Chełmiec: nowy sezon czas zacząć!

listopad 27, 2017 by
Kategoria: Korona i Diadem

Wielu się zdziwiło czytając ten tytuł. NA PEWNO!…ale w górach tak to jest, że jesień, wilgotna jest najgorszym okresem do chodzenia. W momencie, gdy chwyta pierwszy mróz, zaczynamy pierwsze wycieczki by przygotować się do zimowego chodzenia, a to początek przed letnimi wyzwaniami, przed sezonem.

My zaczęliśmy od Chełmca. Ostatnia góra w naszym regionie do Korony Gór Polski. Zostanie nam w ten sposób tylko 12 do zdobycia z 28 Uśmiech

https://pl.wikipedia.org/wiki/Korona_G%C3%B3r_Polski

Chełmiec i to muszę zacząć od tego, jest przypadkiem na liście Korony. Podkreśla się wciąż, że jest na tej liście przez pomyłkę w mierzeniu szczytów i to Borowa powinna być tutaj zamiast Chełmca….ale na razie nikt tego nie zmienia więc i my tego nie zrobiliśmy.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Che%C5%82miec_(szczyt)

http://www.zespoldowna.info/borowa-czas-zlosliwosci.html

To co też trzeba powiedzieć, to że góra została bardzo “zeszpecona” przez ludzi. Najpierw jej lokalizacja idealna do tego celu, została wykorzystana do zagłuszania Radia Wolna Europa, więc postawiono zasieki i maszty. Potem telewizja stwierdziła, że dobuduje tam swoje maszty…a potem telefonie komórkowe. Na wieży pamiętającej czasy przedwojenne jest dzisiaj więcej anten niż w przeciętnej wiosce…i na koniec wśród drzew wielki krzyż, który wciśnięty w drzewa zarasta.

My jednak o tym nie wiedzieliśmy dopóki tam nie weszliśmy. Miał to być nasz pierwszy szczyt od ponad miesiąca, więc baliśmy się o naszą kondycję, choć chłopcy byli bardzo zdeterminowani by IŚĆ!

Profil naszej wycieczki nie jest zachęcający, wiem bo nie było łatwo wejść, tak bez kondycji.

IMG_7356

IMG_7355

Naszą wędrówkę zaczęliśmy od Konradowa dzielnicy Szczawna Zdrój/Wałbrzycha…bo sami nie wiedzieliśmy czy to te miasto, czy te drugie. Pierwszy widok po wyjściu z auta nie był zachęcający BŁOTO było wszędzie…ale chłopcy myk, przeskoczyli pierwsze rozjazdy i poszli do przodu. Jesienne wędrówki mają jeszcze jedną trudność: jak się ubrać?

Kamil ubrał kurtkę puchową…bo zimno i nic nie pomagało, że będzie za ciepło. Jasiek za to pod kurtkę ubrał bluzę, bo będzie zimno, choć spodnie z windstoperem tylko, bo będzie za gorąco. Jak się potem okazało, to były złe pomysły.

IMG_7311IMG_7312

Janek zapowiedział, że on idzie pierwszy, na co Kamil potulnie “ustawił” się za kierownikiem i poszli. Po pierwszej części podejścia chłopcy już się “gotowali” i rozpinali się (Jasiek), “spływali potem” (Kamil). Chwila postoju i okazało się, że Chełmiec, jak każda góra w tym regionie nie musi być łatwa do podejścia.

IMG_7316IMG_7318

Na dole bardzo wysoka wilgotność powietrza, na podejściu za to była pięknym szronem.

IMG_7320IMG_7323

Dominacja góry na podejściu była “obciążająca”. Jasiek oddał zatem prowadzenie Kamilowi i obserwował z bezpiecznej odległości jak ten się ślizga na liściach, kamieniach…i stwierdził, że tata ma go ciągnąć.

IMG_7324IMG_7332

Udało się go przekonać, że jednak lider musi iść pierwszy, a tato nie ma siły, a jest wysoko więc…

IMG_7333

..pomyliliśmy trasę i na szczęście, zeszliśmy z niebieskiego szlaku, obchodząc górę do zielonego szlaku, który nie był tak stromy i dość łatwo, choć bez kondycji udało się wejść na górę. Zgrzani, Kamilowi woda płynęła ciurkiem spod czapki, Jasiek wręcz kipiał ciepłem…ale weszliśmy.

IMG_7335IMG_7339

IMG_7341IMG_7342

Główną atrakcją na górze okazał się…KOWALIK! Nigdy wcześniej go nie widzieliśmy, a okazało się że dwa ptaki bardzo chętnie dziobały chleb zostawiony przez jakiegoś turystę.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kowalik_zwyczajny

IMG_7345IMG_7348

Zejście jak się okazało nie było formalnością. Uważam, że mieliśmy dużo szczęścia na podejściu, omijając niebieski szlak. Schodząc okazało się, że był trudny ze względu na poziom nachylenia (stromy), olbrzymią ilość liści, kamieni i szronu. Janek bez mojej ręki wyjątkowo nie chciał iść Uśmiech Gdy zeszliśmy z wierzchołka “wyrwał” do przodu z dużą ulgą…dla mojej ręki także!

IMG_7351IMG_7352 (2)

Jak wróciliśmy do auta, chłopcy byli zadowoleni. Ja bez kondycji padnięty…ale wiem, że brakowało mi tych naszych wędrówek….i te kowaliki, i ten pot, i te zmęczenie, i uśmiech żony. Warto było.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...