Góry Jaśka i Kamila, czyli o zespole Downa i autyzmie w górach.

październik 25, 2018 by
Kategoria: Nasze Góry

Przychodzi czas na podsumowanie tego roku, chociażby dlatego, że w w sobotę mamy oficjalny termin końcowego etapu przyznania Korony Gór Polski Uśmiech …i uczymy się wypowiadania nazw zdobytych gór, co nie zawsze jest łatwe.

To co ostatnio usłyszałem i pojawia się najczęściej: dlaczego nie piszesz jak dużo góry dają autyście, Kamilowi…uśmiecham się, bo okazuje że o ZD w górach i o Jaśku już wie tyle osób, że to nie jest już nowina, to nie jest coś egzotycznego…a było.

Zacznę od pewnej łatwej dla mnie kwintesencji naszego chodzenia…czyli o Jaśku, bo ta strona jest jemu dedykowana…, którą warto prześledzić ale po oglądnięciu filmów, które znajdziecie w tych dwóch wpisach…i nie są to wpisy o Rysach.

Zwróćcie uwagę jak Jasiek chodzi, jakie ma tempo, jak stabilizuje równowagę. Porównajcie nawet ten świetny pokaz jego możliwości z Babiej Góry do tego jak było na Wetlinie. Za każdym razem postęp, szybciej, sprawniej, bardziej technicznie. Tereska, sensei Paweł, rehabilitanci, którzy z Jaśkiem ćwiczyli powinni być dumni ze swojej pracy, bo ona przełożyła się na te wyniki.

Po drugie UMIEJĘTNOŚCI! Popatrzcie jak stawia nogi na skałach, na przewyższeniach i jak skacze, jak biega. Asia jeszcze wczoraj powtarzała, że gdy ona schodziła z Roha w Bieszczadach, po schodach to się trzymała poręczy bo były wysokie, a ten na skróty, po prostu zeskakiwał sobie…

Po trzecie popatrzcie jak przybija pieczątkę na PUCHATKU. Są to takie trywialne historyjki, ale to one łamią stereotypy najbardziej, bo przecież trzeba powiedzieć Dzień Dobry (a tego zdrowi ludzie nawet nie potrafią), trzeba spytać się o jej lokalizację i trzeba to zrobić i podziękować.

Jasiek zaprzecza tym wszystkim, którzy mówią że osoby z trisomią nie mogą chodzić po górach. Zaprzecza, że są one bez kondycji (uff wejście na Rysy, Halicz to wszystko 20 km!!! i to po górach!), a nie wspomnę o naszej Słowenii.

Właśnie te filmy powinniśmy pokazywać wszystkim, co powoduje, co daje rehabilitacja i dobrana suplementacja.

http://www.zespoldowna.info/jak-jasiek-daje-sobie-rade-w-gorach.html

http://www.zespoldowna.info/wetlina-czyli-od-puchatka-do-smereka-i-z-powrotem.html

Druga kwestia bardzo istotna: GÓRY PRZEKŁADAJĄ SIĘ NA FORMĘ I JEGO ROZWÓJ INTELEKTUALNY.

Nie da się tego opisać słowami, ale one go zmieniły w zakresie ogólnego funkcjonowania. Chodzisz po górach musisz umieć powiedzieć dzień dobry w różnych językach Uśmiech. W Słowenii wymyślone samodzielne “I WAS UP AND DOWN” zrobiło nawet na mnie wrażenie. Znalezienie szlaku, popatrzenie na mapę za szlakiem to nie są proste tematy…a już nie wspomnę o wpisywaniu się w Słowenii do listy obecności na szczycie. Na ponad 2 000 m, przy wietrze i zmęczeniu, zawsze Jasiek brał zeszyt, długopis i wpisywał: “Jaś Pieniak, Poland”.

I jeszcze jedno. Chcesz po wędrówce z daleka od domu coś zjeść, musisz umieć zamówić i te Jaśkowe “Ice cream please for my brother” w Słowenii mnie już powaliło. To że Jasiek zamawia wszystko na obiad stało się rytuałem, bo to go też motywuje. To że podczas obiadu, gdzie miał kiedyś wszystko podane pod nos, a teraz musi sam zadbać o to, bo tego się też domaga, o swoje jedzenie począwszy od pokrojenia np. kotleta, posolenia, dobrania sobie owoców i zamówienia herbaty to jest postęp istotny.

Czas dojazdu w góry to moment ciągłego wertowania książki, gier i filmów. Potem w górach przepytywanie nas czy to z niemieckiego, czy też angielskiego bo właśnie coś oglądnął…

Najważniejsza mimo wszystko kwestia, którą warto pokazywać, to jednak to że wszedł na Rysy, Babią Górę i Śnieżkę oraz Śnieżkę i Śnieżnik zimą. Każdy głos bez respektu dla niego, zmienia się gdy powiesz o tych “mitycznych” dla Polaków górach. Ja nie zapomnę naszego ostatniego zejścia ze Śnieżki jak pewien turysta z nutą powątpiewania zapytał czy my aby już schodzimy ze Śnieżki, a jak się dowiedział, jak my na nią weszliśmy, i jak schodzimy, i że byliśmy tutaj zimą…nie miał więcej komentarzy tylko podziw w oczach.

http://www.zespoldowna.info/sniezkata-najbardziej-wybitna.html

http://www.zespoldowna.info/rysy.html

http://www.zespoldowna.info/korona-gor-polski-jaska-i-kamila.html

No i nasze Bieszczady. Ciągle myślę o naszych spotkaniach z Renią i jej mężem, czy Elą i Pawłem. Dla mnie to wciąż kolejni świadkowie, że Jasiek w górach to taki sam turysta jak ja, czy Asia…

Pamiętam wzrok Reni i jej męża, gdy podczas naszego powrotu z Halicza, był to już 17 km, obydwoje się dowiedzieli, że właśnie stamtąd wracamy, a Jasiek w pełni formy wyglądał lepiej od nas, jego rodziców. To są momenty z których czerpiemy energię, że się da. Od tego momentu do kolejnego etapu rozwoju tej pasji jest już niedaleko i będziemy chcieli to wykorzystać.

Co do Kamila, to nie pisałem o nim, o jego autyzmie i górach, bo nie jest to jego strona. Uwagi na ten temat skłaniają mnie do jednego istotnego podsumowania:

KAMIL LUBI CHODZIĆ PO GÓRACH, JEST TO JEGO PLAN DNIA, JEGO NAGRODA ALE I WYSIŁEK.

Najważniejsze dla mnie jest to, że przestał być agresywny, że jest mniej stereotypii, że jest mniej natręctw i mniej rozwalania koszulek. Największy postęp: “Jutro jedziemy TATRY, mały domek!” Marzenie, chcenie, plan dnia wszystko w jednym. Mój syn przyszedł i powiedział to sam…i te TATRY, to brzmiało jakby było czymś niezwykłym.

Dla samego Kamila góry dały mu szanse na zmagania się z samym sobą. Ucieka w samotność do przodu i widać, że tego chce. Janek go w tym ogranicza z innych względów, ale dla Kamila chodzenie po górach to walka z samym sobą, ale bardzo mądra. Można go puścić samego. W każdym punkcie, w którym ma wątpliwości co do wyboru drogi, zatrzyma się. Świetnie poznał kolorystykę szlaków i umie się jej trzymać. Gdy szliśmy na Rysy, pamiętam jak byłem zaskoczony, gdy Pan Stasiu powiedział, że nie spotkał jeszcze nigdy osoby, która chodzi tak precyzyjnie i pedantycznie technicznie w górach. Tam nie ma miejsca na błąd…pomyślałem wtedy o Kamilu i potem te wszystkie sytuacje z Tatr, gdzie my w błocie po kostki a on ledwo, ledwo tylko to potwierdzały.

Góry dla niego to rozładowanie. Kamil jest w stanie sięgnąć najdalej z nas wszystkich jeżeli chodzi o kilometry, ale też jest osobą o największych problemach z wysokością. Wieże, ścianki z ekspozycja nie są dla niego. Boi się, gdy Janek po prostu idzie…ale po górach jest spokojny, opanowany i oczekuje na plan dnia.

Plecak. Wydaje się, że jest to rzec obciążająca dziecko, każdego z nas. Dla Kamila to bezpieczeństwo, bo zapakowany w swoje ulubione picie i jedzenie w góry, samodzielnie decyduje co i kiedy zje, wypije. Daje mu to pewność, motywację, nagrodę. Nauczył się też z niego korzystać, gdy mu jest za ciepło, za zimno. Na początku roku to my musieliśmy mu powiedzieć by coś zdjął, ubrał. Dzisiaj ma to w plecaku i umie sam podejmować decyzje.

Góry dla nas…czasami są przekleństwem bo dowiadujemy się, że jesteśmy za starzy by za chłopakami gonić, a oni już nie chcą czekać na nas. Są też nagrodą, gdy widzimy jaki podziw mają ludzie dla ich obecności na najwyższych szczytach. W górach jest normalność i nikt nie będzie Ci wytykał twoich dzieci, bo tam liczy się obecność. To widać po tych uśmiechach do nas jak Jasiek się wita z ludźmi. Są też chwile trudne, gdy ludzie boją się Kamila, gdy szybko idzie, macha rękami i sam do siebie mówi…ludzie się boją tego czego nie rozumieją, czego nie znają…a potem jest już dobrze i ten podziw jak Rawce ludzie spoceni stawali z boku, bo Kamil szedł jak czołg do góry mijając wszystkich i nawet z “Dzieńdobryk”

Ja dziś bez gór nie wyobrażam sobie naszego życia. Nie wiem, czy jest coś lepszego dla nas jako rodziny i dla nas jako ludzi. Każdy z nas korzysta z nich w inny sposób, jest w górach w inny sposób. Dla każdego jest to jednak bezcenne…i oby tak trwało to zawsze.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...