Trójmorski Wierch, Jasień, Opacz

czerwiec 6, 2022 by
Kategoria: Nasze Góry

Jeżeli myślicie, że łatwo znaleźć jakiś nowy szlak dla nas, to się mylicie: jest bardzo trudno. Jak tu wejść na jakąś górę i to blisko, w Sudetach, gdy często byliśmy na nich po 2,3 razy. Jednak jak się popatrzy na mapę, to znajdzie się perełki i człowiek będzie myślał: dlaczego nas tutaj nie było wcześniej!

Naczytałem się o wioskach Pisary i Potoczek, i już wiedziałem, że tam pójdziemy. Tym bardziej, że opis małej góry jaką jest Opacz 741 m npm, budził respekt i opisywał strome podejścia, jakie nam właśnie potrzeba przed Tatrami. Do tego pojawił się Jasień, czyli Jeleni vrch, no i źródła Nysy Kłodzkiej. W ten sposób mieliśmy gotowy program na wycieczkę…a los nas sam pokierował w najlepszy możliwy sposób.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pisary_(wojew%C3%B3dztwo_dolno%C5%9Bl%C4%85skie)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Potoczek_(powiat_k%C5%82odzki)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Opacz_(Masyw_%C5%9Anie%C5%BCnika)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jasie%C5%84_(Masyw_%C5%9Anie%C5%BCnika)

Dojechaliśmy do Pisar. Z jednej strony niesamowicie odrestaurowane chaty, tak to musze powiedzieć, z drugiej domy pamiętające jeszcze pierwszych mieszkańców. Były problemy z zaparkowaniem bo takiego miejsca tam po prostu nie ma. Zapowiadało się na długi spacer po asfalcie, ale cofnęliśmy się do kapliczki i weszliśmy jak to my, na skróty na górę, nad wioskę po prostu. Było wow a jeszcze nie zaczęliśmy naszej wyprawy.

IMG_4600

IMG_4602

Takimi szlakami się nie wędruje, były tylko dla nas.

IMG_4603

IMG_4604

Po jednej stronie była Urwista, prawdziwa moc. Po stronie czeskiej Suchy vrch na którym byliśmy podczas Włóczykija. A przed nami żółte pola aż do Trójmorskiego Wierchu.

IMG_4605

Wystartowaliśmy jednak bardzo źle. Nasi chłopcy wystartowali bardzo źle. Zmęczyliśmy się nimi, zanim doszliśmy do czerwonego szlaku, a jak weszliśmy na niego, to już był zielony, a tam już się zgubiliśmy…tak nas wkurzyli. Jednak szliśmy.

Kamil tak zasuwał ścieżką, że zdziwiliśmy się, że nie ma oznaczeń szlaku. Jak się okazało później, zgubiliśmy go.

IMG_4737IMG_4609

IMG_4611

Pogubiliśmy się za kapliczką. Mieliśmy skręcić za nią 30 metrów w prawo, a poszliśmy prosto. Zresztą znaleźć te przejście jak się okazało potem, nie jest łatwo. Wkurzeni na chłopaków, pozwoliliśmy im iść przed nami, by mieć po prostu spokój. A Kamil, a za nim Janek szli i im to nie przeszkadzało, że nie ma szlaku…ale po górkę to już się spocili. I dobrze, bo był spokój.

IMG_4612IMG_4613

IMG_4614IMG_4615

IMG_4617IMG_4619

Powoli wszystko wracało do normy. Kamil uciekł, ale czekał na górze jak zwykle. Janek człapał i marudził: “Gdzie ten Trójmorski?” Jak zobaczył, to włączył hasło, które wyznaczyliśmy sobie w momencie gdy pobłądziliśmy: “Gdzie to źródło?” … ale był Potoczek, perełka nie wieś. Przechodziliśmy oglądając ją na lewo i prawo, z tymi rodendronami i azaliami, które kwitły i tłumaczyliśmy Jankowi to “źródło”. Zatem idąc tak jak “puszcza” stwierdziliśmy, że dojdziemy do źródeł Nysy Kłodzkiej. Brzmiało właściwie, bo już z trzy strumyki “przeskakiwaliśmy” i wyglądało na to, że to ta Nysa Uśmiech. Jednak na razie szliśmy przez piękny Potoczek, a krowy nas mile przywitały.

IMG_4620

IMG_4624

IMG_4625

Potoczek, to wioska powstała setki lat temu i od razu aż pod sam Trójmorski. Podchodziliśmy do góry i w każdej grupie drzew widać było ruiny starych domów. Kamil miał to w nosie i był…gdzieś przed nami. Janek miał to w nosie …i był gdzieś pod nami. Nie było wyjścia musieliśmy zawołać ekipę na przerwę śniadaniową. Nabrali “tlenu” i poszli do góry, bo “źródło”…ale już żółtym szlakiem, do którego w końcu udało się dojść.

IMG_4634IMG_4635

W końcu po całym dniu “samotności” napotkaliśmy turystów. Janek oczywiście i po czesku, i po polsku tak profesjonalnie się witał, że zrobił wrażenie do tego stopnia, że dopytywano nas jak gdzie dojść…i po czesku, i po polsku. Zrobiliśmy dobre górskie wrażenie.

IMG_4636

IMG_4640IMG_4642

Idąc tak doszliśmy do źródła. Zaimponowało nam. Te naturalnie występujące tam kwarcyty, opis jaka rzeka do jakiego morza płynie…chyba ostatecznie rozluźniło sytuację, choć jeden i drugi gadał bez przerwy. Od źródła, nie było już daleko do przełęczy, a stamtąd zielonym do góry. Miało być szybko i łatwo, ale na tabliczce było 45 minut. Wyraźnie nas to zaskoczyło. No nas Asię i mnie, a chłopcy w końcu zobaczyli prawdziwie górski, kamienisty szlak…i się szło!

IMG_4646IMG_4648

IMG_4649

IMG_4651IMG_4653

…i Janek wymiękł. “Mama pomóż!” i tak z Asią szedł, a ja musiałem gonić Kamila. Dobrze, że ma te swoje zwyczaje “odpoczywania”. Dał szansę Jaśkowi!

IMG_4656

IMG_4659IMG_4670

IMG_4664IMG_4665

Skrót dołożył nam kilometr, ale udało się przejść wspaniałym szlakiem, którym normalnie byśmy nie zdecydowali się przejść. Trójmorski Wierch  1 145 m npm , czyli Klepać po czesku dał nam odpoczynek i ustabilizowanie nastrojów. Dla Kamila gorąc, jaki był, to wciąż za szybko przed 20 czerwca, kiedy jest lato i dopiero wtedy można ubierać krótki rękawek, według niego. Ta dychotomia doprowadza go do rozpaczy i nie może tego rozumieć od zawsze, skoro lato jest dopiero 20, to skąd ten upał już teraz. Janek doprawiał “smaku” do tych złości, ale na górze jakoś minęły. Obaj zjedli ich ciastka i błogo oglądaliśmy, to co było przed nami.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C3%B3jmorski_Wierch

IMG_4658

IMG_4666

IMG_4667

Na Śnieżniku z daleka błyszczała wieża, a my słuchaliśmy czy w tym ciepłym wietrze nie “klepie” wiatr. Sprawdzaliśmy też drogę. Tym razem nie chcieliśmy się pomylić i mieliśmy pilnować zielonego, granicznego szlaku. No to w dół…prawie jak na Śnieżniku.

IMG_4672

IMG_4674

Tym razem Janek był niczym Kamil, ale było wesoło. Już pilnowaliśmy zielonego, ale znów przy wiacie mało brakowało a byśmy poszli nie tak jak trzeba. Janek dostał rozkaz pilnowania biało czerwonych słupków i to chyba był ten sposób wędrowania najlepszy!

IMG_4676

IMG_4680IMG_4682

Tym razem już gonili wspólnie perfekcyjnie, aż za bardzo. Minęli Jasień, czyli Jeleni vrch i przeoczyli, ciekawą tabliczkę szczytu.

IMG_4683IMG_4684

Chłopcom spodobało się zbieganie z Jasienia, a ja cieszyłem się, że nie wchodziliśmy tędy w drodze na Trójmorski. Szło się zmęczyć spadaniem, a wchodzenie dało by popalić i to równo! Najważniejsze, że humor dopisywał. Samo zejście było przy tym “apetyczne”, pełne niespodzianek.

IMG_4686

IMG_4687

IMG_4688

Te wejście na żółte łąki, było dodatkowo widowiskowe. Janek pytał co to za kwiatki, a tutaj wszystkie żółte po prostu kwitły i dawały niesamowity efekt.

IMG_4690

IMG_4694

IMG_4707

IMG_4698

I znów cieszyłem się, że schodziliśmy, a Janek że zbiegaliśmy. Pojawił się łubin na łące i wzbudził kompletne zaskoczenie z tym fioletem, w tej żółci. Jednak większym zaskoczeniem było to, że trzeba było podchodzić. Czekała nas niespodzianka na Opaczu.

IMG_4710

IMG_4711

IMG_4713

Na początku podchodziliśmy jak na małą górkę, w końcu tylko 741 m npm.

IMG_4715

IMG_4717

IMG_4720

IMG_4722

Jednak po chwili było całkiem istotne podejście i wystarczające by zobaczyć w oddali, w Czechach, wiszący most, którego nie widzieliśmy z Trójmorskiego Wierchu. Jankowi jednak się nudziło…i to podejście pod górę. Kamil potwierdził jednak, że to już koniec i jesteśmy na szczycie. Janek zatem pozwolił sobie na zbieganie w dół…ale przy słupkach!

IMG_4724IMG_4725

No i nauka nie poszła w las, będąc w lesie. Słupek po raz kolejny okazał się okazją na “czekanie”. To był ostatni moment na odpoczynek. Opacz ma tylko 741 m npm, ale okazał się nieprzyzwoicie stromą górą…i znów świetnie że schodziliśmy! Janek wykazał się pomocą dla Kamila i było nieźle.

IMG_4727IMG_4728

IMG_4730IMG_4731

IMG_4734

Byliśmy kompletnie zdziwieni kolejną łąką, ale szliśmy by w końcu wrócić na nasz zielony szlak z poranka, który de facto zgubiliśmy!

Nagle z łąki zeszliśmy w las, zrobiliśmy 3 kroki i znaleźliśmy się na naszym porannym przejściu. Nie ma siły, by ktoś to zauważył!…a potem znów na łąki już czerwonym do auta.

IMG_4739

IMG_4740

IMG_4741IMG_4742

Szlak w każdą stronę nas zaskoczył. Na paskudnym starcie, gdzie chłopcy byli nie do zniesienia, dał nam możliwość ucieczki od ich natręctw…a potem było tylko lepiej i górsko. Powrót rewelacyjny i znów dlaczego tędy nie szliśmy wcześniej! To było to i to był ten szlak, na którego mieliśmy trafić w tak zły dzień jak ten…ale on mija i góry nas upoiły swoim spokojem.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...