Kozi Wierch

październik 11, 2021 by
Kategoria: Korona i Diadem

Kozi Wierch to najwyższa góra całkowicie zlokalizowana w Polsce i do tego wybitna. Kozi Wierch, 2 291 m npm, to był też nasz “pierwszy dotyk” Orlej Perci. W istocie był testem “prawdy” jak dobrzy jesteśmy i to w Polsce.

To brzmi nieprawdopodobnie, ale znamy ją z każdej strony Uśmiech. Oglądaliśmy ją z Doliny Pięciu Stawów Polskich jak szliśmy na Świstową Czubę.

https://www.zespoldowna.info/swistowa-czuba.html

IMG_0574

Znamy ją ze Szpiglasowego Wierchu, gdzie byliśmy 1 czerwca w “zimie”.

Znamy ją, gdy byliśmy na Karbie. A jednak nie znamy jej, bo mijając, patrząc na nią tyle razy, ani razu nie weszliśmy, bo to w końcu Orla Perć. W końcu to stało się argumentem. Idziemy na Kozi Wierch, by “dotknąć nieba” i Orlej Perci po raz pierwszy.

https://www.zespoldowna.info/szpiglasowy-wierch.html

https://www.zespoldowna.info/maly-koscielec.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kozi_Wierch

Parking na Palenicy, szybkie przebieranie się i do przodu, bo pogoda choć zimna, to piękna i szkoda czasu na czekanie. Do Wodogrzmotów Mickiewicza “dobiegliśmy” goniąc Kamila i o dziwo bez marudzenia, choć start Janka był przynajmniej wątpliwy. Zdjęcia zrobione i “skok” w Dolinę Roztoki. To już była inna bajka.

IMG_9940IMG_9946

IMG_9944

IMG_9945IMG_9948

Kamil długimi nogami gonił do przodu przez jesienną dolinę. Janek przerwał “zastanawianie” się nad bytem i próbował go gonić.

IMG_9950

IMG_9952

Nie wiedzieliśmy jednego w tym momencie, że ten dzień zmieni wiele z naszego i tak zmieniającego się postrzegania chłopaków w górach….ale byliśmy na etapie “Dzień Dobry” przy mijaniu turystów i “daleko jeszcze”, czyli męczeniu rodziców ciągłym gadaniem dla istoty gadania…ale Kozi Wierch był nazywany, wymieniany cały czas idealnie.

IMG_9956

IMG_9957

IMG_9958

No i kiedy będzie, było kluczowym tematem rozmowy, no i że to “mała górka”. Mijali nas turyści “goniący” tempem dla nas nie do utrzymania, ale umieliśmy ich zatrzymać i zawstydzić. Janek głośno oczywiście Dzień Dobry, a jak nie “wchodziło” to Ahoj ! i była odpowiedź i spojrzenie. Chyba zostaliśmy zapamiętani, bo spojrzenie tych ludzi było takie, co zapamiętuje. No i oczywiście w tym “wyścigu” to Kamil na nas czekał, to Janek i jakoś zawsze to wyglądało tak samo…ale była piękna kolorowa jesień.

IMG_9960

IMG_9966

No i na progu pod Siklawą wodospadem, ta jesień przypomniała, że nie patrz w górę, ale pod nogi. Mróz ściął każdy ciek wodny, każdą kropelkę na kamieniu i zaczęło się jak zwykle w tym miejscu. Pod Siklawę “wczołgaliśmy się” uważnie stawiając nawet myśl na szlaku.

IMG_9967

IMG_9968

IMG_9969

IMG_9972IMG_9976

To był pierwszy moment tego dnia, gdy Kamil pilnował Asi. Prosił i oczekiwał instrukcji, choć mógł sam sobie poradzić.  Wyszliśmy nad Siklawę do Doliny Pięciu Stawów Polskich, słoneczko grzało, chłopcy po rozgrzewce, tylko gdzie ten Kozi Wierch?!

IMG_9990

IMG_0001

IMG_0004

Większość z idących z nami turystów zatrzymywała się na drodze do schroniska albo szła na Zawrat. Dziwnym trafem nie było zbyt wiele osób idących w tym samym kierunku co my….a Kozi Wierch nie “straszył” przecież!? Od strony doliny wydawał się zachęcać i Jankowi nie trzeba było więcej. Przyjmował zaproszenie w ciemno, przebierając nogami w tempie zaskakującym.

IMG_0005

…ale trzeba było jeszcze dojść do Szerokiego Źlebu i ubrać kaski.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szeroki_Żleb_(Kozi_Wierch)

IMG_0009

IMG_0012

No i był foch bo w kasku! Marudzenie, opór…kask to konieczność i koniec gadania. W końcu pogonił Kamila, pędził za nim, bo przecież to jego góra Kozi Wierch. My od razu za nimi, ale trudno ich było dogonić.

IMG_0013

IMG_0014

Nagle słychać Janek pierwszy i jest pierwszy. Kiedy i dlaczego tak się stało, ja nie zauważyłem, ale od tego momentu lider był jeden. Kamil szedł za nim, ale czy tempo Janka, czy brak tempa u Kamila, powodowało że Janek się oddalał od nas.

IMG_0017

IMG_0019

IMG_0021

IMG_0023

W końcu czekał w trawie schowany. Wejście na Kozi Wierch przeraża, jak się w końcu wchodzi w ten Szeroki Źleb. Widzisz nad sobą ludzi idących niemalże cały czas do góry, stale, prosto do góry. Wtedy człowiek zaczyna czuć zmęczenie. Kamil wyraźnie stwierdził, że jego miejsce jest za Asią, a ja miałem gonić Janka. Ja czułem od razu zmęczenie…ale dobrze, że Kamil jednak pogonił za bratem.

IMG_0024

IMG_0027

IMG_0028

Chłopcy coraz częściej patrzyli do góry, my też. Kozi Wierch, nie wygląda źle na dole. Jest za to wymagający, kondycyjny, jak już idziesz.

IMG_0029

IMG_0034

Janek tą kondycję ma. Ja od tego nie ucieknę. W takich momentach jak ten, gdy ja padam, a on nie, zawsze widzę i słyszę te “wyroki “ na dzieci z ZD: “nie mają sił by chodzić, należy je oszczędzać”, “mają wadę serca, więc nie mogą się przemęczać”…i wtedy tych bym od razu tutaj postawił do podejścia. Kto nie ma kondycji, kto nie ma sił, kto ma się oszczędzać!!!?…rodzice na pewno i Janek dawał to odczuć idąc tak, że my musieliśmy, go hamować na wszelkie możliwe sposoby. Tak już to będzie i nie będzie inaczej. On idzie, wytycza swoje skróty, a Ty idziesz i myślisz jak bardzo ludzie się mylili mówiąc o nim, że nie da radę…a daje.

IMG_0037

IMG_0039

IMG_0041

Jaką frajdę ma Janek w górach? Że jest pierwszy, że idzie swoją drogą i nikt go do niczego nie zmusi. Były momenty, gdy żadne z nas nie miało sił by go gonić. On nawet nie spojrzał w dół, nie czekał on się realizował i szedł tak, że kilka “skrótów” zrobiliśmy za nim.

IMG_0042

IMG_0044

Mniej więcej w połowie podejścia kończą się delikatne zygzaki, a pojawiają się skałki i z tym związane techniczne problemy. Dla Janka wzmocnienie, dla Kamila hamulec. Od tej pory mieliśmy kompletnie dwa światy: Janka, który uciekał bo chciał wszystko sam i Kamila, który bez Asi nawet nie próbował.

IMG_0050

IMG_0053

Patrzysz do góry masz “tony” kamieni nad głową, patrzysz w dół, ostra “zjeżdżalnia”. Jak się stoi przed górą to tego nie czuć, nie widać…i najważniejsze są kaski. Janek nawet przez sekundę nie marudził już na ten temat, bo był wciąż tak skupiony na “ucieczce” do przodu, że nie czekał tylko “gonił”, co było widać i słychać: “Kozi Wierch”.

IMG_0054

IMG_0055

IMG_0058

W końcu się zatrzymał…bo jest jednak ostrożny. Pojawiły się płyty skalne o dużym nachyleniu. Zmrożone podejście pod Siklawę mocno nas przetrenowało, więc tym razem Janek powoli i precyzyjnie planował swoje przejście. W jego wariantach wszystkie ruchy były dozwolone, byleby były bezpieczne, więc na kolanach, na tyłku, na czworakach, byle powoli do przodu. Przy tym jęzor na wierzchu i czekałem, kiedy z wrażenia go przegryzie…nie stało się tak na szczęście Uśmiech

IMG_0064

IMG_0067

IMG_0070

Gdy popatrzyliśmy w dół było pięknie. Gdy popatrzyliśmy w górę, nie było trudno, ale wciąż prosto do nieba. Obok nas jednak była już ta informacja: nasz czarny szlak dołączył do czerwonego. Weszliśmy zatem na szlak Orlej Perci! Nawet nie wiedzieliśmy kiedy, idąc za Jankiem jego skrótami.

IMG_0072

IMG_0077

Znów nas poprowadził na skróty. Niby szliśmy szlakiem, ale dziwnie do góry i niekoniecznie trudno…ale to nie był ten szlak. Trzeba było zrobić trawersik nad zawieszką by wrócić. Janek w szczęściu “JA SAM”…Kamil z Asią niekoniecznie.

IMG_0079IMG_0080

W końcu wróciliśmy na szlak i na nasz spacer po grani. To najlepsze momenty w górach, gdy się idzie granią i dotyka “nieba”, idąc RAZEM.

IMG_0083

IMG_0088

W ten sposób weszliśmy na Kozi Wierch. Janek z wrażenia nie przestawał gadać i pytać. Kamil z wrażenia nie odchodził od Asi. Obok nas Kozie Czuby, Zawrat, Świnica. W dół stawy z obu stron. Robi to wrażenie. Szukaliśmy miejsca na zdjęcie, by znów nikt nam nie podważył tego wejścia. Popatrzyliśmy w dół i było wow. Ten cień, to przecież ORLA PERĆ! Czy można takie cudo podważyć?

IMG_0090

…ale szukaliśmy dalej. Popatrzyliśmy na Granaty, nasz kolejny cel i tam przy szlaku znaleźliśmy tą tabliczkę:

IMG_0092

IMG_0095

“Koniec szlaku jednokierunkowego”. To chyba było najlepsze! …a potem granią dotykając nieba…by choć na chwilę usiąść na szczycie, gdzie wiało zimnem jak z lodówki i było za dużo ludzi, by wszyscy mogli się tam zmieścić…ale udało się.

IMG_0098

IMG_0102

…a potem mogliśmy patrzeć w dół, tam gdzie już byliśmy, na Szpiglasowy Wierch i Przełęcz, za nimi Koprowy Wierch, Rysy.

IMG_0100

…a tutaj poniżej ten wielki, wystający “kaptur” to Krywań, potężny wśród innych kolosów…a my tam byliśmy.

IMG_0101

Siedząc i odpoczywając nie chciało się wracać. Patrzyliśmy na chłopaków i wiedzieliśmy, że to kolejne wejście gdzie chłopcy stali się “inni”. Janek przebojowy, bez strachu z olbrzymią sprawnością ruchową i przede wszystkim świetnym widzeniem przestrzeni, nie potrzebuje wsparcia, a raczej korekty i asysty. Kamil o bardzo dużej wytrzymałości, mający z dnia na dzień większe problemy z wyborem trasy, wariantu przejścia i ekspozycją. Bez Asi czuje się źle. Bez jej instrukcji czuje się zagubiony. Gdy siedzieliśmy na szczycie zaskoczył nas tym, że wziął Janka dłoń, by czuć się pewniej na tym “niebie”. Janek jest dla niego liderem w górach, ale i bratem wtedy gdy potrzebne jest wsparcie.

IMG_0111

Kozi Wierch był dla nas wyzwaniem, ale go zdobyliśmy. Dobrze, że mamy GPSa, bo dzięki temu dowiedzieliśmy się jak “przebojowo” prowadził nas Janek przez te “wyzwanie” i my tego nie zauważyliśmy! Czekało nas zejście. Wchodziliśmy dłużej, ale czekało nas zejście. Zawsze zejście jest dla nas trudniejsze niż wejście, taką mamy urodę. Tym razem to ja miałem prowadzić. Najedzeni, odpoczęci ruszyliśmy w dół.

IMG_0113IMG_0114

IMG_0115

IMG_0127

Kozi Wierch znów inaczej wyglądał…ale takie są góry, które wyglądają za każdym razem inaczej. Kamil szedł ze mną tym razem. Jakoś dziwnie mieliśmy same skały, czego na wejściu jakoś nie zauważyliśmy. Tutaj długie nogi Kamila świetnie “działały”.

IMG_0128

IMG_0129

IMG_0130

IMG_0132

Jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Janek chciał iść pierwszy i koniec. To przynajmniej minął brata, ale ja już się nie dałem, bo znów zafundowałby nam jakiś skrót!…a w dół skrót wyglądałby trochę inaczej niż w górę Uśmiech

IMG_0134

IMG_0135

IMG_0138

Doszliśmy do zejścia z Orlej Perci. Tam nagle znów zostaliśmy zaskoczeni. Lita płyta na trawersiku i niby nic, a Kamil bez wsparcia nie przeszedłby. Czekał na Asię, a Janek znów: “Zostaw. Sam!!!”

IMG_0139

IMG_0140

IMG_0141

Skończył się trawersik, ale skałki zostały. Janek tak cudował na nich, jakby to był tor przeszkód…ale niosło go to w dół!!!

IMG_0143

IMG_0144

IMG_0146

Gdy się skończyły, to przyszedł inny powód by gonić w dół: “Kiedy ściągnę kask?” Ile razy można to powtórzyć? Milion z pewnością … i tak schodziliśmy w rytm: “Kiedy mogę ściągnąć kask? Kiedy mogę ściągnąć kask?”

IMG_0153

IMG_0154

IMG_0156

IMG_0158

W końcu zeszliśmy, bo trzeba było ściągnąć kask! Zejście zabrało nam prawie tyle samo czasu, co wejście po uwzględnieniu odpoczynku. Kozi Wierch to ponad 520 m do góry na dystansie ca. 1,4 km. Jestem dumny, że udało nam się go zdobyć, bo to góra dla “wychodzonych” i z kondycją górską Uśmiech Dla mnie zdaliśmy egzamin, po tych wszystkich wyprawach.

IMG_0161IMG_0162

IMG_0163

Kaski ściągnięte. Teraz mieliśmy dotrzeć do schroniska po pieczątki. Janek nie odpuszczał, on pierwszy! Kamil odzyskiwał sprawczość. Odkleił się od Asi i szedł za Jankiem, bo ten oczywiście prowadził i wiedział gdzie ma iść, do schroniska przecież!

IMG_0165

IMG_0168

IMG_0169

IMG_0171

Załapaliśmy się znów na pokaz nad stawami, ach te góry!

IMG_0172

IMG_0174

Chłopcy “padli” na słoneczku przy Piątce. Nagle widać było że są zmęczeni. Ładowali baterie, każdy w inny sposób dla niego. Pieczątki zrobione i można było wracać. Pozostało pytanie: zdążymy przed “nocą” czy nie? Uśmiech

IMG_0175

IMG_0218

Jak zmotywować chłopaków? “Idziemy bo obiad czeka!” Oj wyrwali i to z uśmiechem, ale pogoda nas zaskoczyła.

IMG_0177

IMG_0180

Wyszliśmy za schronisko a tam “lodowisko”. Popatrzyliśmy za nas, a tam nie wiadomo skąd chmura. Najpierw mała, a potem większa i zasłoniła nam słońce. Kamil bardzo ostrożny znów. Janek znów po swojemu….nerwy rozstrojone!

IMG_0181

IMG_0186

IMG_0188

IMG_0190

IMG_0191

Kamil tak był znów przerażony lodem na szlaku, że praktycznie całe zejście czarnym szlakiem szedł za rękę z Asią. Janek odwrotnie. Gnał i robił wszystko SAM…”Nie podpowiadaj!”

IMG_0199IMG_0200

Zejście do Doliny Roztoki to jakby zmiana biegów na 6tkę. Jak schodziliśmy szybko mijając turystów, po trudnym śliskim czarnym szlaku, to tak już wejście na zielony to było niczym załapanie się na wyścigi. Mijając turystów Janek oczywiście KRZYCZAŁ “Dzień Dobry!” i nagle okazywało się, że widzieliśmy się z ludźmi rano, no i pamiętali nas z tego “Dzień Dobry”. Znów było to miłe usłyszeć pochwały, dobre słowa, a chłopcy jak nigdy tutaj, szli, nie marudzili, byli uśmiechnięci, żartowali i nawet nie wspominali o obiedzie. O czymś to świadczyło!

IMG_0201IMG_0203

IMG_0208IMG_0210

Udało nam się zejście. Na zygzakach przed parkingiem złapały nas już ciemności, ale Kamil złapał Janka za rękę i chłopcy śmigali, że aż miło. 20 km zeszło mimo wszystko bez marudzenia, choć my RODZICE byliśmy wykończeni, a nasi synowie raczej nie. 11 h w górach to nic nowego dla nich, musimy się do tego przyzwyczaić Uśmiech

IMG_0211

IMG_0212

Zdążyliśmy na obiad. Chłopcy zjedli, że aż miło. Potem w domu oczywiście oznaczaliśmy nasz kolejny zdobyty szlak.

IMG_0214IMG_0215

Powoli mamy ich mniej i mniej, ale wciąż przed nami Orla Perć. Dzisiaj jej się boję. Dzisiaj wiem, że być może Granaty zdobędziemy, jednak dalej musimy ćwiczyć by móc wejść wyżej i w trudniejszym układzie. Dzisiaj kondycyjnie chłopcy są lepsi od nas i tak trudną pod tym względem górę zdobyli na piątkę i to mnie cieszy. Co będzie jutro…nie myślę, bo na pewno nas zaskoczą i to jest najważniejsze dziś.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...