Skalnik i Skopiec z Mikim KGP po raz 5…ale z Kamilem
styczeń 7, 2025 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Kamil był z Szerpami na wyjeździe, gdy zdobywaliśmy Skalnik i Skopiec. Trzeba było nadrobić zatem zaległości. Plan był dość prosty: zrobić zdjęcia na szczytach tych dwóch gór, tak aby nas nie zdmuchnęło z nich i do domu.
https://www.zespoldowna.info/skalnik-i-skopiec-z-mikim-kgp-po-raz-5.html
Mieliśmy szczęście jak zwykle. Do Kamiennej Góry padało i wiało. Na parkingu mieliśmy błękit nieba, tylko dla nas oczywiście.
Powiem więcej, jak się przebieraliśmy to przyjechał pług i nawet 200 metrów szlaku/drogi nam oczyścił ze śniegu, którego było więcej niż ostatnim razem.
Wyglądało na to, że Kamil ma swoją koncepcję zdobycia pierwszego szczytu, czyli Skalnika, a Janek swoją. Postanowiłem nie odzywać się, nie patrzeć, ale zobaczyć dokąd dojdziemy w ten sposób.
Było ciekawie. Kamil na pamięć za szlakiem do góry i wychodził z tego skrót. Janek zygzakami od szlaku. Dokładnie w tym samym miejscu co ostatnio, poszedł sobie dalej w bok, my z Kamilem do góry. Nie odzywałem się, licząc że się nie zgubi i doszedł do nas.
Kamil był bardzo zadowolony, Janek chyba miał inny koncept, gdyż wydał krótki komunikat:”Idziemy na Skalnik i potem na Skopiec, szybko!” …ale nie chciał na skróty! Pogoda nam sprzyjała, ale w oddali widać było te ciężkie chmury idące do nas, za nami. Przyspieszaliśmy zatem.
Kamil oczywiście był pierwszy przy słupku z tabliczką, bo nogi dłuższe, ale Janek był pierwszy przy pieczątce. Kazał Kamilowi przybijać do książeczki, a potem jak celebryta ustawiał się do fotek: “Tato rób Mamusi wyślemy!” To robiłem! “Ostatnie” słoneczko było nad nami i tak ciężka chmura szła, że Janek aż się przestraszył: “Tato skrótem!”. To była zaskakująca decyzja. Był zatem skrót prosto ze szczytu w dół.
Na zbieganiu jeszcze słońce świeciło. Jak już doszliśmy do połowy góry zaczęło wiać i śnieżyć. O dziwo chłopakom, jakoś to nie przeszkadzało z wyjątkiem tego, że miał być dalej skrót…to skracaliśmy.
To były świetne decyzje. Po pierwsze zdążyliśmy zanim się na dobre “rośnieżyło” :) Po drugie to było rekordowo krótkie przejście, ale z najdłużej trwającą radością obu chłopaków. Chyba o to im chodziło. Po trzecie była szansa, że dojedziemy na pobliski Skopiec przez tym śniegiem.
Udało się nam dojechać przed śniegiem, ale wiatr nas dogonił. Zwiewało nas z przełęczy i Janek nie mógł iść. Kurczowo łapał się albo Kamila albo mnie i jakoś nam się szło.
Patrzyliśmy na Rudawy i te chmury powoli do nas szły. Janek zaordynował skrót, ale tutaj przejście szlakiem jest po prostu najszybszym wariantem. Goniliśmy do góry trzymając się razem. Weszliśmy na Skopiec, zdjęcie i w dół.
Śnieg już się zbliżał. Wiatr zwiększał swoją siłę. Mieliśmy tym razem dużą porcję szczęścia, gdyż przebraliśmy się, usiedliśmy, ruszyliśmy autem i spadł ten sam śnieg, co w Rudawach, tylko jednak z innym wiatrem.
Nasza rozgrzewka przed kolejnymi zdobyczami się udała. Teraz mogliśmy planować kolejne wejścia, a Kamil odrobił zdobycie dwóch szczytów na S :)