O chłopcu, którego nikt nie zaprosił.

sierpień 1, 2016 by
Kategoria: Po prostu życie

Opisałem historię mamy i jej syna z ZD, który nie został zaproszony na przyjęcie urodzinowe. Do tego odniosła się też Renata i jej opinię prezentuję także Wam.

Cześć Jarku
Przeczytałam artykuł (komentarze też) o tym chłopcu, którego nikt
nie zaprosił na przyjęcie. Parę wniosków mi się nasunęło. Po
pierwsze jacy rodzice takie dzieci-biorą przykład z góry. Jeśli w
domu źle się mówi o kimkolwiek, dzieciaki też są negatywnie
nastawione. Są złośliwe i okrutne wobec słabszych, wobec każdego
kto się w jakiś sposób wyróżnia, odstaje bo tego uczy ich świat
dorosłych widziany w domu. Są ludzie którzy próbują przyjaźń
między dziećmi (między sobą też) budować i są tacy, którzy
przyjaźń niszczą.
Po drugie cóż za durne komentarze typu dzieci z ZD się ślinią,
są nieobliczalne itd. Nie wiem czy to wynika z braku wiedzy
komentujących czy raczej z chamstwa. Żadna niepełnosprawność nie
jest zaraźliwa więc niby czemu ma komuś przeszkadzać że ktoś
jest inny, inaczej funkcjonuje-a jednak jak widać przeszkadza. Każdy
jest tolerancyjny na odległość. Osoba niepełnosprawna jest
akceptowana gdy znajduje się w pobliżu, jednak byle nie za blisko.
Zauważyłam że dzieci niepełnosprawne bawią się często obok a
nie ze zdrowymi dziećmi.
Po trzecie mama chłopca osiągnęła swój cel. Ale pytanie czy tamci
rodzice i ich dzieci faktycznie zrozumieli swój błąd i
zaakceptowali tego chłopca czy też zaprosili go tylko dlatego że
było im wstyd i chcieli żeby się od nich odczepić.
Jarku Ania jest mała,nie widać na pierwszy rzut oka że ma ZD, nie
doświadczamy póki co nietolerancji, zabieram Anię wszędzie gdzie
się da, pokazuję publicznie że ją kocham, akceptuję, że jest
inna, mówię o tym że ma ZD po to by otoczenie zrozumiało że dla
mnie to nie wstyd,że nie dogryzą mi mówiąc”najważniejsze że
zdrowe” (ona jest zdrowa) i nawet jeśli coś sobie negatywnego
myślą to nikt mi tego nie powie wprost bo są zmieszani moim
podejściem, tym że się Anią po prostu cieszę, że traktuję jej ZD
jak coś naturalnego, mówię jaka jest fajna, ile potrafi itd. to ich
peszy. Paweł robi dokładnie to samo-pokazuje że siostrę
kocha, mówi o tym a jednocześnie traktuje ją całkiem
normalnie, zwyczajnie…ale wiem że prędzej czy później nietolerancja
i odrzucenie nas też spotka. Oby jak najrzadziej… Zdążyłam już
poznać kilka smutnych historii dotyczących braku tolerancji. Ale
Jarku zdrowi wobec zdrowych też są często okrutni. Paweł chodzi do
szkoły tylko z dziećmi pełnosprawnymi. Pozornie sielanka-wszyscy
mili, uśmiechnięci, pomocni…gdy wychowawczyni patrzy. Pawełek ma
panią która nigdy w życiu nie pozwoliła by aby jedno dziecko
drugiemu dokuczało,naśmiewało się itd. Ale co innego gdy pani nie
ma w pobliżu. Spróbuj być w czymś gorszy, mieć mniej, nie
nadążać za innymi, nie być duszą towarzystwa albo zwyczajne
podpaść jakiemuś liderowi grupy. Ja staram się uczyć młodego
tolerancji, że nie jest gorszy ten kto ma mniej, kto jest inny niż my
bo niepełnosprawny bo i mnie tego nauczono. Druga sprawa to czy warto
na siłę zabiegać o czyjąś przyjaźń. Też to przerabiałam i
powiem że nie warto. Czasem można robić wszystko by było dobrze
ale gdy nie ma chęci po drugiej stronie to i tak nic z tego, szkoda
zachodu. Więc obecnie jestem na etapie myślenia że lepiej mieć
dwóch przyjaciół prawdziwych niż tuzin udawanych lub
interesownych. To samo tyczy się moich dzieci-nie wszyscy muszą je
lubić, one też nie muszą lubić każdego. Gdy ktoś ich nie
zaakceptuje po prostu postaram się nauczyć ich że zamiast zabiegać
o taką wątpliwą znajomość, lepiej poszukać przyjaciół gdzie
indziej. I nie uzależniać poczucia własnej wartości od opinii
kogokolwiek.

Komentarze

1 Komentarz do “O chłopcu, którego nikt nie zaprosił.”
  1. Beata pisze:

    Tak szczerze nie wiem co to jest, nie wiem czy kultura czy wychowanie czy … no właśnie nie wiem. Sebastian ma 18 lat w tym roku, ale pamiętam jego 5-te urodziny, wydawało mi się że koleżanki akceptują w pełni mnie i Sebę. Były to ‘dobre’ koleżanki. Trzy dobre osoby. A że dzieci mają w podobnym wieku zaprosiłam je na urodziny Seby z dziećmi. W dniu urodzin o 15 jedna napisała, że boli ją głowa i nie przyjdą, druga ok 16 że dopiero weszła do domu i jest zmęczona i już nie przyjedzie, a trzecia w ogóle się nie odezwała. A Seba czekał. Zapukałam do sąsiadki – zaprosiłam ją i jej dzieci na urodziny i tak spędziliśmy ‘miło’ czas. Dobijając Seba nigdy nie był proszony na urodziny do nikogo, mimo integracyjnego przedszkola i szkoły. Ale czy o to chodzi aby rozpamiętywać ? Było – minęło. Przykro było – mega przykro, na samo wspomnienie serce boli. Ale nie zmienię tego – trzeba iść dalej. A ‘dobre’ koleżanki – nie mi oceniać. Beata

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...