Na Dzikowiec i Lesistą Wielką po raz drugi do Diademu
luty 4, 2025 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
“Tato pospiesz ruchy, bo Dzikowiec czeka!” Akcja o 6:10 w sklepie przy zakupach. Janek po prostu mnie motywował by już być w górach, a ja robiłem z nim zakupy do domu. Takie to trywialne rzeczy dla niego :) A wszystko przez nową wieżę na Dzikowcu: “Tato wieżka czeka przecież!” Musiałem przyspieszyć ruchy, w pierwszy dzień ferii zimowych…jak wiosennych.
11:00 startujemy z Kuźnic Świdnickich, części Boguszowa Gorce patrząc prosto na “wieżkę”. Janek tak się zapatrzył, że nie przeszkadzało mu to, że idzie wprost na ścianę Dzikowca. Góra o wysokości 836 m npm a ze ścianą jak w górach, przynajmniej dwa razy wyższych.
Szlak kompletnie “nie-zimowy”. Chłopcy jednak skoro zobaczyli cel, wiedzieli że go musimy zaliczyć. Kamil nawet nie myślał nad tym, że idzie tędy pierwszy raz. Szło mu się jak zwykle na tyle dobrze…że znów zniknął.
11:29 Po wielu dostosowaniach ubioru, to za zimno, to za ciepło stanęliśmy pod ścianą/trawersem Dzikowca. Szlak wyglądał jakby nie był uczęszczany. Doszliśmy do podejścia. Janek zdziwił się. Kamil poszedł bez zastanawiania się. Zygzaki jak na Osterwie po słowackiej stronie Tatr.
Gdy już myśleliśmy, że to koniec pojawiły się łaty lodu i śniegu. Trzeba było ubrać raczki. W końcu weszliśmy po kolejnej rundzie zygzaków. To już była najbardziej wymagająca ściana Gór Kamiennych/Suchych jaką zdobywaliśmy. No właśnie, dawno tutaj nie byliśmy i chyba zapomnieliśmy jak są wymagające :)
12:07 startujemy na Dzikowca. Szeroki dukt leśny. Wydaje się łatwy po takim podejściu…do czasu.
Janek pod samym Dzikowcem:”O jaka ciężka góra!” Ledwo wchodził. Poczuł się pewniej, gdy Asia podała rękę. “Wieżka” wyglądała niesamowicie, u Olka wygra na pewno wśród wież w 2025 roku. Niestety nie można było wejść, jeszcze nie ukończono prac.
12:25 postanowiliśmy podejść do starej wieży przy ośrodku narciarskim…bez śniegu? Szybkie przejście z lodem niczym polem minowym na szlaku i pojawiła się ta druga. Janek od pewnego czasu stracił ochotę do zdobywania wież, po tym jak dostał okulary inaczej dopasowane, tak to nazwijmy. Zostałem jedynym wchodzącym na ich najwyższe platformy, a stamtąd widoki jak zwykle niesamowite na każdą stronę gór i w dół.
13:05 po śniadaniu wyruszyliśmy na nasz cel, czyli najwyższą Lesistą Wielką do Diademu. Niestety byliśmy tak rozleniwieni, że nie ubraliśmy raczków. Na początku jakoś się “spadało”, potem było jednak wejście na Sokółkę. Dalej byliśmy bardzo leniwi. Szło się wolno, stawiając ostrożnie każdy krok. Bardzo wolno.
13:20 Weszliśmy na Sokółkę. Janek na wejściu opracował nową technologię, nie pomagało to jednak nam i długo podchodziliśmy. Trzeba było przyspieszyć. Jak zwykle po podejściu było zejście. Janek tak dobrze zbiegał, że nawet wyprzedził Kamila. Jednak na podejściu na Wysoką wszystko wróciło do normy. Kamil wszedł pierwszy.
14:07 Dalej bez raczków. Dotarliśmy do Stachonia. Patrzyliśmy na to co wokół nas…ale zimy tutaj nie było, a raczej końcówka wiosny. Kamil znów zniknął. Janek kombinował jak nie przewrócić się, bo raczki jednak nie, byleby dojść do Lesistej…choć z daleka Góry Suche w pięknym szarym widoku.
14:32 dotarliśmy na Lesistą Wielką, nasz cel. Byliśmy zmęczeni. Nasze lenistwo dało nam popalić. Odpoczywaliśmy i słuchaliśmy, jak Kamil oczekuje powrotu, Janek magnesu, a my jakoś bez sił. Zmotywowało to nas mocno. Raczki zostały ubrane. Nie było protestów.
W raczkach tak dobrze się zbiegało, że czas nagle nam się skrócił. Nie ściągaliśmy ich nawet gdy nie było lodu, taka mała różnica. Z dala widać było świetnie Chełmiec, kolejny szczyt który będziemy chcieli zdobyć już niebawem.
15:27 podejście na Sokółkę masakra już nie mieliśmy sił. Po chwili było zejście i od razu na górę na Dzikowca…jesteśmy bez kondycji.
16:00 stanęliśmy przy skrócie w dół. Baliśmy się, że przy tak dużej ilości lodu, zejście “ścianką” byłoby już wyczerpujące. Skrót był przyjazny i ciekawy. Widok na Chełmiec, był jak na Ślężę, tak podobny. Na zejściu nawet było więcej śniegu i lodu, trochę zimowo. Raczki pomagały i było dużo radości.
Janek na zbiegu nawet umiał zrobić “markowego” pajacyka. Zejście było proste. Zachowaliśmy na tyle sił, że podjechaliśmy sprawdzić pieczątkę i magnes w ośrodku…a tam dwie wieże. To był wspaniały obraz na koniec naszego dnia.
Masyw Dzikowca okazał się być trudniejszy kondycyjnie dla nas od wcześniejszej wyprawy na Śnieżkę. Jednak to był wspaniały dzień i rozgrzewka przed kolejną wyprawą, tym razem z Mikim i jego Rodziną na Śnieżnik.