Edukacja specjalna-czy musi tak być?

listopad 13, 2009 by
Kategoria: Projekt edukacji

"Every human being is unique and must be given the opportunity to achieve their potential in learning"

W Polsce każdy rodzic na słowa "edukacja specjalna" lub "dziecko specjalnej troski" reaguje przerażeniem. Taka diagnoza oznacza bowiem skierowanie dziecka do szkoły specjalnej. Nawet jeśli jest to przedszkole lub szkoła integracyjna to orzeczenie "edukacja specjalna" to poważna sprawa. W języku potocznym oznacza, że z dzieckiem jest "coś nie tak".

Celowo używam takiego sformułowania ponieważ w taki właśnie sposób zarówno system edukacyjny jak i społeczeństwo postrzega dziecko "specjalnej troski". Uderza to także w rodziców, którzy muszą zmierzyć się od tej pory z wieloma przeciwnościami losu i systemu. Ich dziecko otrzyma przecież etykietkę "inny". I mimo wielu starań słowo "inny" nigdy nie nabierze pozytywnego wydźwięku. Zawsze będzie wyróżniać.

Różnice w podejściu

W Polsce orzeczenie o edukacji specjalnej zazwyczaj dotyczy poważnych zaburzeń rozwojowych takich jak zespół downa, autyzm itp. W Wielkiej Brytanii jest zupełnie inaczej. Zwrot "special educational needs" dotyczy wszelkich potrzeb edukacyjnych dziecka, które wymagają indywidualnego prowadzenia. Do tych potrzeb zaliczamy dysleksję, problemy z koncentracją, duże problemy z językiem, poważne trudności z adaptacją do nowego środowiska, brakiem samodzielności itp. Oprócz tego oczywiście dziecko z zachowaniami ze spektrum autystycznego czy z zespołem downa także klasyfikuje się jako wymagające opieki indywidualnej. Jednak tutaj duży nacisk kładzie się na rozpoznawanie i zapewnienie dziecku nauki zgodnej z potrzebami aniżeli uznawanie go za "innego" czyli automatycznie gorszego. Special educational needs to ma właśnie na celu.

Rodzice często boją się, że etykietka "special needs" przylgnie do dziecka na cały okres nauki i będzie za nim się "ciągnąć" do każdej szkoły do której trafi. Naturalnie jeśli dziecko zmienia szkołę, nowi edukatorzy muszą znać historię jego edukacji, poznać potrzeby i sprawdzić jak wygląda postęp, co zostało już zrobione a nad czym trzeba pracować. Wszystko to dla dobra dziecka.

Najważniejszym wydaje się mimo wszystko być punkt widzenia w tej sytuacji. To jak będziemy postrzegać dziecko, które otrzymuje orzeczenie "special leeds". Czy będziemy kierować się stereotypami przywiezionymi z Polski i boleć nad tym, że nasze dziecko będzie miało "rysę" w dokumentacji historii edukacyjnej? Czy samym nam to przeszkadza? Czy bardziej zależy nam na opinii czy na tym, aby rozpoznać potrzeby dziecka i faktycznie mu pomóc? Może warto wykorzystać doświadczenia brytyjskich edukatorów i przekonać samych siebie, że każde dziecko niezależnie od potrzeb i umiejętności zasługuje na najwyższej jakości edukację.

Magdalena Kaniewska-Matulewicz

Pedagog, dyrektor metodyczny w Przedszkolach Polskich i Szkołach Języka Polskiego Nasze Dzieci

www.naszedzieci.co.uk

źródło: interia.pl

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...