Nasze kolejne zajęcia ze wspinaczki z Renią.
W ubiegłym tygodniu mieliśmy kolejne zajęcia z Renią na ściance wspinaczkowej na Tarnogaju. Przyszliśmy ciut wcześniej więc mieliśmy szansę podziwiać sukcesy Weroniki wchodzącej aż pod sufit. To zmotywowało Janka i Kamila.
Jak nigdy do tej pory Kamil rwał się do wspinaczki i traktował Renię już jak “starą znajomą” opowiadając jej wszystko jak leci z jego kalendarza. Zatem był pierwszy w próbach.
Zaskoczył nas kompletnie. Przejście, które ostatnio sprawiało mu problemy “wziął” na szybko i pierwszy sufit zaliczył w chwilę. Janek z kolei chyba tym razem “dojrzał” do wysokości. Co podszedł do góry to analizował jak wysoko jest i nie był gotowy wchodzić tak szybko jak Kamil.
Renia świetnie go motywowała, ale Janek “zrozumiał” wysokość i choć daleko pobił siebie z ostatniego treningu, to do sufitu nie wszedł. Po zmianie Kamil dał pokaz swoich możliwości. Wybraliśmy inne przejście i tutaj Kamil znów błysnął z uśmiechem na ustach. Trwało to chwilę gdy sufit był jego.
Kamil się przełamał, tak jakby to robił zawsze, ale magiczne słowo TATRY chyba tak na niego działa. Zmiana ścieżki, dla Janka była znów wyzwaniem, z którym walczył wspaniale dopingowany, ale ta wysokość!
Próbował dwa razy. Za każdym razem najtrudniejsze dolne kombinacje przechodził świetnie, dochodził pod sufit i tam widać było dół
W każdej sytuacji świetnie się odnajdywał z komendami. Jak już chciał iść w dół wołał BLOK i Renia wiedziała, że Janek “spada” w dół. Znów był postęp i znów było pozytywne zaskoczenie jak chłopcy walczą ze swoimi ograniczeniami i podziwiam ich za to…a ja tam nie wejdę i koniec
Wow! No naprawdę jestem pod wrażeniem! Świetnie