W tym miejscu postawić należy pytanie, co wobec tego w przyszłości będzie działo się z dziećmi, które w niemowlęctwie prezentowały nieprawidłowy rozwój (dzieci u których nie podjęto terapii Vojty), a u których nie doszło do rozwoju mózgowego porażenia dziecięcego. Wcześniej pisaliśmy o znaczeniu jakości wyprostu i rotacji kręgosłupa (postawy). Od tego mechanizmu zależeć będzie jakość wzorców ruchowych, którymi dziecko będzie dysponowało. Tak więc, odchylenia widoczne w niemowlęctwie objawiać się mogą w przyszłości zaburzeniami dotyczącymi jakości chodu, poruszania się, statyki ciała, sposobu obciążania stóp, koordynacji wzrokowo-ruchowej, sprawności manualnej itp. Psycholodzy, pedagodzy i logopedzi bardzo dobrze znają problemy nadpobudliwości, dysleksji czy dysgrafii. Coraz częściej używa się dzisiaj określenia „dziecka niezgrabnego” w stosunku do dzieci charakteryzujących złożonymi zaburzeniami poruszania się, koordynacji wzrokowo-ruchowej oraz zachowania się. Neurologia dziecięca od pewnego czasu porusza problem o nazwie mikrozaburzenia czynności mózgu, których objawami często są kombinacje w/w dysfunkcji. Dzisiaj coraz więcej i częściej mówi się o problemie wad postawy wśród dzieci i młodzieży. Przytaczane wyniki badań kontrolnych prawie zawsze są alarmujące. Bardzo poważnym, a zarazem przykrym w skutkach problemem jest trójpłaszczyznowa deformacja kręgosłupa, czyli skolioza. Naukowcy podają, iż 80-90% skolioz to tzw. skoliozy idiopatyczne, tzn. nieznana jest przyczyna ich powstawania. Spośród wielu teorii próbujących to wytłumaczyć coraz częściej wysuwana ta, która mówi, że przyczyna tkwi w nieprawidłowym działaniu centralnego układu nerwowego.
    Terapia odruchową lokomocją wg Vojty polega na odruchowym wyzwalaniu prawidłowych wzorców lokomocji. Rolą fizjoterapeuty po skierowaniu dziecka na terapię przez lekarza, jest ustalenie głównego problemu dziecka, określenie pierwszego celu jej prowadzenia oraz co najważniejsze dobór programu ćwiczeń. Kluczem dla powodzenia rehabilitacji metodą Vojty są RODZICE, na których spoczywa obowiązek jej systematycznego prowadzenia. Rozwiązywanie technicznych problemów ćwiczeń należy do fizjoterapeuty. Warunkiem niezbędnym do odniesienia maksymalnego efektu jest świadomość rodziców o istniejącym problemie w rozwoju własnego dziecka oraz przekonanie o konieczności rozpoczęcia i prowadzenia takiej terapii. Terapia Vojty nie należy do łatwych. W stosunku do fizjoterapeuty wymagane jest odbycie długotrwałego kształcenia. Dla małego dziecka jest to obowiązek podejmowania ogromnego wysiłku fizycznego porównywalnego z obciążeniem występującym w sporcie wyczynowym, a dla rodziców systematyczne egzekwowanie go pomimo częstego niezadowolenia ze strony dziecka. Tutaj zaznaczyć należy jeden bardzo istotny fakt. Metoda Vojty wykorzystuje do pobudzania centralnego układu nerwowego tzw. receptory czucia głębokiego, czyli prioprioreceptory. W praktyce polega to na ułożeniu dziecka w ściśle określonej pozycji, utrzymaniu jej przez pewien czas oraz pobudzaniu tzw. stref stymulacji, a po wzbudzeniu oczekiwanej reakcji ruchowej na zastosowaniu odpowiedniego oporu. Bezwzględnym warunkiem uzyskania prawidłowej reakcji ze strony centralnego układu nerwowego (mózgu) dziecka jest BEZBOLESNOŚĆ działania terapeuty oraz rodziców w trakcie stymulacji. Niezachowanie tej zasady spowoduje włączenie się receptorów bólu, czyli nocyreceptorów. Spowoduje to niedotarcie potrzebnych bodźców z wcześniej wymienionych receptorów czucia głębokiego (prioprioreceptorów) do mózgu, a w konsekwencji nie zostaną wywołane pożądane reakcje!!! Pamiętać musimy jednak o tym, że reakcja, którą wywołujemy dzieje się poza wolą dziecka. Jednocześnie zostaje przyłożony odpowiedni opór. Dla dziecka jest to ciężka praca oraz odczucie dużego dyskomfortu wobec którego ma ono prawo wyrazić swoją dezaprobatę i niezadowolenie. Ta sytuacja powoduje czasem złe zrozumienie terapii Vojty u osób nieznających i nierozumiejących tej metody. Każdy z nas zna na pewno bardziej przyjemne dźwięki niż płacz dziecka, jednak zdając sobie sprawę z tego, że dziecko w taki sposób „pracuje” nad swoją przyszłością, będziemy zadowoleni oraz dumni z jego sukcesów i dalej będziemy go w tej pracy wspierali. Takie złe zrozumienie terapii Vojty, szczególnie w naszym kraju, „wspierane” jest niestety nierzadko poprzez wypowiedzi niedysponujących właściwą teoretyczną, a tym bardziej praktyczną wiedzą na ten temat przedstawicieli środowiska medycznego co do słuszności i skuteczności tej metody. Co jeszcze gorsze, to mające miejsce próby stosowania tej metody przez osoby niewykształcone w tym kierunku, tzn. niebędące dyplomowanymi terapeutami metody Vojty. Skutkiem tego jest powstanie wypaczonego i nieprawidłowego obrazu tej metody.
    Metoda Vojty podobnie jak inne działania medyczne nie jest stuprocentowym środkiem na likwidowanie wszystkich problemów zdrowotnych dzieci, tym bardziej, że dotyczy ona tak trudnej dziedziny jak neurologia rozwojowa, przed którą stoi jeszcze wiele nierozwiązanych problemów. Coraz liczniejsze wyniki badań naukowych nad jej skutecznością powinny zachęcać jednak do popularyzacji tej koncepcji na szeroką skalę w naszym kraju.
    Więcej informacji na temat wczesnej diagnostyki i terapii Vojty, w tym badań naukowych dotyczących jej skuteczności uzyskać można głównie w niemieckojęzycznej literaturze medycznej.

Polskie pozycje:
„Rozwój niemowląt i jego zaburzenia, a rehabilitacja metodą Vojty” aut.: Grażyna Banaszak; (pozycja dla rodziców, lekarzy i terapeutów)
„Neurokinezjologiczna diagnostyka i terapia dzieci z zaburzeniami rozwoju psychoruchowego” pod redakcją Ludwiki Sadowskiej (pozycja dla lekarzy i terapeutów)

Strony internetowe:
www.vojta.com

Opracowanie:

Wojciech Dutka, mgr fizjoterapii, dyplomowany terapeuta metody Vojty (Internationale VOJTA Gesellschaft e.V)

Komentarze

1 Komentarz do “Metoda Vojty”
  1. mama Aga pisze:

    Witam

    Chciałam podzielić się ze wszystkimi mamami, które walczą o zdrowie swoich dzieci, swoją historią. Nie wiem jak mnie ocenicie, ale mam nadzieję, że pomogę w ten sposób podjąć właściwą decyzję.

    W 1996 roku moje dziecko urodziło się zdrowe i nic nie wskazywało na to, że po dwóch miesiącach lekarze przyczepiając się o zbyt dużą głowę natkną się na wylew pod wyściółkowy I stopnia. Wtedy mój syn był lekko opóźniony psycho-motorycznie w/g diagnozy, ponieważ nie reagował prawidłowo dla swojej grupy wiekowej. Miał też tyło zgięcie, asymetria i nieprawidłowe naprężenie mięśni po tylu latach już nie pamiętam, ale P. Dr., która diagnozowała moje dziecko powiedziała, że to był uraz okołoporodowy i może tak być, że będzie miał porażenie mózgowe.
    Dla mnie zabrzmiało to jak wyrok, nie mogłam dopuścić, żeby moje dziecko jeździło na wózku inwalidzkim do końca życia.
    Zostało skierowane na rehabilitację metodą Bobath, przy diagnozowaniu dziecko płakało jakby go ze skóry obdzierali, a my rodzice razem z nim, jednak mimo to dzielnie chodziłam z nim na rehabilitacje, po czasie przestał płakać i nawet się uśmiechał do rehabilitantek, pamiętam tą miłą atmosferę.

    Oprócz tego moja sąsiadka – koleżanka zagadnęła mnie widząc mój smutek i poleciła fundację na Woli w której leczą metodą Vojty podobno bardzo dobra i najlepiej działać jak najwcześniej tj. do 9 m-ca życia są najlepsze efekty. Tam przy diagnozowaniu dziecko płakało jeszcze bardziej wiszące do góry nogami, wystraszone do granic możliwości. znowu płakaliśmy wszyscy.

    Rehabilitowany był dwoma metodami na raz, w przychodni rehabilitacyjnej metodą Bobath do ok 12 m-ca i metodą Vojty w domu też ok roku.

    Moja teściowa uważała za zbyteczne rehabilitowanie dziecka “PO CO GO REHABILITOWAĆ PRZECIEŻ WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU” Płakał na początku dlatego uważała, że go to boli a ja robię mu to specjalnie. Jednak po jakimś czasie przestał płakać a ja dzielnie kontynuowałam rehabilitację i tu i tu.

    Dużo z synem przeszłam, bo tak jak twierdziła psycholog, będzie miał problemy logopedyczne i problemy w szkole faktycznie tak było, ale teraz ma 18 lat i jest w klasie maturalnej, chodzi i mówi normalnie i jest mądrzejszy od rówieśników. Po terapii logopedycznej nie ma nawet śladu seplenienia… było ciężko rozpoczęta w pierwszej klasie terapia logopedyczna ok 4-5 klasy podstawowej zaczęła przynosić rezultaty, to ciężka i mozolna praca.

    Jest teraz zdrowym i mądrym młodzieńcem, ma co prawda astmę, ale to już inna bajka.

    Życzę wytrwałości w rehabilitacji, bo nikt tego za Was nie zrobi, potrzeba wam dużo siły i samozaparcia. Nie przerywajcie rehabilitacji na własną rękę, można pomóc dziecku wkroczyć w życie jak nawet coś się nie udało, można to naprawić lub polepszyć stan zdrowia dziecka.

    Ja jestem prze szczęśliwa, że nam się udało. Pozdrawiam

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...