ART BRUT, coś co trzeba odkryć na nowo

styczeń 9, 2010 by
Kategoria: Po prostu życie

Moja fascynacja sztuką, to wpływ Judith Scott. Osoby, która znalazła swoje drugie ja w tkaninach i pracy z nimi. Dała jej niezwykłą satysfakcję, tak jak Justynie, czy Darkowi teatr. Promujmy ją zatem i uczmy się jej, bo warto.

Poniżej prezentuję artykuł o art brut w Krakowie.

1

Czas na muzeum outsiderów

Katarzyna Bik

Nieważne, jak się będzie nazywać – muzeum art brut, sztuki innych, osobnych. W szpitalu neuropsychiatrycznym w Kobierzynie chcą, by powstała tam pierwsza w Polsce ekspozycja sztuki surowej.

Dawna pralnia – mimo dziurawego dachu, łuszczącej się fasady i nieszczelnych okien – to ciągle zgrabny, rasowy budynek w sercu Szpitala Neuropsychiatrycznego im. Józefa Babińskiego w Krakowie. Tak jak pozostałe 40 pawilonów, zbudowano ją w drugim dziesięcioleciu ubiegłego wieku w stylu modernizmu niemieckiego na 50 hektarach we wsi Kobierzyn pod Krakowem. Wtedy był to najnowocześniejszy szpital na ziemiach polskich – samowystarczalne miasto-ogród. Dziś jest symbolem problemów, z jakimi się od czasów PRL-u boryka ta instytucja. Ale mimo zaniedbania dawna pralnia ma wiele zalet. Jest dobrze usytuowana – obok parkingu i w środku parku . Na dodatek ładnie pachnie świeżym chlebem, bo w sąsiedztwie ma piekarnię. Gdyby tylko znalazły się pieniądze na remont, można by tam zrobić wyjątkowe muzeum – z dużą, jasną galerią oświetloną olbrzymimi, wysokimi na półtora piętra oknami. A wśród drzew mógłby powstać park rzeźby. W Krakowie – gdzie nie ma sztuki w przestrzeni miejskiej – to byłoby coś. Tym bardziej że w Polsce nie ma jeszcze muzeum art brut, a na przykładach Ameryki i Szwajcarii widać, jak bardzo fascynuje to zjawisko. The American Visionary Art Museum w Baltimore w przeprowadzonym w 2000 roku rankingu amerykańskich muzeów znalazło się na czwartym miejscu – po waszyngtońskiej Narodowej Galerii Sztuki, a przed nowojorską MOMĄ. Najstarsze tego rodzaju muzeum w Europie – szwajcarską Collection Art Brut w Lozannie – odwiedza co roku 30-35 tys. widzów. To właśnie ta instytucja mogłaby stać się wzorem dla zorganizowania podobnej placówki w Krakowie.

Na przykład Lozanna

Collection Art Brut też nie jest zlokalizowane w centrum Lozanny, ale na przedmieściach. Przekazany przez władze miejskie na muzeum dawny zameczek – Chateau de Beaulieu – nie jest wcale duży. Pięć lat trwały prace adaptacyjne, zanim w 1976 roku udostępniono zbiory publiczności. Trafiły do Szwajcarii, bo Francja, ojczyzna twórcy tej kolekcji Jeana Dubuffeta, ich nie chciała. Wybitny artysta, jedna z najciekawszych osobowości w sztuce XX wieku, wymyślił 60 lat temu nazwę art brut (sztuka surowa) na określenie dzieł twórców nieprofesjonalnych, samorodnych, wolnych od wpływów oficjalnych stylów w sztuce. Niewchłoniętych przez rynek sztuki. Dubuffet widział w dziełach tych "odmieńców" – często pensjonariuszy szpitali psychiatrycznych i więzień – pierwotną i czystą formę sztuki. Przed nim tego rodzaju twórczość interesowała tylko psychiatrów. Jeden z nich, Hans Prinzhorn – historyk sztuki i psychiatra, był pierwszym, który przy uniwersytecie w Heidelbergu założył przed I wojną światową kolekcję sztuki osób chorujących psychicznie. Później przez nazistów uznaną za zwyrodniałą. Art brut zainteresowali się surrealiści. W działalność założonego przez Dubuffeta w roku 1948 Towarzystwa Sztuki Surowej włączył się "papież" surrealistów Andre Breton. Zbiory Dubuffeta rosły (teraz liczą 30 tys. prac), ale przechowywane w różnych miejscach i udostępniane tylko tym, którzy potrafili uzasadnić swoje zainteresowanie. Przez wiele lat Dubuffet zabiegał w rządzie francuskim o uzyskanie dla swoich zbiorów statusu kolekcji publicznej, co pozwoliłoby stale je prezentować. Daremnie. Widząc bierność urzędników francuskich, artysta zwrócił się do Szwajcarii, która przyjęła go z otwartymi ramionami.
Kilkaset prac twórców nieprofesjonalnych z całego świata rozmieszczono w zamku Beaulieu na trzech piętrach – na ścianach, w gablotach, pod stropami. Słabo oświetlone sztucznym światłem pomieszczenia przypominają raczej strych niż nowoczesne muzeum. Nieustannie skrzypią schody i podłogi, bo bez względu na porę roku, pogodę, zawsze jest dużo widzów. Przyciągają nazwiska gwiazd: Aloise, Wolfli, Crepin, Juva, Hernandes, Walla. Ze wzruszeniem oglądam małe, ołówkowe rysunki Edmunda Monsiela (1897-1962). Muszę przytknąć nos do szyby, żeby rozpoznać "Twarze Boga", które ten wspaniały "Don Kichot z Wożuczyna" – jak go ktoś nazwał – cały czas rysował. On też jest jednym z najważniejszych artystów w tym muzeum, najsławniejszym w świecie polskim przedstawicielem art brut. Zachorował na schizofrenię podczas okupacji. Nigdy się nie leczył. W jednym życiu był skromnym pracownikiem cukrowni, w drugim – artystą, który wiele godzin spędzał na strychu, przekazując wizje, które tylko jemu były dane.
W porównaniu z miniaturowym Monsielem płaskorzeźbiona kompozycja z gliny Stanisława Zagajewskiego, urodzonego w 1927 roku, jest ogromna. Dzieciństwo miał jak Mojżesz. Matka podrzuciła go w koszyku pod drzwi kościoła. Podrzutka wychowywały kościelne ochronki. Żył w strasznych warunkach, w dawnym chlewiku, ale zawsze przy sobie miał album Michała Anioła, którego uważał za najbliższego sobie twórcę.
Skarby Kobierzyna
W Lozannie są prace jeszcze jednej genialnej Polki – Marii Wnęk.
Ta "sądecka Nikiforka" (1922-2005) malowała z przekonaniem, że jest wysłanniczką Boga. Nie znalazłam jej prac na stałej wystawie w zamku Beaulieu, ale jakieś 60 obrazów i rysunków jest w kolekcji Szpitala im. Babińskiego w Kobierzynie właśnie. Maria Wnęk spędziła tam wiele lat. Oprócz jej prac w kolekcji szpitala jest ok. 3-4 tys. dzieł innych twórców. Wielkie wrażenie robią obrazy m.in. Jana Olszaka, Władysława Wałęgi, Mirosława Śledzia, Renaty Bujak, J.S. i wielu innych twórców. Ta twórczość jest świadectwem terapii. Kilkanaście najlepszych obrazów wisi teraz w budynku teatru. – Udostępnienie tej kolekcji, nawet bez nazwisk, bo niektórzy przecież ukrywają przed społeczeństwem swoją chorobę, jest drogą z jednej strony, do pokazania tego niezwykłego zjawiska, jakim jest art brut, a z drugiej, przełamania tabu i stereotypów związanych z chorobami psychicznymi. Ci ludzie uważani są za bezwartościowych, często budzą lęk. Wyciągnięcie ich sztuki na światło dzienne dowiedzie ich aktywności – mówi Maciej Bóbr, historyk sztuki pracujący od 2002 roku w Szpitalu im. Babińskiego. Już poprzedni dyrektor szpitala myślał, żeby pokazać publicznie tę kolekcję. Pacjenci malowali w tym szpitalu jeszcze przed wojną – widać to na archiwalnych zdjęciach z lat 20. Jednak gromadzić te prace zaczęła w latach 60. dr Noemi Madeyska, tamtejszy psychiatra, autorka książki "Malarstwo schizofreników". Sporo prac powstało w dziennym oddziale szpitala przy ul. Limanowskiego, dopóki działał tam Klub Artystów Nieprofesjonalnych "Hestia". Ale na pomysł, żeby zorganizować muzeum z prawdziwego zdarzenia, wpadł dwa lata temu właśnie Maciej Bóbr. Z czasem takie muzeum mogłoby nawiązać współpracę z podobnymi instytucjami na świecie, wypożyczać dzieła, robić wystawy czasowe.
Jest wszystko oprócz pieniędzy
Dawna pralnia, jak i pozostałe budynki, jest wpisana do rejestru zabytków, więc szpital mógłby się starać o pieniądze na remont z tzw. EOG (europejskiego mechanizmu gospodarczego) i norweskiego mechanizmu finansowego. Za 4-5 mln zł budynek można by odrestaurować i przystosować na cele muzealne. Zostały jeszcze dawne sprzęty, dziwne szuflady do suszenia prania, w których można by teraz chować prace. Jest zbiór pięknych, starych fotografii, zabytkowe wyposażenie z masarni i innych budynków. Nie ma tylko pieniędzy na opracowanie projektu remontu. Potrzeba na to ok. 200 tys. zł. Bez tego nie można się ubiegać o środki na zorganizowanie muzeum. Szkoda, żeby ten obiekt marniał dalej.

Komentarze

Liczba komentarzy: 4 do “ART BRUT, coś co trzeba odkryć na nowo”
  1. Albert pisze:

    Mam nadzieję, że pomysł się powiedzie.

  2. Iza pisze:

    Raczej staram się śledzić nowe nurty w sztuce, ale o Art Burt pierwsze słyszę.
    Tym bardziej, że jest to nurt niemłody, bo sięgający czasu surrealistów i Drugiej Wojny Światowej, a co najlepsze mający swoją stałą ekspozycje w Lozannie, no i u nas się ktos tym zaintereaował: może reklama i aukcja dzieł by pomogła, by uzyskać minimum funduszy na remont. Trafny tytuł.: koniecznie TRZEBA ODKRYĆ NA NOWO. Czekam na film w TVP Kultura, by przybliżyć sobie te Dzieła. Bo nieważne, że niepełnosprawni – liczy się SIŁA WYRAZU! Thanks Jarek!

  3. Jarek pisze:

    Dlatego Iza, choć troszeczkę podaję na stronie. W Japonii i Chinach ART BRUT kwitnie, choć nikt specjalnie nie sili się na nazywanie tego w jakikolwiek sposób. Mnie cieszy, że w Polsce są tacy ludzie, którzy chcą promować ten kierunek sztuki i Justyna może korzystać z tego.

  4. Ludwi Lizoń pisze:

    Tak się złożyło iż pochodzę od Starego Sącza ze wsi ROGI sąsiedniej wioski Olszanki ,gdzie urodziła się Maria Wnęk oraz Mokrej Wsi, miejsce urodzenia Jana Olszaka mojego kolegi.Marię Wnęk znałem osobiście .Przebywała u mnie kilkanaście razy,gzie sobie malowała w swojej ucieczce od rzeczywistiści a następnie odjezdżała w swoje strony .Ja mieszkałem w Grybowie to jest 18 km.od Nowego Sącza i posiadałem taki mały domek luźno stojący, który upodobała sobie pani Maria.Posiadam 18 obrazków i jeden rysunek tej malarki Jan Olszak odwiedzał mnie czasami i też udało mu się namalować trzy obrazy i wykonać jedną rzeźbę.Chciałbym przy okazji napomnieć,że z tamtych stron pozostał jeszcze mój brat Józef Lizoń rzeźbiarz ludowy Rogi oraz art.mal K.Twardowski Naszacowice Moje prace można zobaczyć na portalu nasza klasa pl. ludwik lizoń

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...