Wołowa Góra…a potem na obiad.

listopad 7, 2022 by
Kategoria: Nasze Góry

Janek chciał do restauracji na obiad. Zgodziliśmy się, tylko do tej restauracji musiał dojść. Tak zdobyliśmy Wołową Górę, dominanta absolutnego nad Kowarami.

Podjechaliśmy do Kowar Podgórze. Pierwszy raz tej jesieni mieliśmy mrozik i to taki przenikliwy…ale cel był słuszny:”Janek idziemy do restauracji jak chciałeś!”. Dziecko uśmiechnięte, tylko gdzie ta restauracja jest? “Janku na górze, musimy dojść do Przełęczy Okraj!” padły wyjaśnienia.

IMG_8854

Dziecko zaakceptowało, wyszło….i popsuło się. Przepraszam. Wróciło do tego co było jak zawsze….człapiemy, jesteśmy na końcu…i wszyscy niech idą, a ja nie. Tak bym opisał tą sytuację….a tu trzeba było mocno zdobywać przestrzeń Uśmiech

IMG_8855

IMG_8856

No i jak zwykle mamy dwoistość w domu. Kamil na górze, Janek na dole…a przecież kilka dni temu nie szło go dogonić! Oj słabo to wyglądało. Sapał, wzdychał i człapał.

IMG_8857

IMG_8858

Popatrzyliśmy na piękne Rudawy z tej strony, wczołgaliśmy się na drogę leśną trawersującą na mapie Kowarski Grzbiet i tak zastanawialiśmy się, co z tym Jankiem będzie…a on człapał niemiłosiernie.

IMG_8861

IMG_8863

Nie było tutaj szlaków. Jednak na każdym skrzyżowaniu mieliśmy “znaki własne” z Kowar. Nie były precyzyjne, ale pozwalały nam kierować się we właściwą stronę. Najważniejsze, że chłopaki mieli dobry humor.

IMG_8864

IMG_8865

Dla Kamila i Asi była to rozgrzewka po przerwie, więc miało być łatwo. Dla Kamila było za łatwo i to zdecydowanie jak się okazało. Nie było też skrótów i skrzyżowań, więc Kamil nam zniknął…a Janek człapał…choć szedł do restauracji, no i niech będzie ta Wołowa Góra.

IMG_8866

IMG_8867

IMG_8869

W końcu pojawił się nasz szlak na Łysą Górę. Od niej mieliśmy zrobić sobie skrót na Wołową Górę.

IMG_8870

IMG_8874

Mieliśmy już iść szlakiem, a nie leśną drogą. Niestety dalej mieliśmy “parkowy dukt” co nie ułatwiało przejścia, bo było dla Janka za nudne, a za łatwe dla Kamila.

IMG_8875IMG_8877

IMG_8878IMG_8879

Doszliśmy do Łysej Góry, która w rzeczywistości nie była górą. Nie pozwoliliśmy na nudę i na Wołową postanowiliśmy iść już ścieżką, już górską. Janek przyspieszył.

IMG_8884IMG_8887

IMG_8889

W końcu było wow, bo ciepło, bo wysoko i ciekawie…tak by wyglądało to po Janku. Wołowa Góra z każdej strony imponowała, była tak wielka, że aż warto było zjeść śniadanie na tym pięknym wierzchołku, a miejsc było do wyboru kilka Uśmiech

IMG_8888

IMG_8897

My oczywiście patrzyliśmy na Śnieżkę, która już miała śnieg na swojej kopule!

IMG_8898

IMG_8895

IMG_8903IMG_8904

“Tato, a gdzie restauracja?” oprzytomniałem od razu. “Idziemy synu!” i poszliśmy. Janek niestety nie zmienił się ani na chwilę. Włączył obok westchnień, “Gdzie jest restauracja?” i tak szliśmy na Okraj. A zimno było pieruńsko choć wyszliśmy na słońce.

IMG_8907

IMG_8908

O ile do góry wchodziliśmy na czuja, to schodziliśmy z oznaczeniami Uśmiech byle tylko do zielonego szlaku…a tam bez zmian. Kamil daleko z przodu, Janek daleko z tyłu.

IMG_8915

IMG_8916IMG_8919

IMG_8918

Szło się w wilgoci, cieniu i zimnie…aż żal było patrzeć na nasłoneczniony szczyt Wołowej. Gdy w końcu weszliśmy na słońce, Janek krótko podsumował:”Jest przełęcz!” Skąd on to wiedział?

IMG_8920IMG_8922

No i dziecko przyspieszyło! Wiedziało gdzie idzie, co będzie jeść i tylko to się liczyło!!! A tam studiowanie menu, tak jak by chciał zamówić coś innego, niż i tak zamówi Uśmiech

IMG_8923IMG_8926

Wędrówka do restauracji zajęła nam ponad 3 godziny, prawie 9 km i prawie 600 metrów do góry. Dzieci były już przygotowane do obiadu powiedziałbymUśmiech. Rozkosz trwała jednak dość krótko. Szybko chłopcy spałaszowali to co lubią w Czechach najbardziej!

IMG_8924IMG_8925

Zjadły bardzo szybko i dopominały się szybko do auta. Zatem skrótem, żółtym szlakiem, którym nigdy nie chodziliśmy. I to była niespodzianka. I to była taka niespodzianka, że dobrze że nie wchodziliśmy nim do góry! Oj spocilibyśmy się maksymalnie, a głodni bylibyśmy na dwa obiady, a nie jeden. Jednak po takich stromiznach lepiej schodzić Uśmiech

IMG_8929IMG_8930

IMG_8933IMG_8935

IMG_8936IMG_8940

Po “spadku” na żółtym, zaczęliśmy zbiegać czarnym. Bardziej prawidłowo: dzieci postanowiły zbiegać asfalcikiem, który prowadził do kopalni uranu. Oj miały fun!

IMG_8944IMG_8947

IMG_8948IMG_8949

Jak widać ostatnie bastiony Karkonoszy padają naszym łupem. Chłopcy chcieli restaurację…mieli ją, po przejściu ostatnich zakamarków jakich do tej pory nie zdobyliśmy w tym miejscu. Byliśmy nimi oczarowani…i już tak myślę, jakby to wykorzystać na przyszłość…nawet z restauracją Uśmiech

Komentarze

1 Komentarz do “Wołowa Góra…a potem na obiad.”
  1. can pisze:

    Nie umiałem tego opisać lepiej, ale Wołowa Góra to miejsce dla marzycieli. Puste, piękne, pełne widoków, kolorów. Gdybym tak usiadł to bym już nie wstał, tylko patrzył …

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...