"Zdrowe" dzieci

listopad 13, 2009 by
Kategoria: Rodzeństwo

Wolontariusze: B.A.Z-A.A.

Agata Sawczenko

 

Beata i Adam mają po 23 lata, Agnieszka 14, Zosia 12. Nie pamiętają, kiedy pierwszy raz pomyśleli o sobie: Jestem wolontariuszem.

image  

(Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Wszystko zaczęło się tak jakoś naturalnie, gdy urodziła się Gosia, która choruje na zespół Downa – opowiada Adam. On, jako najstarszy, najlepiej pamięta, gdy mama prawie 11 lat temu przyniosła ze szpitala ich najmłodszą siostrzyczkę.

- Przyjąłem to bez większego wstrząsu – wspomina. – Widać było, że jest niepełnosprawna. Ale była fajna, milutka. Poza tym siostra to siostra – uśmiecha się.

I niby nic się nie zmieniło. Ale mama zostawiła pracę zawodową, bo tak naprawdę tylko ona wiedziała, ile czasu trzeba poświęcić Gosi. I zaczęła działać: spotkania z ludźmi mającymi podobne problemy, szukanie informacji, pomocy. W końcu ktoś ze znajomych rzucił pomysł, żeby założyć stowarzyszenie. Nazwali je Jeden Świat. Prezes została pani Grażyna – mama Adama, Zosi i Agnieszki.

Takie zwykłe pomaganie

Nigdy nie byli źli na mamę, że założyła stowarzyszenie, że ciągle tylko Gośka i Gośka. – Bo to nie było tak, że mama nagle nam znikła. My też zawsze coś robiliśmy przy stowarzyszeniu. Byliśmy razem z nią – tłumaczy Adam.

Choć, jak przyznaje, "praprzyczyną” ich wolontariatu była Małgosia, to ich działalność nie ogranicza się tylko do niej.

- Pomagamy wszystkim. Szczególnie na wyjazdach – mówi.

Beata do Jednego Światu dołączyła trochę później, jakieś cztery lata temu.

- Wtedy nawet za bardzo nie znałam tego słowa: wolontariat. To gdzieś tam się obijało uszy, ale nie za bardzo wiedziałam, że ja właśnie tym się zajmuję – śmieje się. – Po prostu przychodziłam i pomagałam.

Do stowarzyszenia przyprowadził ją Adam. Razem uczyli się w liceum. – Potem zaczęliśmy ze sobą chodzić. I wsiąkłam w tę rodzinę. Stąd wziął się wolontariat. Tu się nie da inaczej – uśmiecha się.

Gosię poznała na wyjeździe, na który dotarła ostatniego dnia, gdy się wszyscy rozjeżdżali. Wtedy po raz pierwszy zetknęła się z niepełnosprawnością. I właściwie już potem to wszystko wydawało się całkiem naturalne.

Tu nie ma miejsca na gwiazdy

Właściwie każdy z nich pomaga inaczej. I wtedy, kiedy może. Adam i Beata studiują. Młodsze dziewczęta chcą się czasami wyrwać do koleżanek.

Starsi działają przede wszystkim na wyjazdach. Adam studiuje prawo, czasami pomaga przy pisaniu projektów. Beata to specjalistka od komputerów. Cieszy się, że stowarzyszenie ma wreszcie laptopa.

- Kiedyś na wycieczkach był wielki problem ze zdjęciami. Po kilku dniach okazywało się, że karta aparatu jest pełna. Teraz od razu zgrywamy zdjęcia do laptopa – opowiada Beata.

Zosia to urodzona aktorka. Lubi występować.

- A kto nie lubi?! – pyta.

Kiedyś nawet wzięła udział w castingu do telewizyjnego programu "Duże Dzieci”. Dlatego stała się specjalistką od stowarzyszeniowego teatru Wygrać Życie. Ale i w nim Zosia nie może być gwiazdą. Ona jest tu od tego, żeby pomagać, podpowiedzieć, w którą stronę trzeba iść, kiedy podnieść się z podłogi, pomóc wyplątać wózek ze stosu kartonów.

Zosia jeździ na wyjazdy z Gosią. Tak naprawdę to bardziej dla spokojnej głowy mamy – żeby się nie denerwowała. Ale też pomaga Gosi. Bo czasem wystarczy chwilę porozmawiać czy potrzymać za rękę i już jest lepiej.

Agnieszka zaangażowała się w salę doświadczania świata. Tam włącza dzieciom łóżko wodne, pokazuje, co jest najciekawsze. Gdy mimo mnóstwa atrakcji ktoś uprze się, że będzie się nudzić, Agnieszka robi wszystko, żeby go zabawić.

Rok temu Zosia z Agnieszką na Światowy Dzień Zespołu Downa zaprosiły do Białegostoku Alę Boratyn i Łukasza Zagrobelnego – śpiewających idoli młodzieży. To był sukces. Gwiazdy zagrały za darmo, a niepełnosprawni nie wytrzymali długo w sztywnych ławkach widowni. Po kilku piosenkach puścili się w tany.

Czy byliby wolontariuszami, gdyby nie Gosia? – Ja na pewno! – nie ma wątpliwości Zosia. Działa przecież jeszcze w Klubie Ośmiu w swojej szkole. Agnieszka też działa w szkolnym wolontariacie. – Chciałam też bardzo iść do Doktora Clowna. Ale mama powiedziała, że jeszcze za wcześnie, że jestem za mała.

Beata bardzo się cieszy, że poznała niepełnosprawność z innej strony.

- Teraz na świat patrzę trochę ich oczami – tłumaczy. – Zauważam problemy, których wcześniej nigdy bym nie dostrzegła. Łatwiej mi się cieszyć z takich drobnych rzeczy. Np. większą radość czerpię z pokazania komuś, jak zrobić korale z makaronu, niż gdybym miała usiąść i zrobić je sama.

Jakie mają plany na przyszłość? Adam i Beata myślą, żeby skończyć studia i znaleźć dobrą pracę. W sierpniu biorą ślub. – Chcielibyśmy zostać w Białymstoku.

Agnieszka, mimo że jest dopiero w gimnazjum, myśli o studiach na pedagogice. Praca z dzieciakami na dobre ją wciągnęła.

A Zosia? – Może zorganizuję wypad na sanki? Będzie świetna zabawa! – już się cieszy.

Powyższy artykuł ukazał się w Kurierze Porannym 8 stycznia 2009

Komentarze

1 Komentarz do “"Zdrowe" dzieci”
  1. trigo pisze:

    No właśnie, czyli o Agnieszce i Zosi już było na portalu! To właśnie one w raamch Filmoteka Szkolna. Akcja! wymyśliły i zrealizowały etiudkę o Małgosi

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...