Od Trzech Kogutów przez Jaworowy Szczyt na Ruprechtický Špičák w Górach Suchcych

grudzień 5, 2022 by
Kategoria: Nasze Góry

Javori hory, to po czesku Góry Suche. Grudzień to początek zimy. Góry Suche plus zima, to najlepsze co może się zdarzyć by wykończyć ojca, a dzieci będą rozluźnione. Zatem wziąłem to na swoje “bary” i pojechaliśmy na szlak, którym może raz szliśmy…ale w wariancie od Czech to nigdy. Miała być przygoda.

Cel Hermankovice trochę ponad 15 km za Mieroszowem. Wioska znajduje się w dolinie, którą po tatrzańsku bym nazwał walną…długa, bardzo długa. Dojechaliśmy na jej “cywilizowany” koniec i tam pełne zaskoczenie. Jednak już jest zima.

IMG_9376

IMG_9377IMG_9378

No i jak zwykle. Janek pełny opór, brak chęci do przebrania się, do wyjścia, do zrobienia kroku. Kamil odwrotnie. Zanim cokolwiek pomyślałem już szedł. Byłem gotowy paść już na starcie. Uratowało mnie to, że Janek usłyszał że idziemy na skróty bez szlaku. Jakoś wtedy zaczął ciągnąć nogi żwawiej.

IMG_9380

IMG_9381IMG_9383

Sekundy trwało jak szliśmy razem. Pojawił się następny “hamulcowy”. “Tato to kuna?” …no i Janek sprawdzał każdy ślad jaki napotkał na drodze.A skąd ja miałem wiedzieć, że to kuna a nie lis, więc challenge był…a jak usłyszał, że idziemy na Trzy Koguty, przełęcz oczywiście, to szukał tych kogutów. Załapałem temat dopiero jak wyjaśnił mi, że tutaj kogutów nie ma, ot co.

IMG_9385IMG_9386

IMG_9387

Doszliśmy “rowem”, jak to Janek opisał, na przełęcz. Janek wyraźnie zawiedziony, a Kamil wykorzystał to, że byliśmy razem, “zbombardował” mnie planami jakie ma na najbliższy tydzień. Ile je można powtórzyć w ciągu 5 minut? Kamil i tak by wygrał. Na wszelki wypadek postanowiłem iść dalej, bo była szansa, że obydwaj zagadają mnie na amen. To była dobra decyzja. Janek nagle zauważył, że jest w Górach Suchych. Padło: “Góra!”. Ucieszyło mnie to. Zaczynały się przeszkody, więc miałem trochę szans na spokój.

IMG_9388IMG_9390

IMG_9392IMG_9393

Pierwszy “stożek” zdobyty. Brak tabliczki rozczarował Janka, ale Słodna nas rozgrzała, zatem był czas na śniadanie w ciszy. Tak w ciszy i brzmiała ta cisza niezwykle, a przecież ciągle byliśmy tylko my na szlaku…a było głośno.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Słodna

IMG_9397IMG_9402

IMG_9403IMG_9407

Słodna nas “orzeźwiła”. Czuć było mrozek, w szczególności jak patrzyło się na to, co zrobił on z drzewami. Przypomniało to misternie budowaną pajęczynę, ale nie mróz. Chmury gęstniały i pojawiło się zejście. Kamil od razu zahamował:”Tato Jarek pomóż!”. Janek kombinował, ale po pierwszym “tyłku” przestał. Oj Góry Suche wymagają umiejętności i kondycji. Dzięki liściom udało się zejść do skrzyżowania szlaków pod Javorovy vrch. Chwila euforii i tylko …to było wyraźne stęknięcie:”Znowu góra!”

IMG_9408IMG_9409

IMG_9411

Javorovy vrch, po polsku, Góra Płoniec, dał popalić. Niby tylko 777 m npm ale trzeba było wejść na niego. Dodatkowo budował jeszcze napięcie. Na początku Janek stęknął, ale tam nie było dramatu. Przeszliśmy kawałeczek no i zaczęło się. Kamil oczywiście zniknął, a Janka zgięło w pół. Takie cuda to tylko w Górach Suchych.

IMG_9412IMG_9413

Na górze była nagroda: zima “pędzlem” malowana. No i zaczęło się. Ja chcę popatrzeć, a tam Janek krzyczy: “Tato nie leń się!”. Goniłem jak mogłem.

IMG_9415

IMG_9417

IMG_9419

Zeszliśmy z Javorovego  i tylko usłyszałem, tym razem głośno i wyraźnie:”Znowu góra!” Nawet nie musiałem patrzeć, bo wiedziałem że takie ostrzeżenie u Janka dużo znaczy. Przed nami był …., czyli czeski Široký vrch. Ten szczyt ciągle ma inne polskie nazwy. Płoniec najczęściej, ale wikipedia mówi że to nie jest prawda.

https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%A0irok%C3%BD_vrch

IMG_9420IMG_9421

IMG_9422IMG_9424

IMG_9426

https://pl.wikipedia.org/wiki/P%C5%82oniec

Ten Płoniec dał nam popalić. Niby nie wysoki, bo 840 m npm, ale kolejny stożkowaty i kolejny z wymagającym podejściem. Kamil bardzo ostrożnie sam wszedł. Janek kombinował. To boczkiem, to centralnie ale szedł: “Spocony jestem przecież!” było słychać…a na górze znów zima i my.

IMG_9427

IMG_9428

Trochę delikatnego zejścia i “Znów góra!”. To już był Ruprechtický Špičák. Janek szedł i marzył: “Potem Waligóra, potem schronisko, a potem obiad i kotlet.” Wszystko się zgadzało do momentu dojścia w tych marzeniach do Waligóry. Ciężko szło Jankowi pod ten “szpiczak”…a Kamil oczywiście zniknął.

IMG_9431IMG_9432

IMG_9436

IMG_9439

W końcu pojawiły się “duchy”: najpierw wieży, a potem Kamila. “Mleko” na górze było niezłe ale i wiaterek, który potęgował odczuwanie chłodu. Chłopcy obydwaj chcieli iść dalej, ale po namyśle, Janek odpuścił marzenia: Waligóra nie. Ekipa jednoznacznie wskazała na powrót, co mnie ucieszyło, bo na dole było miło i spokojnie, więc herbatka i drugie śniadanie było tym, na co czekałem najbardziej.

IMG_9443

IMG_9444

IMG_9445

Nie mieliśmy planu na powrót. Biorąc pod uwagę, że dłużej nam zeszło, postanowiliśmy poszukać skrótów za pomocą żółtego szlaku za Javorovy vrch. Kamilowi nie trzeba było powtarzać. Pogonił po śniadaniu, jakby zjadł dwa obiady. Trzeba było go ścigać. Lubi iść bez hamowania czasami.

IMG_9449

IMG_9448

Na Płońsku go dogoniliśmy, ale sami hamowaliśmy. Kamil zszedł centralnie, nam zostały “boki”. Te zejście byłoby dobre na narty, ale nie na normalne, szlakowe.

IMG_9454IMG_9456

IMG_9458

Kamila nie szło dogonić. W końcu był w zasięgu to przyhamowaliśmy go najpierw na skrót, a potem na wspólne zdjęcie. Uhahany od ucha do ucha, łaskawie się zgodził. Doszliśmy dzięki temu razem do żółtego szlaku . Pojawiły się “rowy” i jawory. Janek śpiewał i odgrywał scenki. Foch mu najlepiej wychodził, jakoś tak naturalnie.

IMG_9460

IMG_9466IMG_9472

IMG_9474

Chłopcy cieszyli się bardzo, gdyż w ich planach wciąż został obiad, choć do domu było daleko.  Wróciliśmy skrótem “rowerowym”, wciąż jedyni i sami na szlaku w tym dniu, do auta. Ja do rozbierania, a tutaj pełna lista życzeń. Jedna postanowiłem spełnić:”Tata pieczątki w schronisku!”

IMG_9475

IMG_9477

IMG_9478

No to wracając do domu podjechaliśmy do schroniska. Były pieczątki, był obiad i był foch. Nie zdzierżyłem, jak pierwszy stwierdził, że on jednak nie je kotleta, którego chce, bo nie ma gyrosa. Drugi w tym czasie stwierdził, że nie je obiadu, bo nie ma lodów w pucharku. U mnie temperatura wrzenia. Liczę do 20, 30 i pękłem, jak Janek poinstruował Panie, gdzie wbić do książeczki Korony Gór Polskich, pieczątkę pod Waligórą. Dobrze to wyglądało, aż mi się zrobiło lepiej w tym Międzynarodowym Dniu Osób z Niepełnosprawnościami…a Góry Suche polecam, może spotkacie biegającego Dobrego Ducha Gór Suchych z białym owczarkiem szwajcarskim i będzie wtedy jeszcze lepiej.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...