Krzesanica.

czerwiec 24, 2019 by
Kategoria: Korona i Diadem

Krzesanica to najwyższa góra tatrzańskich Czerwonych Wierchów. Drugi tatrzański cel dla nas. W tamtym roku były już Rysy, pierwszy wspólny szczyt, ale i od razu najwyższy polski szczyt w Tatrach, jaki zdobyliśmy. W ramach Diademu Gór Polskich obok nich są właśnie Krzesanica, Świnica, Starobociański Wierch i przyszedł czas by zdobywać najwyższe szczyty Tatr wspólnie…i to się jeszcze okaże.

Początek jak zwykle musiał być jednak inny. Nauczeni doświadczeniem, sprawdziliśmy czy Tatry mają swoją książeczkę, bo motywacja i pieczątki to konieczność. Nabyliśmy zatem Turystyczną Koronę Tatr i byliśmy gotowi.

http://www.bielsko.ptt.org.pl/turystyczna-korona-tatr/

image

Na cel pierwszy poszły Czerwone Wierchy i najwyższy ich szczyt Krzesanica do DIADEMU o wysokości 2 122 m npm, a do Korony Tatr obok Krzesanicy jeszcze Ciemniak 2 096 m npm, Małołączniak 2 096 m npm, Kopa Kondracka 2 005 m npm.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwone_Wierchy

https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzesanica

Po wyprawach w Alpy Słoweńskie nie przerażał nas cel, pozostało tylko jedno pytanie: czy jesteśmy gotowi, po zaprawie zimowo-wiosennej na zdobywanie dwutysięczników-wspólnie? Ta wyprawa miała nam dać odpowiedź.

O godzinie 5.45 w Kirach na wysokości 927 m npm Czerwone Wierchy wyglądały niesamowicie i przerażały, bo mieliśmy przejść całą tą grań i wrócić z powrotem. Na zdjęciu widać całą naszą trasę od lewej do prawej i z powrotem dołem.

IMG_6511

IMG_6512IMG_6514

Start …jak zwykle była walka, kto pierwszy i kto rządzi, i czy wspólnie idziemy, czy też grupa uciekinierów na początku, a peleton za nimi. Na płaskim Kamil i to zdecydowanie, wyrwał do przodu. Nie trwało to długo, gdyż Janek od początku chciał być pierwszy i rządzić. Umiał od samego początku Kamila osadzić w odpowiedniej kolejności.

IMG_6515

IMG_6517IMG_6518

Zaczęliśmy od przejścia Doliny Kościeliskiej, by skręcić na czerwony szlak…i to był początek końca naszych sił, raczej nas-rodziców sił. Na przejściu przez mostek Janek miał przewagę już 10 metrów. Pierwsze podejście i przewaga się zwiększała z tym, że Kamil dochodził Janka…a potem dzieci musiały poczekać na rodziców, bo zrobiło się ciepło i była okazja by się rozebrać. To nas uratowało już na starcie.

IMG_6519IMG_6522

IMG_6524IMG_6526

Potem wszystko wróciło do normy. Janek pierwszy, Kamil za nim w takiej odległości na jaką pozwalał Janek…a potem my.

IMG_6528

IMG_6529IMG_6533

IMG_6534IMG_6537

Adamica 1 024 m i Upłaziański Wierszyk 1 204 m npm , zostały zdobyte bardzo szybko, ale to był początek. Od wejścia na mostek czekało nas 3:50h podejścia, stałego do góry. Janek to się zgadzał by Kamil szedł pierwszy, to go blokował…a my powoli za nimi…a na Wierszyku już mogliśmy “dotykać” Czerwone Wierchy.

IMG_6538

IMG_6539

Chłopców znów udało się trochę zahamować tytułem “zdjęcia w dół”. Już robiło to wrażenie, a nie byliśmy jeszcze w połowie drogi. Szlak znakomity, zróżnicowany. To kamienie i wąskie przejścia, to polany, to drzewa przy szlaku, to schody drewniane…my to lubimy. Samo podejście na tym etapie nie było jakieś wyczerpujące, ale potrafię sobie wyobrazić, że Ci nie przygotowani mogą mieć już w tym momencie dość. Jest jednak powód by się zatrzymać choć na chwilę i popatrzyć w dół ile weszliśmy i na sąsiedni Kominiarski Wierch, ale to dla nas…

IMG_6543

IMG_6544

IMG_6547

… gdyż Janek wystrzelił do przodu, Kamo za nim…a my daleko za nim. Liczyliśmy na jakiś “drobny hamulec” i tym razem uratował nas Giewont: “Tata krzyż!” i Janek czekał bym mógł potwierdzić, że na Giewoncie jest krzyż. Znów odpoczęliśmy trochę.

IMG_6550IMG_6551

Janka zaintrygował Giewont. Pozwolił na zmianę prowadzenia, ba nawet zwolnił i tylko zaintrygowany patrzył na to co z boku….Giewont i wieża, też mu się zdarzyło powiedzieć.

IMG_6553

IMG_6559IMG_6562

Potem był śnieg…w końcu mamy czerwiec i dziecko musiało to sprawdzić, czy nie jest sztuczny. Nie zrobiło na nim wrażenia jak byliśmy już wysoko. Tam w dole był nasz początek, a niedaleko mieliśmy do Chudej Turni 1 858 m npm.

IMG_6564IMG_6571

IMG_6572IMG_6586

Szlak na tym etapie był wyśmienity. Jak dobra, naturalna alejka parkowa z tym, że pod górę i to mocno pod górę. Mnie zachwycały widoki z boku i te ściany Czerwonych Wierchów. Wyglądały jak “nasze” Alpy ze Słowenii.

IMG_6578

IMG_6579

IMG_6580

IMG_6583

IMG_6588

IMG_6591

IMG_6597

Wejście pod Chudą Turnię skończyło się jak zawsze. Kamil siedzący na kamieniu patrzył z litością na nas wchodzących. Oj jak ja nie lubię tej sytuacji. Zatem ustaliliśmy, że odpoczywamy. Liczyłem, że nabiorę sił, bo wejście na Twardą Kopę 2 026 m npm, pierwszy dwutysięcznik Czerwonych Wierchów, nie wyglądał na coś lekkiego. Zawiało też fajnym orzeźwiającym wiatrem, co zatrzymało trochę chłopaków,  a nam dodało sił.

IMG_6600IMG_6606

IMG_6605

Z Chudej Turni zobaczyliśmy w końcu Starobociański, Wołka, Ornak. Pięknie się zapowiada zdobywanie tych gór…ale międzyczasie zaczyna się podejście. Kamienie, niby schody i mocno pod górę. Kamil pierwszy, Janek po chwili drugi, a my za nimi…czyli wspólne podchodzenie, tak bym to określił.

IMG_6608IMG_6609

IMG_6611IMG_6612

IMG_6614IMG_6617

Gdy już wejdziesz Na Twardą Kopę to masz ochotę trochę popodziwiać i odpocząć, ale do Ciemniaka masz siodło i dzieci rozpędzone nie dają Ci szans na chwilę odpoczynku. Musisz iść i krzyczeć: “Na Ciemniaku przerwa”…tak cicho by usłyszały tylko one.

IMG_6637

IMG_6640

IMG_6618

Potem kolejne siodło i w końcu Krzesanica. I znów dzieci z górki nawet biegiem…i tutaj nam pomógł przypadek. Śmigłowiec TOPR lądował poniżej. Dla chłopaków było to wydarzenie a nam się udało ich w końcu dojść.

IMG_6623IMG_6625

IMG_6627

IMG_6628

IMG_6629

Zejście z Ciemniaka to znów siodło, ale tym razem wymagające trochę więcej. Kamienie na szlaku dodały kolorytu i znów zmusiły do innego typu wysiłku…które były kompensowane widokiem Wysokich Tatr i Krywania.

IMG_6646

IMG_6650

IMG_6652

IMG_6653IMG_6655

IMG_6657IMG_6660

Przyznam się, te przejście mnie wykończyło. Skurcze jakie mnie złapały, odcięły mi wszelkie chęci do przejścia dalej. Wynegocjowałem odpoczynek na Krzesanicy. Zaskoczyło mnie, że podejście na Krzesanicę, pomimo przerw wykonaliśmy zgodnie z podanym czasem na wejście na szlak w Dolinie Kościeliskiej 3:50h.

IMG_6662

IMG_6664IMG_6665

IMG_6671

IMG_6685

Krzesanica jest warta wysiłku. Te słupki, jak Jasiek mówi wieże, porozstawiane na szczycie z widokiem na Wysokie Tatry. Ta zieleń z drugiej strony i urwisko robią wrażenie…wow! …ale odpoczywać nie da się długo. Małołączniak 2 096 m npm czekał na Jaśka, który tylko śmignął nam z Krzesanicy w dół.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82o%C5%82%C4%85czniak

IMG_6691

IMG_6692

W takiej sytuacji możesz tylko gonić za nim, nic innego nie zadziała, a jak gonić jak kamienie i świetne zejście.

IMG_6693

Ja niestety nie dałem rady. Skurcze się nasiliły i pomimo suplementacji przed wyprawą, w tym momencie zabrakło mi po prostu mikroelementów. Wypiłem muszyniankę, pogryzłem orzechami i rozmasowałem mięśnie. Wszedłem za nimi, a Asia kontrolowała sytuację.

IMG_6699IMG_6705

IMG_6706IMG_6710

Janek nie dał szans na litowanie się nad sobą i pobiegł dalej przez siodło na Kopę Kondracką. I znów do góry, i znów trzeba było ich gonić.

IMG_6712IMG_6719

IMG_6713

Popatrzyłem do tyłu, popatrzyłem w bok i tylko zapierało dech, to było to.

IMG_6720

IMG_6721

IMG_6724

Widok z Kopy też przedni. Widać było Kasprowy Wierch i Świnicę nasze kolejne cele…na kolejne wędrówki.

IMG_6725

IMG_6729

Patrząc w kierunku Przełęczy Kondrackiej widzieliśmy Giewont i znów było wow, bo wieża i krzyż!

IMG_6727

IMG_6730

Jeszcze nie wypiliśmy napojów, a Janek ogłosił czas na zejście. Podejście było długie i żmudne, jakie miało być zejście? Wiem są tacy, którzy lubią albo jedno alb drugie. “Kończył” się ożywczy wiaterek, a temperatura rosła. Patrząc na ludzi wchodzących od strony Giewontu, wiedzieliśmy że może to być małe piekło, te nasze zejście.

IMG_6734

IMG_6737

IMG_6738IMG_6742

Szlak znów wspaniały, kamienisty prowadzący granią. Janek w życiowej formie, mi już wszystko przeszło, Asia uśmiechnięta, a Kamil uśmiechnięty… a jednak zmęczony.

IMG_6743

Jak popatrzyliśmy co nas czeka, zdjęcie poniżej, to wiedzieliśmy że nie będzie to krótkie zejście. Te domki daleko to był nasz cel by wrócić…ale nie ma co się przejmować tylko trzeba iść. Szlak nam pomógł. Kamienisty, ciekawy nie było dużo ludzi, dawał nam energię do zejścia, choć temperatura była wysoka.

IMG_6746

IMG_6749

IMG_6750

Z przełęczy wybraliśmy żółty szlak do Doliny Małej Łączki i czekało nas ostre zejście wśród zielonej kosodrzewiny i pięknych skał. Janek zwrócił na to uwagę i się włączył.”Jan jest dzielny!”, “Jan był na skałach wysoko!”, “What’s your name?”…to tylko mała próbka, na którą musieli zwrócić mocno zmęczeni, wchodzący do góry turyści. Byli zaskoczeni, ale witali się z Jaśkiem…a Amerykanie, Czesi, Słowacy zaskoczeni angielskim, próbowali coś mówić po polsku…by jednak odpowiadać po angielsku Jankowi. Męczył każdego i każdy coś odpowiadał z dużym uśmiechem.

IMG_6751IMG_6756

IMG_6757IMG_6763

IMG_6769IMG_6782

…a zejście było superaśne pod każdym względem i wiem że wolałem tędy schodzić niż wchodzić, bo upalnie było niemiłosiernie. Jak popatrzyłem do tyłu, zrobiło to na mnie wrażenie, że daliśmy radę tak dużo…a z przodu na szlaku skałki, jakie Jaśki lubią najbardziej.

IMG_6780

IMG_6784IMG_6787

W ten sposób żółtym szlakiem doszliśmy do czarnego-Ścieżki nad Reglami, który miał nas zaprowadzić do Doliny Kościeliskiej.

IMG_6790IMG_6792

IMG_6794IMG_6797

Myśleliśmy, że wciąż będzie w dół, a tutaj trzeba było wejść na Przysłop Miętusi i co niektórzy mieli już dość…z wyjątkiem jednej osoby: Janka. Zauważyłem już pewną prawidłowość. Im bardziej wszyscy mają dość, tym mniej ma dość Janek. Im mniej mamy energii my wszyscy, tym więcej energii ma on. Nie jest to łatwe do “przełknięcia”, gdyż wtedy mam w głowie tylko przekleństwa na tych co mówili, że dzieciaki z ZD generalnie nie mają sił by chodzić….zapraszam ich wszystkich na 16 km tej wędrówki Uśmiech

IMG_6798IMG_6801

Janka udało się znów zatrzymać na “zdjęcie”. My na dole, a całe Czerwone Wierchy na “górze” i po nich dzisiaj przeszliśmy. Wyglądało to niesamowicie.

IMG_6802

IMG_6804

IMG_6805IMG_6807

Kamil gdy mijał mostek (ten poniżej), od którego zaczynaliśmy nasza wspinaczkę, wyraźnie się rozluźnił bo obiad. Dla niego to był już spacerek.

IMG_6809IMG_6811

Dla Janka jeszcze nie bo pieczątki, ale to ja tym razem zrobiłem na wejściu na szlak, bo jak wchodziliśmy to wszyscy jeszcze spali przecież Uśmiech

IMG_6812IMG_6813

Przyznam się, dawno dawno temu przeszedłem ten szlak sam. Wtedy był dla mnie wymagającym wielu sił. Dzisiaj patrzyłem z dumą na moją rodzinę, która dała radę przejść w ciągu 8:37h,  17,3 km. Nie było to łatwe dla mnie. Choć mimo wszystko był to wyścig, gdzie peleton gonił uciekinierów, to jednak byliśmy razem. Dla mnie długo pozostanie w pamięci ten wysiłek, bo warto było wędrować tyle przez całą zimę, by być gotowy do takich trudnych przejść…a jeszcze przed nami najbardziej wymagający, bo najdłuższy szlak na Starobociański Wierch. Oby udało nam się w tym roku go zdobyć.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...