To już 900 szczytów Razem, czyli wędrówka po Beskidzie Sądeckim
maj 6, 2025 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Po Babiej Górze trzeba było rozruszać nasze nogi. Zatem Beskid Sądecki wydawał się jedynym sensownym rozwiązaniem. Tak turystów w miejscach popularnych jak sklepy, pasaże handlowe, kolejki górskie, pełno. Na najłatwiejszych i najpopularniejszych szlakach pełno. My wybierając się w Beskid Sądecki myśleliśmy, że tam będzie pusto…nie pomyliliśmy się.
Pierwsze zadanie to jak dojechać tam, gdzie dojechać nie jest prosto, czyli do Zarzecze Cyrhla. Dróżki, bo nie drogi to są jakie tam prowadzą, wymagają koncentracji na podjazdach przekraczających nawet 30%. Zapowiadało to emocje.
Zaparkowaliśmy samochód w jedynej możliwej zatoczce, tak jak nam to się wydawało, ale aby dojść do ścieżki na naszą pierwszą górę, musieliśmy skorzystać jeszcze z drogi, którą wjeżdżaliśmy do góry. Była wciąż wymagająca, nawet Janka zgięło w pół na podejściu. Na szczęście ten odcinek nie był długi i doszliśmy do osiedla Dział. Najpierw usłyszeliśmy szczekanie psów, a dopiero potem zobaczyliśmy zabudowania. Janek stał się czujny, bo on jakoś wciąż woli, jak psy nie szczekają. Trzymając się kurczowo, przeszedł szybko obok domu, który stał przy ścieżce i odetchnął pełnią płuc. Pieski zostały z tyłu.
Czy był to dobry pomysł, żeby tutaj przyjechać? Wystarczyło popatrzeć na tę pustą ścieżkę i wiedzieć, że tak…a potem na Okrąglicę Południową i w dół na Gorce. Było wow! takich widoków można pozazdrościć w taki dzień, jak ten.
Nawet nie podejrzewaliśmy, że to będzie HISTORIA!…ale po kolei. Naszym pierwszym szczytem do zdobycia miała być Okrąglica Północna. Ścieżka była, miała być tabliczka. Szukaliśmy przejścia, które się znalazło.
Niestety na szczycie Okrąglicy Północnej nie było tabliczki, ale widok na Tatry i, Gorce nie do wyjęcia. Początek wyprawy był znakomity i tylko potwierdzał, że Beskid Sądecki ma to coś, co warto zobaczyć wiosną przede wszystkim. Wiedzieliśmy już, że po drodze zdobędziemy wszystko, co się da, było tak zaskakująco tutaj, choć wszyscy powtarzali, że może być najpiękniej. Było.
Szybkie zejście z naszej ścieżki na szlak żółty i wiedzieliśmy, że nim dojdziemy do Koziarza na wieżę. Nie wiedzieliśmy, że czeka nas HISTORIA! Pojawiła się też Turystka, bardzo miła, która postanowiła odpocząć patrząc na to wszystko, co my właśnie zobaczyliśmy, a my już na Okrąglicę Południową.
O ile pierwszy szczyt był w pięknej ekspozycji południowej, ze ścieżka przez łąki, to ten drugi jednak trzeba było trochę pozdobywać. Na szczęście ścieżka nas poprowadziła na kopiec z kamieni i to bardzo charakterystyczny…ale bez tabliczki! To należałoby tutaj poprawić, bo szczyty są bardzo fajne!!!
Zeszliśmy z powrotem na żółty szlak i okazało się, że czas na podejście. Jak ktoś myśli, że Beskid Sądecki jest łatwy, to ja odpowiem tak: bez technicznych problemów, ale wymagający kondycyjnie, ciągle pod górę :).
Po Babiej Górze jakoś chłopcy z kondycją nie mieli problemów. Janek nawet prowadził rodzinę i potrafił sobie poczekać na ławeczce na nas wszystkich, kopiując w ten sposób swojego starszego brata. My za to zauroczeni wspaniałym lasem bukowo-jodłowym, który z jednej strony dawał ogrom zieleni, z drugiej pozwalał sobie wyobrazić, jak lasy kiedyś mogły wyglądać. U nas takich nie ma.
Wciąż było pod górę. Janek aktywnie monitorował sytuację, bo po dwóch pierwszych Okrąglicach szykował się kolejny szczyt do zdobycia. Znów trzeba było znaleźć ścieżkę odbijającą ze szlaku. Potem przejście było bardzo górskie, mocno do góry po trawersiku i na końcu ścieżki…była jodła złamana podczas któreś z wichur. Zawód był, to podejście było warte tabliczki.
Usiedliśmy, by zjeść śniadanie, gdyż można było poczuć Wojakówkę w nogach. Jedząc i pijąc zauważyliśmy punkt geodezyjny. Nie mogliśmy sobie odpuścić i nie zrobić zdjęcia w tym miejscu.
Licząc wszystkie szczyty ten był nasz 899! Nie mogliśmy skończyć tej wyprawy bez tego 900! Żegnaliśmy Wojakówkę, bardzo wybitną w terenie i szukaliśmy góry Suchy Groń. Ten miał być naszą rocznicową zdobyczą. Janek mocno przyspieszył, nawet nie hamował, by sprawdzić mapę, a do tej pory co chwila tak było. On zdobywa Suchy Groń przecież! Na mapie wyglądało to tak: miał być między Wojakówką a Koziarzem. Zatem Janek szukał i nie znalazł.
Nie podłamany poszedł jednak dalej, a potem krzyczał że znalazł. Okazało się, że nasz 900 szczyt to ten Suchy Groń! Tylko to, co na mapie nazywa się Koziarz, w rzeczywistości okazało się szczytem o tej nazwie. Z takiej okazji nie można nie wejść na szczyt wieży.
Niesamowite zaskoczenie było na górze. Najlepsza widokowo wieża na jakiej byliśmy. Janek szybko “wczytał” się w tabliczki i tylko wskazywał na szczyty na których był, na prawie wszystkich był.
https://turystyka.ochotnica.pl
Jak wyjaśniliśmy sobie wszystko to wróciliśmy do widoków. Nie ma takiego miejsca, aby było widać z każdej strony jakieś góry. Od Tatr, Gorców, Beskidu Wysokiego, Beskidu Niskiego przez oczywiście Beskid Sądecki i Pieniny, wszystko jak na dłoni. W ten sposób trafiliśmy na tak niesamowite miejsce w tak historycznym dla nas miejscu: zdobyliśmy już Razem jako Rodzina, 900 szczytów!
Jak o tym pochwaliliśmy się, od razu trzeba było tłumaczyć, że to są szczyty na które po raz pierwszy weszliśmy rodzinnie, co nie jest tym samym co ilość szczytów na które weszliśmy. Gdyby tak policzyć, ile razy byliśmy na różnego rodzaju szczytach to z pewnością liczba 1 800 musiała być tą najbliższą prawdy. Mam nadzieję, że nie przesadziłem…a to wszystko przez Kobasa, który chciał abyśmy je liczyli.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi tymi, którzy patrzyli na nas ze zdumieniem, bo Janek oczywiście pochwalił się Koroną i Diademem. Zejście z Suchego Gronia uzmysłowiło nam, że do tej pory szliśmy cały czas do góry bez przerw, gdyż teraz zbiegaliśmy w dół bez chwili wytchnienia. Wojakówka tylko to podkreśliła.
Przejście w dół było tak samo niesamowite widokowo jak podejście. Już wiedzieliśmy, że będziemy dalej zdobywać Beskid Sądecki, który ma tyle ciekawych miejsc. Jak to się stało, że to przeoczyliśmy…nie wiem. Wiem, że żałujemy.
Jednak ten dzień tak prosto się nie skończył. Dostaliśmy mnóstwo dobrych słów od tych, którzy nas doceniają. Janek za to HISTORYCZNIE się pochwalił. Pytany jakie szczyty tym razem zdobył odpowiadał:
“Amerykę Północną, Amerykę Południową…” i po drugiej stronie zapadała cisza. Nie wiem kto co sobie wyobrażał, ale bałem się, że nagle zostaliśmy zdobywcami obu Ameryk. Trzeba było tłumaczyć, że chodzi tutaj tylko o Okrąglicę Północną (Ameryka Północna) i Okrąglicę Południową (Ameryka Południowa). Jakoś tak to wyszło.
Siedząc w samochodzie zrozumieliśmy, gdzie byliśmy patrząc na linię gór i lasu: od lewej do wieżyczki centralnie w tym morzu wspaniałych zielonych lasów, na zdjęciu.