Moja Kochana Depresjo

lipiec 20, 2010 by
Kategoria: Po prostu życie

image image

Piękne promienie słońca wpadają do pokoju, budząc cię swoim dotykiem. Dziecko przytula się do ciebie i mówi, że kocha, że jesteś najcudowniejszą mamą czy rewelacyjnym ojcem. Nie czujesz nic. Ścisk w żołądku i żal, że znowu się obudziłeś przeszywa twoje myśli.

Depresja skrada się powoli

Zasiada wygodnie w fotelu życia wyrzucając z niego powoli acz skutecznie radość, motywację, dobrą ocenę samego siebie. Gdy osiągnie ten etap zarzuca sieci na kolejne aspekty życia. Wszystko traci barwy i sens. Umycie zębów jest już obowiązkiem żmudnym i trudnym, a sprzątanie mieszkania to wysiłek ponad miary.

Zasiada wygodnie w fotelu życia wyrzucając z niego powoli acz skutecznie radość, motywację, dobrą ocenę samego siebie. Gdy osiągnie ten etap zarzuca sieci na kolejne aspekty życia. Wszystko traci barwy i sens. Umycie zębów jest już obowiązkiem żmudnym i trudnym, a sprzątanie mieszkania to wysiłek ponad miary.

Uśmiech? Cierpliwość? Prawdziwa konfrontacja ze światem? Seks? To już nie istnieje. Kiedy depresja zastąpiła już wszystko co w naszym życiu było piękne pojawia się chęć odejścia z tego świata. Zaczyna się etap obmyślania planu – jak? kiedy? Jedni zaczynają od prób, żeby poznać ten najwłaściwszy sposób, inni poddają się i toną w objęciach nowej przyjaciółki, która zabrała wszystko, ale dała całą siebie. Ludzie wokół ciebie bagatelizują słowo depresja, bo chociaż to poważna choroba, jest kpiną w ustach tych, których ona nie dotyczy.

Zaczyna się niegroźnie

W twoim życiu pojawia się problem. Mały, ale ważny. Stawiasz mu czoło, wygrałeś. Świat pędzi, nie masz czasu na odpoczynek, relaks. Przeoczyłeś ważne wydarzenia w twoim życiu. Pędzisz nawet wtedy, gdy brak ci tchu. Ktoś ciągle od ciebie czegoś oczekuje, a ty jesteś taki obowiązkowy. Nikogo nie można pominąć, nikogo zawieść. Grasz dobrą minę do złej gry.

Kolejny problem – twój. Rozwiązujesz go sam. Przychodzi taki moment w twoim życiu, że twoje kłopoty rosną, a ty masz ich za dużo. Nie prosisz o pomoc, bo przecież to ty zawsze pomagasz. Bliska ci osoba ma dla ciebie może pół godziny dziennie. To nic, wtedy chłoniesz jej myśli, słuchasz, kochasz.

Twoje problemy nie rozwiązują się same

Narastają. Dzwoni telefon, boisz się odebrać, bo przecież wiesz kto i po co dzwoni, a sprawa nie załatwiona. Przychodzi list, nie otwierasz, bo wiesz co w nim jest. Drażni cię świat, ten najbliższy. Jesteś zmęczony, tłumisz w sobie to, co cię boli. W końcu próbujesz jeszcze raz porozmawiać z bliskimi. Ale te trzydzieści minut nie starcza, a oni dyktują kolejne zadania, mówią o sobie, trywializują. Milczysz.

Nie przesypiasz kolejnej nocy. Stres jest coraz większy. Patrzysz na siebie jak na ofiarę losu. Do starych problemów dokładają się nowe. Chcesz bliskości, wysłuchania, zrozumienia. Prosisz. Otrzymujesz namiastkę, albo i na nią nie ma czasu. Nie wstajesz rano na czas. Płaczesz w poduszkę. Pierwszy raz nie ruszasz się z domu. Takich dni będzie teraz więcej. Drażni cię śmiech twojego dziecka. Może i sięgasz po alkohol, żeby się wyciszyć. Nie pomaga. Dokładasz do tego leki, na początek ziołowe.

Jesteś sam

Masz za mało rozmów z partnerem, który myśli, że jesteś po prostu nerwowy. Zamykasz się w sobie i płaczesz. Płacz zastąpił twój uśmiech. Jest go już niewspółmiernie więcej. Nie możesz na siebie patrzeć. Beznadzieja i ilość nierozwiązanych kłopotów narasta. Kolejny cios i już nie masz siły się podnieść. Myśli samobójcze już nie przerażają, a dają ukojenie, stają się marzeniem.

Próbujesz jeszcze ten ostatni raz zawołać o pomoc. Ale grasz. Nadal osobę silną, acz nerwową. Jesteś pełen zniecierpliwienia. Po raz kolejny dochodzi do kłótni. Patrzysz na swoje życie, które autentycznie boli, na telefon pełen nieodebranych połączeń, na stos papierów, rachunków, na życie, które legło w gruzach, na dokumenty rozwodowe. Słyszysz słowa, które kiedyś ktoś w złości ci powiedział, że jesteś beznadziejny, że kłamca, że nieszczery, nieobowiązkowy. Nie zasługujesz na miłość, bo dla partnera jesteś tylko półgodzinną wymianą zdań. Masz ochotę uciec, ale dokąd?

Wstajesz, całujesz dziecko, które słodko śpi. Szepczesz mu kilka ważnych słów na przyszłość. Jesteś niegodny tytułu matki, ojca. Idziesz do kuchni. Pamiętasz jak ktoś kiedyś ci powiedział jak prawidłowo podciąć żyły? Próbujesz właśnie tak zrobić. Nóż wyślizguje się z ręki. To nie takie łatwe. Otwierasz apteczkę. Sięgasz po leki na sen. Dostałeś je kilka dni temu od lekarza. Automatycznie połykasz wszystko i utrwalasz wódką.

Nie udaje się

To dobija cię jeszcze bardziej. Mówisz partnerowi co zrobiłeś, szukasz pomocy. Otrzymujesz słowa niedowierzania, to tyle. Kombinujesz dalej. Już nie zajmujesz się niczym. Nie potrafisz nic. Świat dla ciebie przestał istnieć.

I…

albo odchodzisz w objęciach depresji na zawsze, albo znajdujesz pomocną dłoń. Idziesz do psychiatry. W końcu to lekarz jak każdy inny. Idziesz na terapię do psychologa. Odnajdujesz siebie. Zmieniasz powoli myślenie o sobie. Rozstajesz się z depresją. Odczepiasz od siebie ją po kawałku. Ona się broni, wraca, za każdym razem kiedy życie niesie ból. Ale nie przestajesz walczyć.

Czasem jest tak, że jesteś tak pogubiony, że popełniasz kardynalne błędy, kłamstwa, tracisz nawet najbliższą ci osobę, która zraniona przez ciebie odchodzi. Najbliższe ci osoby nie chcą słyszeć o psychiatrze, bo ten przepisuje leki, które ogłupiają, a ty ich nie potrzebujesz. Ale to tylko czasem. Najważniejsze, że walczysz o siebie, o swoje życie. Ratujesz sam siebie. Czasem płaczesz. Widząc, że ratując siebie tracisz to co kochasz, związek się rozpada, rodzina odwraca masz żal do siebie, że to robisz,że ci się nie udało. Ale kiedy te "bliskie" osoby były, gdy ich potrzebowałeś?

Ratując siebie rodzisz się na nowo. Jeśli ktoś w tym czasie cię zostawił, popatrz na to inaczej. Co ma się rozejść to się rozejdzie, co ma się zejść to się zejdzie.

A może tuż za rogiem czeka szczęście. Nowe twoje życie. Nowy ty. Zmiany bolą, ale już rozumiesz dlaczego. Piękno rodzi się w bólu tak jak rodził się każdy z nas. Każdy z nas jest piękny. Najważniejsze to odnaleźć siebie. Pożegnać się z przyjaciółką depresją i obdarzyć ją biletem w jedną stroną. Uda się! Uwierz, że potrzebny jest porządek w twoim życiu. Stawisz czoło wszystkim problemom. I pamiętaj, że jeśli ktoś nie walczył o twoje życie, ty nie walcz o miłość tego człowieka. Może odkryjesz pewnego dnia, że ktoś zupełnie inny swoją postawą i tym, że był jest przyjacielem na dobre i złe.

Popatrz jakie życie jest piękne. Potrafisz nieść pomoc innym,ale robisz to mądrze. Masz piękne wnętrze i piękny świat. Jesteś na świecie by cię kochać i byś kochał. Więc kochaj i żyj!

Żegnaj depresjo na zawsze.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...