“Idę do NOWEJ szkoły!”

październik 8, 2015 by
Kategoria: Trzy Jaśki

Na szkołę na ul Nyskiej zdecydowaliśmy się dlatego, że jest blisko. Dojazdy do poprzedniej szkoły były bardzo męczące dla mnie. No i Ania, koleżanka Jasia, też zaczęła edukację w tej szkole.

 

Wrocław

 

Pierwszego dnia, podczas rozpoczęcia, Jasiu kilkakrotnie powtarzał, że chce do domu. Nowy budynek, Panie, dzieci, ożywił się tylko na widok Ani (bez wzajemności).

Następnego dnia czekaliśmy pod zamkniętą klasą, zmiana popołudniowa. Szybko znalazł otwartą, inną salę, i zanim zdążyłam zareagować, oczom zdumionej Pani i dzieci z III c, w drzwiach ukazała się główka mówiąca radośnie: "Dzień dobry!" Wyłuskał z pokoju nauczycielskiego swoją Panią pedagog, drzwi były otwarte, trafiłam tam goniąc za nim, reszta w standardzie:

angielski na dywanie bardzo dobrze,

zapamiętał imiona dzieci,

pomagał rozdawać ćwiczenia,

pociągnął za piękny blond kucyk,

pocieszał płaczącą koleżankę.

Dostarczyłam Paniom nauczycielkom wszelkich możliwych informacji o Jasiu. Pani wychowawczyni czytając o nim powiedziała, że to dziecko z zainteresowaniami, pasjami i gdzieś tam w tle jest ZD. Było to bardzo miłe dla mnie, że tak można odebrać Jasia.  Nie martwiłam się (jak na razie) o naukę, bo uczyć się Jaś lubi, potrafi czytać, więc jest mu łatwiej, obawiałam się bardziej ucieczek, braku reakcji na polecenia nauczycieli i przeszkadzania innym dzieciom.

Ustaliliśmy nasze oczekiwania ze strony szkoły, czyli przede wszystkim rozwój społeczny dziecka, system motywacyjny, wpisy do zeszytu komunikacji – zdanie skierowane bezpośrednio do Jasia: "brawo Jasiu" i pieczątka z uśmiechniętą buzią. Zasugerowaliśmy Paniom, że "praca jest mniej nudna niż zabawa", więc należy Jasia angażować do wszelkiej pomocy i przede wszystkim chwalić za każdą pozytywną rzecz .

Rodzajów nagród ma kilka, za dobrze spędzony dzień. Sam pyta się Pani, czy może dostać sok i bułkę. Z “precyzją chirurga” wymienia swoje osiągnięcia w danym dniu, pokazuje prawidłowo wykonane ćwiczenia, uczciwie robi też rachunek sumienia z wybryków, więc panie muszą mu przyznać, że za te dobre zachowanie jest nagroda, a za niewłaściwe ( przykład) drugiej nie będzie. Orientuje się, kiedy jest ostatnia lekcja i wtedy robi się z niego uosobienie cnót wszelakich , trzepie rzęsami i pyta się, czy może sok? (uzasadnienie: bo „był grzeczny”)

Podczas pierwszego spotkania z rodzicami Jarek udzielił informacji na temat ZD, obecności Jasia i Ani w klasie, komunikacji z nimi, odpowiedział na szeroki wachlarz pytań rodziców dotyczących Jasia.

Mam nadzwyczajne wsparcie od Pań nauczycielek. Lepszej komunikacji nie mogłam sobie wymarzyć. Zawsze powiedzą mi coś dobrego o Jasiu, co zrobił, jak się zachował, a także o relacjach Jasia z dziećmi. Jeśli są problemy (a są), omawiamy wspólnie i staramy się znaleźć sposób, by je rozwiązać. Kluczowe w tym są żelazna konsekwencja, krótkie, proste komunikaty i tłumaczenie, dlaczego zachowanie jest niewłaściwe. Informacja: "mamy kłopoty wychowawcze, ale pracujemy nad tym i są postępy", wszystko w jednym zdaniu, powoduje, że nie czuję się z tym aż tak strasznie źle, choć zdaję sobie sprawę, ile wysiłku nauczycieli to kosztuje.

Zajęcia są bardzo intensywne dla niego i wyczerpuje się energetycznie. Sam zgłasza, że jest zmęczony i może odsapnąć na dywanie w samotności. Wraca potem do ławki i dalej pracuje, a jego czas koncentracji się stopniowo wydłuża. Poza rewalidacją nie ma dodatkowych zajęć w szkole. Uważam, że po lekcjach i tak jest bardzo zmęczony. Zostawiłam mu z tego, co miał: muzykoterapię (bo lubi), karate (niech się rusza), logopedę (niech mówi i czyta coraz lepiej) i SI (uwielbia)

W klasie utworzył się samoistnie tutoring. Jasiu ma dwójkę "opiekunów", chłopca i dziewczynkę. Kolega na koniec lekcji informuje mnie, że Jaś był dziś” grzeczny”, czy też „nie bardzo był grzeczny”. Tak więc zaczynam być na jego widok już lekko spięta, jaki werdykt na dzisiaj?

Wita się z klasą, nazywając każde dziecko po imieniu, część dzieci odpowiada, inne się uśmiechają, inne przebijają piątkę. Po pierwszym miesiącu pobytu Jasia w klasie integracyjnej, pozwalam sobie na oddech. Byłam pełna obaw, jak Jan sobie poradzi i jak zostanie przyjęty. Otwartość nauczycieli i rodziców bardzo mnie ujęła.

Codziennie żegnając się z nauczycielem, zawsze mówię oprócz do widzenia, dziękuję.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...