Przez zielone “morze” na Kamienicę.

maj 12, 2025 by
Kategoria: Nasze Góry

Najciemniej pod słońcem tak się zwykło mówić. Góry Izerskie prawie całe przeszliśmy … przez Wysoki Grzbiet. Ten drugi Grzbiet Kamienicki to już nie. Po prostu ja jestem stamtąd i jakoś nie szło nam tam trafić. Jednak jak już się prawie wszystko przeszło, to nawet minimalna zachęta, potrafi spowodować, że można zmienić zdanie. Jeden z odkrywców opisał szlak prowadzący wzdłuż słupków drogowych z XVIII wieku, pokazał że Bycza Chata wciąż jest widoczna, no i można chłonąć te góry na Jeleniej Skale. Wystarczyło.

https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3ry_Izerskie

Start w Przecznicy i od razu na skróty. Pierwszy cel Jelenie Skały. Poniżej na zdjęciu. W dawnych czasach były obowiązkowym punktem odwiedzin z jej wspaniałymi widokami. My jakoś nigdy tam nie trafiliśmy. Janek znalazł czerwone strzałki z nazwą więc już mógł kontrolować sytuację.

IMG_1169 IMG_1171

Słoneczko nam świeciło, ale było pieruńsko zimno. Musieliśmy ubierać wszystko, co mieliśmy także rękawiczki. Kamil nas rozgrzał: “Idziemy Skały”. No i pojawiło się nowe słowo skały, wcześniej nie używał i to w tak dobrym kontekście.

IMG_1174 IMG_1175

IMG_1177 IMG_1180

Skróty nas zaprowadziły do czerwonej kropeczki. Okazało się, że to oznaczenie które prowadzi do naszego celu na Jelenie Skały. Same skały nas zaskoczyły. Trzeba było się wspinać i wchodzić po starych schodach na samą górę. Tam było to. Warto było.

IMG_1182 IMG_1183

IMG_1186

IMG_1188

Odpoczywaliśmy. Janek nadawał, Kamil nadawał i kończyło się wszystko, że trzeba prać. Chłopcy zdecydowanie są cichsi jak idą, jak muszą kombinować jak przejść daną ścieżkę. Przystanek i jest gadane, ciągle to samo, w kółko. Przepraszam, Janek ciągle przypomina na jaką górę mamy pójść, by przez przypadek nie zapomnieć. Weszliśmy więc na Jelenie Skały, czekała nas Tłoczyna. Pamiętam ją prawie bez drzew a tutaj na naszym skrócie całkiem dużo wspaniałych drzew.

IMG_1191

Wydawało nam się, że można zabłądzić w tej zieleni, a tutaj pojawiły się słupki, jeszcze te bardzo stare, więc Janek odliczał:”48″, “51” i ciągle się pytał co to oznacza. Nie umiałem odpowiedzieć, więc szliśmy od jednego do drugiego zakładając, ze nas doprowadzą na szczyt. Tam była niespodzianka. Szykowaliśmy się, że będzie dziko, a tutaj piękna tabliczka i wskazówka, że będzie gołoborze, którego nawet nie znałem. Była niespodzianka.

IMG_1194 IMG_1195

IMG_1196 IMG_1198

IMG_1199 IMG_1200

IMG_1201 IMG_1204

IMG_1202

Tak pięknych widoków się nie spodziewaliśmy. Było miejsce na śniadanie. Kamil wrócił do “skał” i to było fantastyczne jak mówił o górach i skałach po swojemu, znów coś innego. Janek jadł i oczekiwał, że zdobędziemy szybko kolejny szczyt Kowalówkę. Gdy siedzieliśmy tak sami, to pojawili się turyści, pierwsi i ostatni tego dnia. Było to tak zaskakujące, że aż fajne. Nie tylko my zatem szukaliśmy ukojenia w zielonym morzu Gór Izerskich.

IMG_1207 IMG_1208

IMG_1211 IMG_1212

Wystartowaliśmy w dół. Minęliśmy wolframowe źródło św.Wolfganga, skrzyżowanie pod Jodłą i weszliśmy w tą zieleń głęboko. Znów pomogły stare słupki. Kowalówka jest tak zielona, że aż można było w niej utonąć. Szkoda, że nie miała tabliczki, ale był znów fajny słupek, całkiem starożytny.

IMG_1218 IMG_1219

IMG_1215 IMG_1216

Kowalówkę zdobyliśmy niejako po drodze. Jankowi się spodobała, ale wciąż powtarzał, że idzie na Kamieniec. To jest najwyższy szczyt tej strony Gór Izerskich i nie ma tam szlaku, toteż zdziwiliśmy się, że pojawił się nam po bezdrożach, asfalcik, który zaprowadził nas na ścieżkę do góry. Znów było bardzo dziko i zielono.

IMG_1221 IMG_1222

IMG_1223 IMG_1226

Kamil nawet się nią zmęczył. Widoki z niej, jak z bardzo wysokich gór. Janek oczywiście, że Tatry, ale to był już Kamieniec. Od północy dostępny, piękny, z dalekimi widokami i te borówki. To musi być czerwień na jesieni! Świetne miejsce.

 

IMG_1227

IMG_1228

IMG_1229

IMG_1232

Zdjęcie zrobione i szybka ucieczka, tak dotkliwy był ten zimny wiatr. Schowaliśmy się od niego i delektowaliśmy się tym gdzie jesteśmy. Warto tutaj było być.

IMG_1234 IMG_1235

IMG_1237

Po odpoczynku w dół. Janek zbiegał, Kamil na początku powoli, ale jak doszliśmy znów do asfalciku, to już nie było na niego sił. Z tego wszystkiego Janek nas zatrzymał, bo wąż. Popatrzyliśmy i okazało się, że padalec wygrzewał się na słonku. Pogoniliśmy za Kamilem. Na koniec miały być pajacyki. Niestety bez Marka nam się to jakoś nie udaje. Sukcesem było to, że Janek namówił Kamila, gorzej było z synchronizacją, ale będziemy trenować. Przed nami kolejne szczyty na pewno, a po dzisiejszym dniu licznik to już 903 :). Wrócimy w Góry Izerskie, by pochodzić tam, gdzie chodzono jeszcze w dawnych czasach, gdy w tych górach nie było drzew, będzie ich więcej i będą skały. Zobaczymy jak długo Kamil będzie o nich pamiętał. Teraz dopomina się Tatr, tam też jeszcze dojedziemy.

IMG_1247 IMG_1251

IMG_1255 IMG_1256

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...