Czy powinniśmy inwestować w lekarzy?

styczeń 3, 2018 by
Kategoria: Po prostu życie

Miłka i Ela podkreślają wciąż, że powinniśmy uczyć lekarzy, powinniśmy w nich inwestować, bo to jest gwarant lepszego funkcjonowania naszych dzieci. Z tego też powodu odbyła się konferencja w Poznaniu. Ja jednak postawię inną tezę?

Potrzebujemy dziś dobrego komputera diagnostycznego i procedur diagnostycznych, bardziej niż lekarza.

Dlaczego tak myślę?

1.Medycyna przestała dziś być zależna od lekarza i jego doświadczenia. Jego rola coraz częściej sprowadza się do przypisania leków, wystawienia zwolnienia.

2.Z drugiej strony jest on od objawów chorobowych…jakie mają miejsce w przypadku przeziębienia…bo nie zajmuje się on problemami metabolicznymi.

3.Zauważcie, że w momencie, gdy mamy do czynienia z bardziej skomplikowanym tematem, lekarze mają już problem z brakiem wiedzy, zrozumienia biochemii i podjęcia właściwych decyzji…bo organizm ludzki jest skomplikowany, a staje się bardziej skomplikowany w momencie, gdy wiedza przyrasta w tak dużym tempie.

4.Żaden lekarz nie jest zainteresowany zajmowaniem się naszymi dziećmi, bo staje się to bardzo skomplikowane im więcej badań naukowych jest publikowanych…a w istocie, oni sami mają minimalny dostęp do tych danych.

5.Lekarz, naukowiec od zespołu Downa w Polsce to taka osoba dziś, która tytułem innych powodów niż te prawdziwe, chce się czymś wykazać i myśli, że nie zostanie to zweryfikowane.

6.No właśnie, my jako pacjenci wymagamy więcej i więcej od lekarza. Oni są ludźmi, nie są już “bogami” i zaczynają bać się odpowiedzialności za błędy jakie popełniają, przy braku stałej edukacji. Przyszłość z pewnością pogorszy tą kwestię, a nasza ludzka złość na to będzie też co raz śmielsza i agresywna.

7.Z tej perspektywy już teraz widać, że jeżeli weźmiemy pod uwagę, podejście ekonomiczne, nie powinniśmy inwestować w coś, co i tak nie będzie lepsze, a będzie gorsze i nie da “zwrotu z inwestycji”.

NIE WIERZĘ, ŻE COŚ W TEJ MATERII SIĘ ZMIENI, bo przecież czas płynie a to co powstawało 50 lat temu jest dzisiaj przestarzałe i musi się zmienić, bo tego będzie wymagać wiedza. Przykład: “dziwoląg” w dzisiejszej rzeczywistości to lekarz-genetyk.

W praktyce nie jest to genetyk, bo nie jest informatykiem obrabiającym dane z komputera dotyczące białek, ich ekspresji i szukający w bazie ich antagonistów i agonistów. W praktyce nie jest to też lekarz, bo nie stosuje procedur wynikających z badania genomu, do leczenia pacjenta z chorobą metaboliczną, a jest to jedynie człowiek w przychodni, szpitalu od pierwszego kontaktu.

Ten kompromis za chwilę przestanie istnieć, gdyż ani ten człowiek nie ma wiedzy by leczyć geny dziś, ani nie ma do tego procedur, dziś, ani tak naprawdę nie leczy ludzi, a to za niego robią lekarze specjaliści…Za chwilę to się zdecydowanie podzieli.W ten sposób będziemy mieli do czynienia ze specjalistą genetykiem (nie musi być to lekarz) i będzie to lekarz metabolista wykonujący zalecenia genetyka. To będzie rewolucja, która choć z oporem będzie przeprowadzona i nie ma od tego odwrotu, a ma miejsce już w Hiszpanii, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Szwecji.

Jakie zatem są rozwiązania?

WARIANT DOTYCZĄCY PROTOKOŁÓW SUPLEMENTACYJNYCH

1.Protokoły lecznicze są przygotowywane przez naukowców, ELU i MIŁKO, przez NAUKOWCÓW!!! nie lekarzy. W Polsce nie ma naukowców specjalizujących się w ZD i nie muszą istnieć.

2.Badania są prowadzone w tych krajach, gdzie rodzice i Państwo jest zainteresowane poznawaniem ZD. W Polsce ani państwo ani rodzice nie są tym powszechnie zainteresowani…więc lepiej że jesteśmy w Unii.

3.Jeżeli Hiszpania będzie za chwilę pierwszym krajem, który wprowadzi protokół suplementacyjny w systemie ochrony zdrowia to czy z tego punktu widzenia nie będzie łatwiej go po prostu zaadaptować tak jak to jest robione z lekami. Ich adaptacja lokalna jest przygotowywana przez naukowców od danego procesu, metabolizmów, a nie od jednostki chorobowej i to w Polsce mamy.

WARIANT DOTYCZĄCY DIAGNOSTYKI

1.Dzisiaj największą przeszkodą diagnostyczną, w takiej kolejności występowania barier, są:

*lekarz pierwszego kontaktu, tytułem braku wiedzy jakie mechanizmy diagnostyczne występują i braku wiedzy na temat ich interpretacji

*państwo, które nie przeznacza pieniędzy na diagnostykę

2.Jeżeli mamy choć trochę poprawić system, należy wprowadzić komputerowe systemy diagnostyczne dla naszych dzieci, które będą badały parametry istotne jak ekspresję białek, ważne jak SAM do SAH, metylację i te pomocnicze jak poziom homocysteiny, witaminy D3 jako przykład. To można przewalczyć w Państwie, a do interpretacji wystarczy komputer z przedziałem referencji bo dzisiaj tak już jest. W Wielkiej Brytanii w przypadku problemów genetycznych, na podstawie badań diagnostycznych, typ substancji czynnej, dawkę dobiera specjalista farmakolog kliniczny! To ułatwiłoby sprawę.

3.Inwestycja w diagnostykę i system omijający wizytę u lekarza pierwszego kontaktu to dla nas może być rewolucja i zdecydowana poprawa statusu jako pacjenta. O tym, że jest to możliwe w Polsce niech świadczy karta onkologiczna. Nie jest ona perfekcyjna, ale jako procedura już istnieje, co może oznaczać że powinniśmy powołać KARTĘ GENETYCZNĄ która określi procedury diagnostyczne, bez konieczności poniżania się u lekarza, który nic nie wie i nic nie musi.

4.WŁAŚNIE! W ankietach zrobionych po obu konferencjach, lekarz jest wskazywany jako osoba, która wyklucza i dyskryminuje osoby z ZD. Z mojej perspektywy wciąż tutaj mowa o lekarzach pierwszego kontaktu…a sugerowane przeze mnie rozwiązanie daje szansę ominąć tą drażliwą kwestię.

5.Omija także najbardziej kontrowersyjnej kwestii w dniu dzisiejszym: DLACZEGO INWESTOWAĆ W KOGOŚ, KTO W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI STYGMATYZUJE, WYKLUCZA I NIE WSPIERA. Dla mnie jest to logiczne i wynika z opinii ponad 400 rodziców!

ZADAM PYTANIE TO JESZCZE RAZ:

DLACZEGO MAM WIERZYĆ W KOGOŚ, DLACZEGO MAM INWESTOWAĆ MOJE PIENIĄDZE I MÓJ CZAS W KOGOŚ, KTO NIE CHCE WSPIERAĆ MOJEGO DZIECKA, A JEST PIERWSZĄ BARIERĄ W JAKOŚCIOWYM FUNKCJONOWANIU MOJEGO DZIECKA?

DLACZEGO MAM INWESTOWAĆ W PRZESZŁOŚĆ, A NIE W PRZYSZŁOŚĆ?

Komentarze

Liczba komentarzy: 4 do “Czy powinniśmy inwestować w lekarzy?”
  1. izabela pisze:

    Ja z moją dr pierwszego kontaktu wcale nie mogę się dogadać. Cały czas zarzuca mi, iż za dużo szukam w internecie, że nie mam podstaw do wielu wniosków. Kiedyś sama moim dzieciom zrobiłam posiew moczu bo domyślałam się, iż mają zakażenie e coli i rzeczywiście w badaniu wyszła ta bakteria. gdy poszłam do dr z wynikami to powiedziała do mnie: ,,To może niech teraz internet Pani wystawi receptę”. Zatkało mnie, ale jej powiedziałam, że jeśli mi nie wystawi revepty to ma mi na piśmie to dać a ja zrobię z tym co trzeba. Szybko zmieniła płytę.
    Odnośnie MTHFR nawet nie zaczynam z nią tematu bo tylko swój czas stracę.
    Ciekawe jaka będzie jej mina gdy odmówię kolejnych szczepień, bo na pewno to zrobię…

  2. Ela pisze:

    Naukowcy to też lekarze, tylko z dodatkowymi literami przed nazwiskiem, niekiedy mają skończone dodatkowo inne studia z dziecin pokrewnych lub np. informatyki i o takich lekarzy chodzi :)
    Poza tym jeśli mocno ‘sypie” się zdrowie i tak trafia się do lekarza i chyba lepiej trafić na choć trochę douczonego lekarza niż takiego, który nie ma pojęcia o zD

  3. Dorota pisze:

    A my z Poznania i mamy bardzo dobre doświadczenia z pediatrą rejonową i drugą prywatną! Może powinnam podać nazwiska:) przyznają sie do tego co nie wiedzą, nie lekceważą żadnych moich rewelacji z internetu :))), przyznały ze badania genetyczne warto, ze szczepienia ostrożnie. Mamy z ich strony wielkie wsparcie i czujemy że są zaangażowane. Że są po naszej stronie. Takich lekarzy pierwszego kontaktu! Niech to będzie nasze życzenie dla Was wszystkich na Nowy Rok!

  4. Can pisze:

    Dorota, powinnaś promować takich ludzi, bo są niezwykłą jakością w naszej rzeczywistości.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...