Zdobyliśmy Pradziada, czyli wędrówka przez ponad 20 mostów.
sierpień 9, 2016 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Pradziad jest najwyższym szczytem Sudetów Wschodnich. Ma blisko 1 492 m n.p.m i tak jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy: zdobyliśmy go!
Planując nasza wycieczkę skorzystaliśmy z dwóch blogów, które świetnie oddały charakter trasy, krajobrazu i całą logistykę. Szczególnie polecam ten pierwszy, gdyż bogato ilustruje bogactwo, dynamikę i urokliwość całej naszej wędrówki. Tak jak autor tego wpisu, mieliśmy szczęście wchodzić na Pradziada, tuż po obfitych opadach…które także dodały w sposób istotny problemów, ale spowodowały, że trasa była jeszcze fajniejsza. Z góry powiem, że nie jest to trasa bardzo łatwa w szczególności po deszczach, a kilka przejść wykorzystujące skały oblewane strumieniem nie były proste do pokonania!
http://fotowycieczki.blogspot.com/2013/07/na-pradziada-dolina-biaej-opawy.html?m=1
http://odkryjplener.pl/trasy/71-pradziad-z-karlovej-studanki.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pradziad
Jasiek zdobywca Pradziada!
Nasza wędrówka zaczęła się od miejscowości Karlova Studanka, skąd postanowiliśmy żółtym szlakiem wejść na górę i z niej zejść niebieskim. Różnica między nimi polegała na tym, że ten pierwszy prowadzi przepiękną doliną rzeki Biała Opava, a ten drugi reglem (skarpą) ponad nią. Pomysł zaczerpnęliśmy od autorów powyższych blogów. Wiedzieliśmy, że czeka nas prawie 8 km w górę i w dół co dla Jaśka już mogło być trudne. Odpowiednio przygotowani wystartowaliśmy i od razu oczarowała nas przyroda.
Woda tworzyła przepiękne wodospady, komponowała się z niesamowitą przyrodą, było co oglądać. Chętnym polecam pierwszy blog z góry ma dużo fajnych zdjęć.
Dla nas też ten szlak z tą ilością wody miał inną wymowę: BYŁ DYNAMICZNY I TRUDNY W PRZEJŚCIU. Dla Jaśka oznaczało to po prostu CIEKAWY!!! Dla mnie żółty szlak powinien nosić nazwę szlaku 20 mostów, bo one były w wielu miejscach głównym sposobem na pokonanie rzeki i jej załomów, wodospadów i bystrzyc.
Dla Jaśka było wyzwanie…ulubione i trudne! W stosunku do naszej wycieczki na Śnieżnik, Jasiek był kompletnie inny. Miał co robić, miał jak pokazać swoją samodzielność i nie poddawał się. Nie było istotne czy to był mostek, czy kamień, czy też szlak zamieniony w strumień. Szedł dzielnie.
Inaczej niż na Śnieżniku odpoczywaliśmy. Wydaje mi się, że to też była istotna zmiana dla Jaśka, która dawała mu więcej możliwości odpoczynku. W momentach, gdy już czuł się zmęczony zawsze coś jedliśmy np. jajko, które uwielbia.
Wejście na sam szczyt zajęło nam dużo więcej niż wskazywały na to znaki przy szlaku. Biorąc pod uwagę skrót, jaki zrobiliśmy przy samym szczycie, wejście na górę to około 7,5 km od parkingu, zajęło nam 3:05 h…
…ale Pradziad z Kamilem zmotywował Jaśka do zejścia w dół i to zdecydowanie szybszym tempem niż się spodziewałem.
Zejście bardzo trudnym dla Jaśka szlakiem, gdyż prowadził granią góry, o szerokości między 0,5-1 m, cały czas w dół z mijaniem powalonych drzew, zajął nam około 2h. Niebieski szlak był też krótszy o blisko 0,5km stąd cała nasza wycieczka to aż około 14 km trasy, fajnej i ciekawej.
Potwierdziła ona umiejętność Jaśka do radzenia sobie w trudnym terenie. Pokazała jego świetną kondycję, wzmacnianą przede wszystkim pokazywaniem mu, że jest liderem, że jest pierwszy i wspomaga tatę. Schodząc w dół, gdy rodzina nas wyprzedziła, szliśmy sami, a Janek podawał mi rękę na przejściach trudnych przez skały, drzewa czy strumyki. Tak mu się podobała ta rola, że ani razu nie wspomniał przy zejściu, że jest zmęczony, głodny czy chce mu się pić. On szedł by mi pomóc. On był liderem. On był pierwszy…a ja trzymałem go za rękę. Było naprawdę fajnie. Polecam.