Szkoła dla dzieci z zespołem Downa, czyli jak ma wyglądać klasa

grudzień 8, 2010 by
Kategoria: Edukacja

W naszym kraju, każde odchylenie od normy uważa się za błąd i problem. Gdy w latach 80tych w USA i w latach 90tych w Niemczech przeprowadzono testy na “największą efektywność edukacji”, okazało się że wygrały klasy, szkoły gdzie układ klasy, rozmieszczenie ławek było inne niż klasyczne, czyli w 3 rzędach jedna za drugą!!!!

Ten wynik zaowocował “masowym” odejściem od ustawiania ławek w taki sposób w tych krajach.

Pod koniec lat 90tych w Norwegii badano środowisko szkolne młodzieży uczęszczającej do szkół podstawowych. Wynik jaki został osiągnięty wskazywał, że największym problemem szkoły jest “chęć rozproszenia dziecka za każdą cenę”! Na czym to polegało? Na ustawianiu  ławek pod oknem. Miało być jaśniej, skończyło się tym że było ciekawiej…za oknem niż na lekcji.

Klasy nagradzano za wspaniałe osiągnięcia naukowe, które były widoczne na ścianach. Co się okazało, że najlepsza klasa to nie jest klasa z “nagrodami” ale ta klasa w której na ścianie nic nie było.

We Francji badano zagadnienie: co najbardziej męczy nauczyciela na lekcji? Okazało się, że konieczność pytania uczniów i świadomość że wywoła to agresję w dalszym ciągu lekcji paraliżowało nauczyciela w większym stopniu, niż testy i egzaminy, które musiał zaliczać by móc awansować na wyższy poziom zawodowy.

Czy patrząc na te problemy można “ułożyć” klasę dla dzieci w taki sposób, aby była ona środowiskiem przyjaznym?

Gdy popatrzę na Hanower, to okazuje się, że w wielkiej i przestrzennej klasie wszystkie dzieci mają swoje miejsce, pojedyncze. Ich ławki skierowane są “półksiężycem” do środka klasy…ale tam nie ma biurka dla nauczyciela !!! Dzieci są ustawione tak, aby wszystkie siebie widziały, ba!!! by mogły wzajemnie się ciągle komunikować. Rolą nauczyciela i rodzica, który w danym dniu ma dyżur jest dyskutowanie z każdym dzieckiem o tym co robi. Ja widziałem jak uczeń 3 klasy prowadził lekcje o ZOO, a Panie siedziały i uśmiechały się. Była to niezła lekcja.

Z drugiej strony mamy szkoły amerykańskie. Małe, parterowe, bardzo często. Ich okna nie wychodzą na podwórko, a na patio, które jest ograniczone ścianami szkoły. Dzieci siedzą w “kole”, gdy nauczyciel jest w środku i stale tłumaczy, pokazuje i pomaga w zadaniach.

W przypadku takiego podejścia do klasy i ułożenia ławek w obu systemach uzyskuje się “spójność klasy” w rozumieniu budowania zespołu dzieci, które nawzajem się wspierają. System polski z góry buduje rywalizację, gdzie Ci którzy chcą się uczyć siedzą z przodu, pozostali z tylu.

Gdy odwiedzałem polskie szkoły, dzieci z ZD zawsze zajmowały miejsca w ostatnich ławkach, chyba nie bez przypadku.

Komentarze

Liczba komentarzy: 2 do “Szkoła dla dzieci z zespołem Downa, czyli jak ma wyglądać klasa”
  1. Tata Kuby pisze:

    Koncentrancja mojego syna w czasie obowiązkowych testów w poradni psychologiczno-pedagogicznej nastąpiła dopiero, kiedy usunięto wszystkie kolorowe zabawki ze stołu i zostały prawie gołe ściany. Kuba dopiero wtedy zaczął wykonywać polecenia testującego specjalisty. Oczywiście stało się to dopiero na prośbę rodziców, przy kolejnej wizycie . Potem gołe ściany w poradni stały się normą Wcześniej oceny możliwości syna były znacznie niżej oceniane, niż rzeczywiste. Wiedziałem, że syn potrafi znacznie więcej, lecz długo nie wiedziałem w czym tkwi problem.
    Być może moje spostrzeżenia jeszcze komuś pomogą.
    Marek

  2. Albert pisze:

    Jarek zróbmy to w naszej szkole – ten półksiężyc to super pomysł.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...